Burmistrz Iławy chce za pieniądze miasta wykupić „ziemniaczankę”, by przejąć należące do niej prawie 100 hektarów ziemi. Takie zachowanie tylko przeszkadza w pracy zakładowi – uważa zarząd przetwórni i proponuje inny sposób przekazania gruntów miastu. To rozwiązanie z kolei jednak nie podoba się burmistrzowi.
Zaczęło się od tego, że na sesji Rady Miejskiej na początku listopada burmistrz Jarosław Maśkiewicz poinformował radnych o konieczności rozważenia decyzji, czy miasto nie powinno wykupić akcji Zakładów Przemysłu Ziemniaczanego „Iława” S.A. Jak bowiem powiedział burmistrz, kilka dni wcześniej znalazł w „Rzeczpospolitej” ogłoszenie ministra skarbu o sprzedaży akcji przetwórni z ul. Wojska Polskiego w Iławie. ZPZ jest dziś spółką Skarbu Państwa.
Wcześniej już pisaliśmy, że jedynym nabywcą akcji „ziemniaczanki” będzie spółka założona przez kilkuset rolników-plantatorów, którzy do zakładu dostarczają ziemniaki. Decyzję o tym, komu sprzedać większościowy pakiet akcji (65%), podejmuje minister skarbu. Jak pisaliśmy przed ponad miesiącem, transakcja między rolniczą spółką a ministerstwem ma zostać sfinalizowana w okolicach 15 grudnia. Rolnicy już zebrali potrzebne do wykupu akcji pieniądze.
AKCJE DLA ZIEMI
Pomimo tego burmistrz Maśkiewicz zaplanował wykupienie akcji dla miasta. Dlaczego? Chodzi o przejęcie około 90 hektarów atrakcyjnej ziemi w Iławie, należącej dziś do „ziemniaczanki”.
Za 65% akcji zakładu, przeznaczonych do sprzedaży, ministerstwo chce 4,5 mln złotych.
– Gdyby wykupić akcje, to wyszłoby po 5 złotych za metr kwadratowy, a przy zakupie choćby wszystkich akcji, wyszłoby 7 złotych – mówił burmistrz. – Ten teren daje zabezpieczenie inwestycyjne na dwa pokolenia, a miasto stać na wykup tej ziemi.
WSTRZYMUJE PRYWATYZACJĘ?
Traf chciał, że świadkiem słów burmistrza był Zygmunt Kasprowicz, prezes ZPZ „Iława”. Radni poprosili go o opinię na temat wykupu zakładu przez miasto.
– Działania burmistrza wstrzymują tylko prywatyzację zakładu – skomentował prezes Kasprowicz. – Już w grudniu 2002 roku burmistrz Maśkiewicz wystąpił do ministra o sprzedaż ziemi zapewniając, że ma na to pieniądze. Przez tę propozycję straciliśmy wtedy 3,5 miliona dotacji, bo minister uznał, że mamy zbyt duży majątek.
Kiedy prezes ZPZ wypowiadał na forum rady te słowa, burmistrz Maśkiewicz... wyszedł z sali obrad! Dlatego już po sesji poprosiliśmy go o ustosunkowanie się do zarzutów prezesa Kasprowicza.
– Występowałem do ministra, ale napisałem tylko, że miasto jest gotowe na taką inwestycję – tłumaczy Jarosław Maśkiewicz.
USTALENIA BYŁY INNE
Radny Marek Polański przypomniał też o wspólnych ustaleniach ZPZ z zarządem miasta jeszcze w poprzedniej kadencji (Polański był wtedy wiceburmistrzem) na temat wspólnej inwestycji, dzięki której przetwórnia zagospodarowałaby swoje ścieki (w sezonie 5 tys. m3 na dobę!), zaś miasto w zamian za pomoc zakładowi w tym temacie otrzymałoby ziemię.
Potwierdził to także prezes Kasprowicz: – Można się przecież porozumieć, że na przykład przez 10 lat będziemy do miejskiej oczyszczalni oddawać podczyszczone ścieki, a w zamian za to miasto dostanie tę ziemię – mówił prezes.
Co na to burmistrz? – zapytaliśmy już po sesji.
– Nie chciałbym prowadzić takich tematów poprzez media, bez analizy fachowców – odpowiedział „Kurierowi” Jarosław Maśkiewicz. – Potrzeba analiz.
INNE GMINY CHCĄ „ZIEMNIACZANKĘ”
Do tematu radni wrócili po kilku dniach na następnej sesji. Znowu o wspólnych ustaleniach z poprzedniej kadencji między miastem a zakładem przypominał prezes Kasprowicz.
– W lipcu 2002 roku podpisaliśmy z miastem porozumienie o zagospodarowaniu ścieków, dzięki któremu nasz zakład istnieje do dziś – mówił prezes ZPZ.
Iławska „ziemniaczanka” przynosi zyski. Dziś jedynym problemem zakładu są właśnie ścieki – tzw. „pozwolenie wodno-prawne” na dotychczasowe zagospodarowanie ścieków wygasa dla zakładu z końcem 2005 roku. Pozostał więc rok na uregulowanie problemu ścieków – jeśli to się nie uda, zakład będzie musiał wstrzymać pracę.
