Prabutami wstrząsnęła tragiczna wiadomość o samobójczej śmierci cenionej i szanowanej pracownicy tamtejszego magistratu – Barbary Kalinowskiej (41 l.). Sprawę bada prokuratura z Kwidzyna.
W niedzielę 29 stycznia policja w Kwidzynie została powiadomiona przez dyspozytora pogotowia ratunkowego, że w piwnicy jednego z domów w Prabutach znaleziono zwłoki kobiety.
– We wskazane miejsce udał się prokurator z zespołem dochodzeniowo-śledczym policji – mówi Bożena Schab, rzecznik prasowy policji w Kwidzynie. – Na miejscu okazało się, że 41-letnia mieszkanka Prabut [Barbara Kalinowska, inspektor ds. budżetowych urzędu w Prabutach – red.] powiesiła się.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura w Kwidzynie.
– Zlecono wykonanie sekcji zwłok denatki. Czekamy na wyniki – mówi Maciej Więckowski, zastępca prokuratora rejonowego w Kwidzynie. – Wszczęto również śledztwo prowadzone w kierunku czynu z art. 151 kodeksu karnego, który mówi o namowie do popełnienia samobójstwa.
Jak dodaje prokurator, na tym etapie postępowania nie ma jeszcze informacji, które pozwalałyby wskazać na krąg osób, które można podejrzewać o nakłanianie zmarłej do popełnienia samobójstwa. Więckowski zapewnia również, że prokuratura przeprowadzi przesłuchania osób, które miały styczność z Barbarą Kalinowską tuż przed jej śmiercią.
Kalinowska przed śmiercią napisała list pożegnalny.
– Na miejscu zdarzenia zabezpieczono kartkę z zapiskami denatki, które w znacznej mierze dotyczyły jej pracy zawodowej, a dokładniej dyspozycji do dokumentów służbowych znajdujących się jej w mieszkaniu – informuje Więckowski. – Czy jest to list pożegnalny, trudno określić. Znajdują się tam słowa „wybaczcie mi” ale nie ma tam sformułowań, które wyjaśniałyby powód i przyczynę targnięcia się na własne życie.
Zwróciliśmy się do Bogdana Pawłowskiego, burmistrza Prabut, o komentarz do sprawy samobójczej śmierci jego pracownicy.
– Ta śmierć to wypadek, bardzo nad tym ubolewam i jest mi niezmiernie przykro – mówi Pawłowski.
* * *
Wspominamy tragicznie zmarłą Barbarę Kalinowską
Ludzie do niej się garnęli
Pod koniec stycznia targnęła się na swoje życie Barbara Kalinowska, pracownica Urzędu Miejskiego w Prabutach. Dziś wspominamy ją jako wspaniałą siostrę i żonę, która zawsze była wsparciem dla swoich najbliższych.
Przypomnijmy. W niedzielny poranek 29 stycznia Prabutami wstrząsnęła wiadomość o samobójczej śmierci cenionej i szanowanej pracownicy tamtejszego magistratu – Barbary Kalinowskiej (40 l.). Prokuratura w Kwidzynie wszczęła śledztwo w sprawie samobójstwa urzędniczki. Bada między innymi wątek, czy Kalinowska mogła zostać nakłoniona do targnięcia się na swoje życie. Prokurator zlecił także wykonanie sekcji zwłok denatki. Jej wyników na razie nie znamy.
Barbara Kalinowska osierociła dwójkę dzieci: córkę w wieku 18 lat oraz 8-letniego syna.
TRAGICZNA NIEDZIELA
– Dzień wcześniej, w sobotę, wspólnie z żoną byliśmy na zakupach. Basia kupiła sobie, między innymi, farbę do włosów i dla mnie i dzieci nowe szczoteczki do zębów – mówi Dariusz Kalinowski, mąż zmarłej. – Zakupiliśmy też prezent dla kolegi naszego syna, bo szedł tego dnia na urodziny do sąsiada.
Małżonkowie cały dzień po zakupach spędzili w domu.
