Zamknięte centra handlowe to ostatnimi czasy kolebka nie tylko handlu, ale kultury, rozrywki, sztuki, coraz częściej życia towarzyskiego. Mamy tutaj do czynienia z ewidentnym rabunkiem. My, jako że jesteśmy naiwni i chętni do bycia manipulowanymi, nie zważamy na to, że kosztem wielu wspaniałych urozmaiceń i przemycanych wartości, dajemy się okradać. Cierpi portfel, bo każdy pretekst jest dobry, żeby zajść do galerii, gdzie zazwyczaj brakuje nam rzeczy niepotrzebnych. Człowiek nigdy nie będzie syty, tak samo jak handlowiec. Ktoś tu o kogoś będzie się martwić?
Każda świnia ma urodziny. Nawet galeria, czego nie da się zaprzeczyć. No to mamy już świetną okazję do tego, żeby się spotkać i świętować – razem, z rodziną i przyjaciółmi, naturalnie. Jakie to piękne, że pamiętamy o urodzinach naszego centrum. Jesteśmy z nim tak bardzo związani. W tym przestrzennym budynku, stworzonym również dla naszych samochodów, czeka zawsze nas moc atrakcji. Dla każdego coś się znajdzie, bo ideą tego miejsca jest zwarta, zgodna i nierozłączna rodzina. Przy okazji zrobimy najpotrzebniejsze zakupy po okazyjnych cenach. Wszystko w jednym miejscu – przyjemne z pożytecznym! Aż mi się gorzko zrobiło od tych myśli i słów. Ironio, wypłynęłaś spod moich palców, drepczących po czarnej klawiaturze. Wskaż tym przesadnie słodkim opisem, jaka naprawdę może być prawda i czy rzeczywiście wszyscy się o nas tak troszczą.
O pieniądze chodzi, ale... Zatroskani są również w Iławie. Ciągle mówi się o trzech galeriach, z czego tak naprawdę mamy oficjalne potwierdzenie istnienia tylko dwóch. Prym wiedzie młodsza siostra Centrum, czyli Jeziorak, która jest jedyną galerią w Polsce, w której prosto z jachtu można zrobić zakupy. Nie wiem, czy to jest prawdą, ale jeśli tak – mamy się czym pochwalić. Inwestycja stosunkowo młoda, ale prężnie działająca. Nie sądzę, żeby ktoś poza luksusowymi delikatesami mógł narzekać na posiadanie stanowiska w tymże gmachu, liczącym sobie ponad 6500 metrów kwadratowych. Zanim na świat przyszedł Jeziorak, w miejscu śp. Nenufaru wyrosła Galeria Centrum. Mniej chodliwy rewir, całkiem grząski teren dla handlowców, teraz też kupujących. W kuluarach mówi się o trzecim centrum handlowym, które miałoby się nazywać Galerią Ilawia. Niektórzy tworzą o niej legendy, jakoby była galerią wiecznej budowy – na pewno będzie, ale kiedy? Przedstawiłem pokrótce nasze multifunkcyjne centra życia. Do czego tak naprawdę piję?
Drugie dno wymienionego wcześniej słowa rabunek jest następujące. Kiedy myślę o centrum handlowym, to w głowie mam obrazek wielu boksów zaopatrzonych w towar, na który będę niedługo polował. Owszem, rumor, ale ludzie są zajęci przymierzaniem, kupowaniem, ewentualnie reklamowaniem. Wyruszam na polowanie ze strzelbą, w drugiej ręce trzymam swoje hipotetyczne dziecko. Okazuje się, że do dziecka zbliża się zagrożenie. Czymkolwiek jest – strzelam, bo tak mi mówi serce. To konkursy, zabawy i gry. To one chciały mnie otumanić, malucha zabrać, tym samym powiedzieć mi, że droga wolna. Mogłem się uwolnić od mojej pociechy i ruszyć na łowy, które mogłyby okazać się znacznie owocniejsze niż gdybym miał je (dziecko) zabrać ze sobą. Animacje zostały skutecznie odparte, a mojemu dziecku wytłumaczyłem, że od organizacji takich form są inne ośrodki, które najwyraźniej próżnują. Czy funkcję dydaktyczną, rozwijającą ostatecznie prozaicznej zabawy ma pełnić sklep? Zastanówmy się, bo może w większych marketach lub sporych spożywczych też nasze dzieci będą mogły zaznać pięknego dzieciństwa. Na razie spotkałem się tylko z stolikiem, krzesełkami i kredkami, które pozwalają rodzicom spokojnie wybrać wędlinę w mięsnym. Pokolenia sobie przekazują takie prezenty. Strach pomyśleć, co będzie następne? Wiem jedno – galerie handlowe zabierają pracę innym instytucjom. Tak naprawdę wyręczają je i to w bardzo elementarnych zadaniach. Młodzieży zmusić do niczego nie możemy, ale też powinniśmy wyrażać pewną opinię jako rodzice. Pewien przykład:
– Gdzie spędziłeś dzisiejsze popołudnie, synu?
