Wczesny ranek. Na drodze Iława-Susz, na wysokości przystanku autobusowego przy skrzyżowaniu trasy Szymbark-Starzykowo, doszło do kolejnego wypadku. Tym razem poszkodowaną została klacz, która nie przeżyła zderzenia z busem.
Dokładnie o 5:13 klacz należąca do Andrzeja I. (lat 42) niespodziewanie wbiegła na jezdnię. Kierowca sprintera – Paweł G. (lat 23) z woj. mazowieckiego nie miał szans na jej ominięcie. Uderzył w zdezorientowane zwierzę. Gdy te leżało bezwładnie na szosie, najechał na nie inny kierowca. Klacz umierała powoli, w męczarniach.
Paweł G., i jego pasażer nie mogli patrzeć na konające, harczące zwierzę, które w dodatku było źrebne...
– Jechałem akurat do Iławy kiedy to się stało – mówi Marek Gręda (lat 19) z Ząbrowa, jeden ze świadków. – W pierwszej chwili na oko wyglądało to tak, jakby ktoś zgubił wielki worek obok którego stał samochód dostawczy. Było jeszcze ciemno. Musiałem bardzo zwolnić żeby zobaczyć, co tak naprawdę się stało.
Na szczęście nie zginął żaden człowiek. Właściciel zwierzęcia za jego niedopilnowanie dostał mandat w wysokości zaledwie... 50 złotych.
Skąd o tak wczesnej porze, po ciemku, w pobliżu ruchliwej drogi znalazła się klacz, w dodatku źrebna? Ano Andrzej I. pozostawił konie samopas (nie tylko tę klacz) na sąsiedniej łące... Jak powiedzieli nam inni rolnicy, u niego nie była to pierwszyzna.
„Mądrego” rolnika policja nie przebadała alkomatem, ale po jego chwiejnym kroku widać było przy zbieraniu zwłok zwierzęcia z pobocza, że niedawno skończył...
MONIKA SMOLIŃSKA