– Kiedy Bogdan do nas przyjeżdża, wszyscy
na ulicy pokazują go palcami – mówi
o swoim synu pani Stefania Szczotka,
mieszkanka Susza. Pochodzący stąd niewysoki
brunet kilka miesięcy temu został...
wicemistrzem świata w kulturystyce!
Jest także trenerem kadry narodowej.
Takiego roku, jak poprzedni, Bogdan Szczotka jeszcze nie miał w swojej karierze. Najpierw został mistrzem Europy, a następnie brązowym medalistą mistrzostw świata w kulturystyce w kategorii do 90 kg.
Szczęśliwie dla Bogdana zakończyła się kontrola antydopingowa na mistrzostwach: zawodnik z Kataru, który zajął drugie miejsce, został zdyskwalifikowany i Szczotka przechwycił światowe srebro. Do tego wygrał wiele otwartych krajowych i międzynarodowych zawodów.
NAJWAŻNIEJSZE SĄ CHĘCI
Bogdan wychował się w niespełna 6-tysięcznym Suszu. Kulturystykę zaczął trenować w 1989 roku. Miał wtedy 15 lat.
– Gdy zaczynałem, nie było tylu co dziś wiadomości na temat treningu. Ćwiczyło się metodą prób i błędów – wspomina. – To, co ja w swoich początkach osiągnąłem w ciągu 4 lat, inni mogą dziś mieć już nawet po roku.
Jak mówi Bogdan, tajemnica tkwi przede wszystkim we właściwym odżywianiu, a także w odpowiednim podejściu do treningu. Często zdarza się bowiem, że młodzi kulturyści trenują zbyt dużo, niepotrzebnie forsując swoje organizmy.
Siłownia suskiego TKKF-u od zawsze była taka sama: ciasnota w odrapanych ścianach i sprzęt zebrany w pospolitym ruszeniu kilku zapaleńców. Nie było to jednak przeszkodą. Nie dla Bogdana!
– Sprzęt i warunki lokalowe były takie, jakie były. Najważniejsze w początkach są jednak chęci i motywacja – mówi Szczotka. – Nie tylko ja tak zaczynałem. Znam ludzi, którzy przy pomocy podstawowego sprzętu w „domowych klubach” dochodzili do wielkiej formy.
WYJAZD ZA GRANICĘ
W 1993 roku Bogdan wypalił z grubej rury: z małego Susza wyjechał prosto do wielkiego Wiednia. Wyjazd planował będąc jeszcze uczniem szkoły średniej. Dziś zdecydowanie podkreśla, że nie wyjechał w świat, żeby trenować, tylko do pracy, za chlebem. Po prostu.
W Austrii pracował fizycznie. Kulturystykę traktował wówczas wyłącznie jako hobby.
– Tak się w tym Wiedniu złożyło, że po pracy miałem jeszcze czas na trenowanie. Znów zaczęło ciągnąć mnie na zawody – mówi kulturysta. – Co ciekawe, praca fizyczna nie przeszkadzała mi w treningu, choć muszę przyznać, że dopiero po powrocie do kraju zacząłem odnosić w startach znaczące sukcesy.
W międzyczasie, w 1994 roku, Bogdan został mistrzem Polski juniorów. By przygotować się do zawodów, z Wiednia przyjechał z powrotem do... Susza! Na tych zawodach, podobnie jak kilka miesięcy potem na mistrzostwach świata juniorów, reprezentował TKKF Susz.
– Do Turcji na mistrzostwa świata wyjechałem dzięki ówczesnemu burmistrzowi. Urząd zasponsorował mi wyjazd – wspomina kulturysta. – Także działacze sportowi z Susza, choć się nie przelewało, nigdy nie odmawiali mi pomocy.
DA SIĘ Z TEGO ŻYĆ?
Już w trakcie pobytu w Austrii Bogdan Szczotka znalazł polskiego sponsora, z którym związany jest do dziś. Gdy przed ponad rokiem wrócił do kraju, osiadł w śląskim Jaworznie, kilkaset kilometrów od rodzinnego Susza.
Od roku jest trenerem kadry narodowej kulturystów i kulturystek. Nie jest to jednak jego podstawowy zawód.
– Za pracę trenera nie dostaję pensji, nie można więc z tego żyć – mówi Bogdan. – Jakieś profity dostaje się dopiero za znaczące osiągnięcia zawodników. Czy moja kadra odniesie takie sukcesy? Zobaczymy. Na to pytanie odpowie kilka najbliższych lat.
Z czego więc dziś żyje aktualny mistrz Polski w kulturystyce?
– Mam podpisane kontrakty reklamowe z firmami odżywkowymi, które wykorzystują mój wizerunek w reklamie – odpowiada. – Prowadzę również własną działalność gospodarczą związaną z branżą odżywkową, wszystko więc kreci się wokół tego sportu.
WRÓCI, ALE TYLKO NA POKAZ
– Bogdan odwiedza nas dwa razy w roku – mówi Stefania Szczotka, mama Bogdana. – Zawsze z mężem Władysławem czekamy na jego przyjazd. Jak to rodzice...
– Czy chciałaby pani, by Bogdan wrócił na stałe do Susza? – pytamy.
– A co on by tu robił, z czego by żył?! – pytaniem na pytanie odpowiada pani Stefania. – W Suszu nie ma pracy, a w Jaworznie Bogdan ma rodzinę, mieszkanie i sponsora. To się tylko tak wydaje, ale syn przed zawodami wydaje ogromne sumy na dietę.
A co na pomysł powrotu do Susza mówi sam Bogdan?
– Jeśli ktoś mnie zaprosi, bym zrobił pokaz w czasie dorocznych Dni Susza, to przyjadę – odpowiada z uśmiechem.
Dla suszaków byłaby to nie lada gratka: zobaczyć swojego ziomka, wicemistrza świata na plenerowej, plażowej scenie, ustawionej tuż nad brzegiem Jeziora Suskiego. To chyba lepsze, niż tylko pokazywanie go palcem na ulicy?...
RADOSŁAW SAFIANOWSKI