– Mamo, byłem tu i tam. Nic szczególnego.
– Znowu siedziałeś w galerii na ławce?
– No, ze znajomymi, jakoś tak inaczej.
Przyglądamy się ludziom, słuchamy radia. Nie wieje tam pustką, jest ciepło. Matka w tym momencie powinna zaproponować synowi koło naukowe, zajęcia sportowe, szkołę tańca albo inną inicjatywę, która rozwinie jego skrzydła. Jeżeli nie zauważy problemu, znaczy się, że centrów handlowych powinno przybywać, bo to ambitna forma spędzania czasu. Obiekt handlowy to przecież miejsce dla kupujących i sprzedających, co według podstawowych praw logiki zakłada, że przypadkowa młodzież jest tam zbędna i niepotrzebna. Wielka w tym rola rodzica, by pokierować, uświadomić. Nie zwalniam też z powinności różnych placówek, które nie zarażają pasją i hobby, tworząc zaledwie masy pozbawione indywidualnego podejścia.
Galeria może szybko przeistoczyć się w salę koncertową lub być miejscem pokazu sztuki. Człowiek odchamić się może przy okazji, jakby nie patrzył. Krótki rozrachunek mówi, że nie ma w tym nic złego. Perspektywa jednego koncertu wydaje się być miła, ale co, gdy powoli zaczną znikać sale koncertowe, wernisaże, kina, skwery, parki, bo to wszystko znajdzie się w pobliżu sklepów, butików i salonów? Fontanny, zieleń, przezroczyste dachy imitują nam przyrodę, a niektórym to wystarcza. Galeria zdaje się być samowystarczalna. Jest niezależna o jeden kroczek do przodu, każdego roku bowiem przybywa jej specyfikacji i cech charakteru. Może być groźna, bo swoją podstawową funkcję zamienia na parę innych, nikogo o to nie pytając. Mam na myśli to, że przekraczając próg wielkiego budynku, pełnego sklepów, atrakcji, akcji i zamieszania, ciężko nam dążyć tylko i wyłącznie do wyznaczonych wcześniej celów, kosztem mniej ważnych kwestii. Psychologia i marketing się kłania.
Ekspansja trwa. Widzę, ile w Polsce przybywa galerii (szkoda, że nie fabryk, bo pieniędzy nam zabraknie na te galeryjne harce). Poza tym wątpię, żeby rozwój tego wynalazku lat 50., rodem z USA, zaprzestał szerzenia swoich kompetencji. Następnym krokiem będą pewnie gabinety lekarskie, chociażby w razie nagłych napadów zakupoholiczek. Najwięcej interwencji w niedzielę oczywiście. Zgiełku się nie boimy – to przecież ostatnio kojące. Zatęsknimy, ale jeszcze nie teraz. Prognozuję, że będziemy uciekać z takich miejsc na rzecz wiejskich sklepów spożywczych, pełniących tylko swoją pierwotną funkcję. Tymczasem proponuję wspierać i praktykować tradycyjne formy spędzenia czasu z rodziną, dziećmi i znajomymi. Nie dajmy się do końca zwariować. Mam nadzieję, że miasto skutecznie odciągnie nas od centrów handlowych, które bazują na nużących sklepach, paru ławkach, kompleksie toalet i ruchomych schodach, będących niegdyś sporą atrakcją iławian.
KAROL CHOŁASZCZYŃSKI