– Wieczorem wspólnie czekaliśmy na córkę, gdyż poszła odwiedzić koleżankę – dodaje mąż.
Do tragedii w rodzinie Kalinowskich doszło w niedzielny poranek 29 stycznia. Barbara powiesiła się w garażu pobudowanego 7 lat temu domu, który zamieszkiwała wspólnie z mężem i dziećmi.
– Nasz synek spał z nami tej ostatniej nocy – mówi pan Dariusz. – Obudził mnie około 8 rano i powiedział, że mamy nie ma w łóżku. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ Basia zawsze uwielbiała sobie pospać dłużej w niedzielę.
Kalinowski zerwał się z łóżka na równe nogi i zaczął szukać Barbary po domu. Kiedy znalazł wiszącą w garażu żonę, głośnym krzykiem zawołał córkę, aby pomogła mu ją zdjąć ze sznurka. Wspólnie z córką zaraz po tym, jak zawiadomili pogotowie ratunkowe, podjęli próbę reanimacji Kalinowskiej.
– Ratownicy walczyli o jej życie ponad 1,5 godziny, cały czas reanimując – wspomina wdowiec.
Niestety, nie udało im się uratować Barbary.
– Mam ogromne wyrzuty sumienia, że się nie obudziłem wcześniej tej niedzieli – dodaje ze łzami w oczach mąż zmarłej. – Gdybym wiedział, co się stanie nocą, chyba bym się do niej przywiązał. Cały czas myślę, że to jest sen, że się obudzę obok żony i będzie wszystko po staremu.
PERFEKCJONISTKA
Śmierć Barbary Kalinowskiej wstrząsnęła Prabutami. W smutku pogrążyła się jej najbliższa rodzina, przyjaciele i znajomi oraz zupełnie obcy ludzie.
Spotkaliśmy się z najbliższymi zmarłej urzędniczki, aby oddać się wspomnieniom, jakie pozostały po niej w ich sercach.
– Była wspaniałą siostrą, ciężko mi to ubrać w słowa... – mówi wzruszona Dorota Słowińska, siostra zmarłej. – Była moją siostrą, ale zarazem przyjaciółką. Mogłam z nią rozmawiać na dosłownie każdy temat i zwierzyć się ze wszystkiego. Basia była bardzo ambitnym człowiekiem, zarówno w domu, jak i w pracy miała wszystko dopięte na ostatni guzik.
– Gdy zostałem radnym, bałem się, że sobie z tym kompletnie nie poradzę – wspomina Andrzej Słowiński, szwagier Kalinowskiej, który jest radnym powiatu kwidzyńskiego. – Podtrzymywała mnie wtedy na duchu, mówiła, że mi pomoże i wytłumaczy wszystkie pojęcia dotyczące budżetu.
Słowiński dodał również, że Barbara chłonęła wiedzę, a w pracy nikogo się nie radziła, gdyż zawsze wszystko wiedziała.
Basia Kalinowska lubiła podróżować.
– Jeździliśmy wspólnie na liczne wycieczki zagraniczne. Ludzie, którzy jej wcześniej nie znali, lgnęli do niej, aby z nią porozmawiać, była bardzo komunikatywnym człowiekiem – mówi dalej Słowiński.
Barbara w pracy charakteryzowała się perfekcjonizmem, ale po godzinach była typem domatora, który lubił gotować i spędzać czas przy pielęgnacji ogrodu.
– Była fachowcem od przyrządzania ryb – mówi Dariusz Kalinowski. – Jej popisowe danie to kuleczki z dorsza w sosie słodko-kwaśnym.
– Uwielbiała prace ziemne w przydomowym ogródku, sadziła tam kwiaty i warzywa – wspomina z kolei Słowiński. – Serwowała wszystkim miętę ze swojego ogródka.
TOMASZ SŁAWIŃSKI
Barbara Kalinowska uwielbiała wolny czas
spędzać w domu. Każde święta spędzała z rodziną.
Jej popisowym daniem wigilijnym były kuleczki
z dorsza w sosie słodko-kwaśnym. 40-latka osierociła
18-letnią córkę oraz syna w wieku 8 lat