Leszek Olszewski
Nazbierało się trochę różnych kwestii, więc dzisiaj, jeśli pozwolicie, nasze spotkanie przebiegnie w klimacie lekkiego kogla-mogla. Trochę przyziemnego, ale na tych poziomach dzieje się tu zwykle cokolwiek.
1. Zacznę może od perspektyw dla osiedla Lipowy Dwór w Iławie. Jak część z was wie, ruszyły tam niedawno prace ukierunkowane na postawienie u zarania dzielnicy willowej dwu połączonych supermarketów: Inter Marche i coś jeszcze dla ogrodu i działkowców. Plan – uważam nie za mądry – ale może się mylę. Oddanie w użytek obu placówek jest bodaj planowane na sierpień, oby stało się to nie w gierkowskim stylu, czyli przetnie się wstęgi, butelką szampana strzeli w boczną ścianę, a roboty wykończeniowe przeciągną się do... listopada.
Mnie bardziej poraża estetyka całości, a to z tej przyczyny, że przejeżdżając ostatnio przez Ostródę u wylotu na Olsztyn natknąłem się widokowo na rączo osadzony napis na białym baraku pt. „Inter Marche”. Jeśli to ma tak lub podobnie prezentować się w Iławie, to oszpecenie okolicy mamy pewne, a inaczej wyglądać raczej nie będzie – wątpię, żeby z okazji wkroczenia na tutejszy rynek dyrekcja IM planowała jakąś futurystyczną bryłę z gatunku choćby postmodernizmu rodem zza lub sprzed oceanu.
Dlatego najlepiej od strony architektonicznej stawiać podobne cuda gdzieś na wylotach miejskich, wśród pól i magazynów, tam to się jakoś mniej lub bardziej szczęśliwie komponuje. Tu zaś w obliczu wciąż dostawianych rezydencji prawie – krezusów finansowych okolicy? Pewno też nie zapadli ze szczęścia w stan amoku na wieść o tym, czego doświadczą. ja piszę o wszystkim z perspektywy obojętnej emocjonalnie, aczkolwiek wielu ludzi nie kryje pukania się w czoło widząc rozpanoszone po wielkim placu tam buldożery, z którego to chaosu za kilka tygodni uraczy się teren tym czym wiemy.
Obym się mylił i sceptycy też oby się „mylyli” już po finalizacji projektu, na razie trochę to idiotycznie się rysuje i chciałem pogląd ów zaakcentować wyraźnie w tym a nie innym miejscu. Co – mam nadzieję – spotkało się ze zrozumieniem tych, którzy może spodziewali się dzisiaj rozważań quasi filozoficznych albo zjechania Ameryki za zbombardowanie zbłąkanej komety w dniu swojego święta narodowego – 4 lipca, czyli przedwczoraj.
2. Druga sprawa nie jest śmieszna. Rozchodzi się lotem równie zbłąkanego co kometa pioruna wieść, że gdzieś w okolicy organizowane są (naturalnie nielegalnie) walki psów, na które to przyjmowane są sowite zakłady a uczestniczy w tym jakaś wierchuszka biznesowo-niebiznesowa z dalszej i bliższej okolicy. Ostatnio o takich wypadkach słyszałem z okazji artykułu o życiu codziennym jakiejś dziury we wschodniej Syberii a w sferze fikcji – oglądając znakomity meksykański film z 2000 r. „Amores Perros”, który wszystkim polecam. Ale Syberia i film a jawa tu i teraz to zestawienie wręcz szokowe dla świadomości.
Coś w tym musi być, bo wyławia się tu okresowo zwłoki psów z okaleczeniami świadczącymi, że powstały podczas walki z innym psem, a po fakcie przegranego po cichu wrzuca się do Jezioraka i „do zobaczenia następnym razem”. Dobrze, że jest ustawa o prawach zwierząt i pod względem prawnym równamy w końcu do standardów europejskich. Świadczą o tym m.in.. ostatnie – a pierwsze w historii – aresztowania i zatrzymania ludzi związanych z piłką nożną – sędziów I ligi, piłkarzy II, obserwatorów, prezesów a spirala ponoć dopiero się rozkręca.
Dobrze, ponieważ może uda się tutaj dojść do organizatorów i rozradowanych perspektywą wygranej graczy i kilka kryminałów zyska nowych pensjonariuszy, czego z tego miejsca im szczerze życzę. Ogromnie bowiem dotyka mnie przemoc wobec zwierząt – ten wyjątkowy dowód prostactwa i zbór ludzkiego prymitywu, a iławski przykład (o ile rzeczywiście ma to miejsce) świetnie lokuje tych ludzi pomiędzy bratnimi duszami właśnie z Syberii i slumsów Ameryki Łacińskiej. Z tym, że w Polsce może to się mniej im opłaci. Trzymam mocno kciuki za wszelkie działania policji i prokuratury w poruszonej kwestii.
3. Trzecią „chwalebnością” aktualnie jest zdarcie po kilku miesiącach użytkowania asfaltu na nowym pasie jezdnym – od ronda na Grunwaldzkiej po powiatowy Oxford na ulicy Kościuszki. Chałturą i prowizorką pachniało tam już podczas wielomiesięcznych, ślimaczących się robót, ale nikt chyba nie przypuszczał, że fakty unaocznią to tak błyskawicznie.
W latach ‘50 za czasów wykonywania 300% normy też w Warszawie waliły się cichaczem bloki mieszkalne stawiane średnio w miesiąc, ale za gospodarki rynkowej i silnej konkurencji postawić na tak godnego wykonawcę całości – gratulacje dla tego, kto spośród innych wybrał tę konkretną ofertę, firmę i postawił na podobnie określonego pracodawcę – korzystniej ułożyć się wypadki nie mogły! Oskar w kategorii inwestycja dekady dla jakiegoś rajcy z ratusza, który o wszystko tak profesjonalnie zadbał. O miejscu wręczenia statuetki poinformujemy.
Na koniec ostrzeżenie o zagrożeniach. Ponoć rozgaszcza się fala upałów i ludzie uciekają z domów – pożyć jak ludzie w tę porę. Często „pożyć” jest synonimem tutaj „popić”, bo to albo grill, albo rejs, to znów nocne czuwanie na plaży – co gremium to koncepcja. A po kilku piwach lub kieliszkach wódki następuje nierzadko zbiorowy poród asów i królów właśnie życia i wtedy nie ma rzeczy przekraczających jednostkowe możliwości.
Nie uczulam, by nie siadać wówczas za kierownicą, bo to trąci truizmem, ale bardziej o to, by się z własnej woli nie wypisywać z planety Ziemia w kierunku na Niebo, Piekło albo Czyściec – jak istnieją. Gros wakacyjnych dramatów tutaj, to pijani na falach Jezioraka – bo to albo się schłodzi, albo popływa – rok 2005 zbierze tu też swoje żniwo. Zatem, złóżcie sobie śluby trzeźwości na sytuacje nietrzeźwe – zero kontaktu z jeziorami, rzekami i czymś podobnym jeśli we krwi rosną promile, bo szkoda nie dożyć choćby przyszłorocznego mundialu w Niemczech, skoro nowotworu nie ma a i serce działa bez zarzutu.
Ostrzegam też przed noszącymi się z perspektywą letnich zlądowań gościami w garniturach, co by chcieli jesienią znaleźć czteroletnie przytulisko na Wiejskiej w Warszawie. Znów będą, naopowiadają bzdur, nakreślą Eden, po czym – jak się uda – będą mieli wszystko gdzieś w obliczu pełnego portfela. To asy!
Leszek Olszewski