– Dla rolników, nowych inwestorów, nie jest ważna ta ziemia, ale limit produkcji skrobi przyznany zakładowi. Dzięki temu po prywatyzacji z samej Unii dostawać będziemy rocznie 4,5 miliona złotych dopłaty – przekonywał Zygmunt Kasprowicz, podkreślając konieczność rozwiązania problemu ze ściekami. – Są już podjęte uchwały innych gmin, że jeśli nadal będą problemy w Iławie, wówczas zapewnione zostaną nam grunty pod przeniesienie zakładu w inne miejsce.
ZAJMIE SIĘ TYM KOMISJA
– Wróćmy do tego starego porozumienia, zamiast wykupywać akcje, bo i tak nie jest pewne, że po ich wykupie otrzymamy do własnej dyspozycji ziemie – zaapelował radny Ryszard Kabat. – Nie przeszkadzajmy, mamy sprzyjać inwestorom.
Kabata poparł radny Polański: – Dzięki temu zaoszczędzimy pieniądze: 3, 4, a może 10 milionów złotych – przekonywał.
Pomimo takiego toku dyskusji burmistrz nadal obstawał przy wykupie akcji za gotówkę, bo jak stwierdził, jest to „czyste rozwiązanie”. Jednocześnie jednak Jarosław Maśkiewicz przyznał, że konsultował się z prawnikami i z punktu widzenia tychże wykup akcji zakładu przez samorząd – cytujemy – „nie jest za bardzo możliwy” (!?)
Dyskusję, która zaczęła stawać się jałowa, popchnął radny Jerzy Humięcki, stwierdzając: – Trzeba w końcu zacząć te negocjacje z zarządem „ziemniaczanki”.
Dalej sprawą ma zająć się działająca przy radzie komisja rozwoju gospodarczego.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Zamiast komentarza
list do Jarosława Maśkiewicza:
Powrót do kołchozu
Panie Maśkiewicz. Nie raz już pan udowodnił, że pan „potrafisz”. Jak słowo daję. Na swój sposób jesteś pan w tym mistrzem świata. W przenośni i dosłownie. Czego się pan nie dotkniesz to... (autocenzura – przypis mój). Nawet z takimi ziemniakami łączą pana szczególne więzy.
Zastanawiam się, po jakie licho chcesz pan dziś odwrócenia kierunku historii oraz elementarnej logiki gospodarczej wolnego rynku. Przecież ostatnie 60 lat dobitnie udowodniło, że nie ma lepszego gospodarowania niż poletko prywatne, z rzeczywistym właścicielem i – tu paradoks – którego motorem do działania jest egocentryczna dbałość o własny interes. Nasz kraj wybrał taką właśnie drogę i ją z trudem, ale mimo wszystko skutecznie, realizuje.
Pan proponujesz odwrót w tył. Powrót do kołchozu. Czapy na głowy, serdaki XXXL na grzbiety, onuce w nogawki. Przecież to już było! I nie wracać miało więcej.
Po co się pan rozpychasz i wtrącasz do ludzkich spraw? Spraw, które wreszcie – po wielu perturbacjach – dziś wreszcie zaczynają mieć się dobrze i całkiem fajnie rokują na przyszłość.
Po co Urząd Miejski w Iławie ma kupować „ziemniaczankę”? Tylko po to, żeby przejąć te rzekomo „atrakcyjne” hektary za ciężkie 4,5 mln złotych z kieszeni podatnika? (znam lepsze tereny pod nowe inwestycje).
A co z ludźmi? Co z prawie 100-osobową załogą zakładu? Co z plantatorami? Co z kooperantami? Przecież to są setki konkretnych miejsc pracy (gdzie się podziała ta słynna burmistrzowska troska o los bezrobotnych – czyżby czekała w lampie Alladyna na kolejne wybory za dwa lata?).
To jest firma właśnie tych ludzi. Zostawmy ją im. Niech pokażą ile są warci. Na razie, po wielu latach burzy, wreszcie wychodzą na prostą. Nic tylko bić im brawo. I nie wtrącać się. Zwłaszcza z biurokratycznym chciejstwem.
A przy okazji. Jak taki guru ekonomii jak pan – ech, pamiętamy z PRL-u te pańskie „sukcesy” papierowe na odcinku zbiorów z kwintala oraz ilości zapłodnionych krów – no więc jak zamierza pan stać się właścicielem i wyłącznym dysponentem tych „roponośnych” dla miasta gruntów, obejmując zaledwie 65 proc. akcji zakładu? Moja znajomość matematyki na poziomie ucznia pierwszej klasy podpowiada mi, że do 100 proc. zostało jeszcze jakieś 35. Głos decydujący – owszem. A końcowy rachunek ekonomiczny po takiej transakcji?
Coś mi się zdaje, panie Maśkiewicz, że panu o coś zupełnie innego chodzi. Panu się marzy taki samozwańczy Wiktor Czapajew na włościach. Taki udzielny oligarcha na iławskim zagłębiu ziemniaków. Taki Książe Skrobi. Znów nie za swoje, ale za podatników pieniądze.
Czas „misji” na fotelu burmistrza Iławy nieuchronnie zbliża się ku końcowi („misji” wszak ogołoconej z najmniejszych złudzeń). Trzeba gdzieś miękko wylądować. Może nawet w stworzonym przez siebie kołchozie. Na siłę. Choćby nawet na kupie ziemniaków.
Jarosław Synowiec
W sesjach Rady
Miejskiej w Iławie
zaczął uczestniczyć
Zygmunt Kasprowicz,
prezes iławskiej
„ziemniaczanki”.
Powód? Troska o to,
by burmistrz Iławy
nie majstrował
przy zakładzie,
bo póki co kończy się
tylko na szkodach.