Zrobiła niewielkie zakupy. Później, płacąc w kasie, zorientowała się, że ceny wystawione na sklepie przy towarze różnią się od cen na paragonie. Zażądała zwrotu gotówki. Nie było to jednak takie proste.
– Dwa złote różnicy w cenie szamponu i 1,50 zł w owocach granatu – mówi pani Irena z Iławy. – Gdy zobaczyłam paragon, a zawsze zaraz przy kasie sprawdzam, czy naliczone ceny są takie same, jak te wystawione przy towarze, okazało się, że są inne. Zdenerwowałam się i zapytałam kasjerki, dlaczego naliczyła mi więcej niż powinna.
NIE PRZEKODOWALI
Odpowiedź kasjerki, z relacji naszej bohaterki, była prosta: „Mam takie kody cenowe wprowadzone do kasy i tak nabijam. Widocznie nie przekodowano kas”.
– Kasjerka chciała mi oddać pieniądze i zabrać towar – mówi dalej klientka Carrefoura, marketu w iławskiej Galerii Centrum. – Nie zgodziłam się. Zażądałam anulowania paragonu i wypłacenia nadpłaconej gotówki za szampon i owoc granatu. Nie po to robiłam zakupy, by je oddawać.
ZOSTAŁA Z WÓZKIEM
Sytuacja konfliktu trwała dość długo. Wyjaśnianie problemu zakończyło się dopiero po zamknięciu marketu.
– Dosłownie wypchnięto mnie poza teren marketu – dodaje pani Irena. – Prawie na czworaka wychodziłam, bo opuszczono rolety. Ledwo się przecisnęłam. O dziwo, zostałam na pasażu poza terenem sklepu z wózkiem. To nie do przyjęcia.
CARREFOUR PRZEPRASZA
– Ta klientka ma rację – mówi Piotr Mrozowski, dyrektor iławskiego oddziału Carrefour Expres Polska. – Taka sytuacja, gdy klient zostaje po zamknięciu sklepu z wózkiem na pasażu, nie mówiąc już o tłumaczeniu się kasjerki w sprawie nieprzekodowania kasy, nie powinna mieć w ogóle miejsca i jest nie do przyjęcia. Mogę jedynie przeprosić tę panią i zagwarantować, że z większą uwagą będę śledził pracę obsługi sklepu, by nigdy już nie doszło do podobnej sytuacji.
JOANNA MAJEWSKA