Wreszcie zaczęto głośno mówić o problemie dyskoteki Alex w Iławie. Już widać w niej zmiany na lepsze. Tylko urazu oka u pobitego Łukasza Balewskiego nie da się już cofnąć... A także jego żalu do policjantów, którzy jednak, zdaniem przełożonych, tej feralnej nocy zachowali się... poprawnie.
Przypomnijmy. Noc z soboty na niedzielę (23-24 grudnia 2006 roku). Łukasz Balewski (21 lat) z Krotoszyn (gm. Biskupiec) wraz z kolegami zostaje ciężko pobity prze grupę iławian w dyskotece Alex przy ul. Lubawskiej (obok stacji paliw Duet).
Przez 11 dni olsztyńscy lekarze walczą o wzrok Łukasza: odłamek szkła z rzuconego w niego kufla dziurawi mu oko. Na miejscu bijatyki, przed klubem, była policja, która zdaniem ofiar pobicia nie reagowała na przemoc, której była świadkiem.
OCZYSZCZAJĄCE POSTĘPOWANIE
Wraz z publikacją artykułu o obojętnych policjantach, komendant iławskiej policji zlecił przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego. Dziś już wiemy – zdaniem policji działali oni zgodnie z prawem i nie ma mowy o zaniedbaniach z ich strony.
– W zachowaniu policjantów nie dopatruję się żadnych nieprawidłowości – mówi Waldemar Jackowski, zastępca komendanta powiatowego w Iławie. – Chodzi tu o brak reakcji na zdarzenie, którego nie byli naocznymi świadkami i o którym nie zostali powiadomieni.
POJECHALI DO USZKODZONEGO AUTA
Tamtej nocy patrol policji faktycznie był pod Alexem. Około 3:15 pojechał na parking przed dyskoteką, bo chodziło o uszkodzony samochód.
– Ponieważ był naoczny świadek tego zdarzenia, policjanci udali się z nim na parking przy dyskotece Alex w celu zidentyfikowania sprawcy zniszczenia samochodu – mówi Jackowski.
Na miejscu policjanci obeszli teren dookoła dyskoteki: było czysto. Około 4:00 z klubu wyszło trzech młodych mężczyzn.
– Przeszli oni obok dwóch umundurowanych policjantów i stojącego radiowozu – mówi Jackowski. – Jeden z mężczyzn krzyknął: „panowie, pomóżcie, bo będą nas bić” lub „gonią nas”.
Żaden z nich, zdaniem policji, nie zatrzymał się jednak przy funkcjonariuszach. Wszyscy poszli w kierunku miasta. Wśród nich był Sławomir Ł. z Biskupca.
– Nie potrafił on wyjaśnić zachowania swojego i dwójki kolegów – mówi Jackowski. – Stwierdził jedynie, że nie wiedział wówczas o obrażeniach Łukasza B. Mężczyźni opuszczając dyskotekę, nie mieli nawet zamiaru informowania policjantów o tym, co się wcześniej wydarzyło. Gdyby czuli się zagrożeni i chcieli poinformować policjantów o tym, co się stało, to wystarczyłoby, żeby się zatrzymali przy stojącym patrolu.
PYTALI, A TAMCI NIE POWIEDZIELI...
Sławomir Ł. z kolegami uciekli z dyskoteki. Kilka minut po nich przed klub wyszła grupa pijanych młodych mężczyzn. Wszyscy krzyczeli coś do siebie nawzajem.
– Policjanci, podejrzewając, że mają oni pretensje do mężczyzn, którzy wyszli wcześniej, podeszli do tych osób i próbowali ustalić, co się stało – mówi Jackowski.
Niczego jednak się nie dowiedzieli. Nikt ani słowem nie wspomniał im o bójce w sali i ciężko rannym Łukaszu.
ŁUKASZ O POMOC NIE PROSIŁ
Koledzy Łukasza Balewskiego uciekli przed swoimi oprawcami do miasta. W międzyczasie on sam czekał na pogotowie: najpierw w środku dyskoteki, schowany na zapleczu, potem przed klubem.
– Po wyjściu z budynku Łukasz B. podszedł do stojącej grupy osób, w której byli policjanci i jego znajomy z Iławy – mówi Jackowski. – Przywitał się z nimi i zaczął opowiadać o okolicznościach zdarzenia, w których doznał urazu oka.
Tak o bójce dowiedzieli się policjanci.
– Łukasz B. podczas przesłuchania wyjaśnił, że on osobiście przed przyjazdem karetki nie zwracał się do policjantów ze skargą, że został pobity. Jego zdaniem policjanci powinni usłyszeć jego rozmowę z kolegą – dodaje Jackowski.
Z policjantami rozmawiały dwie stojące z Łukaszem dziewczyny. Prosiły mundurowych o pomoc w przemyciu oka Łukasza.
– Policjanci, znając już okoliczności doznania obrażeń i widząc nadjeżdżającą karetkę pogotowia, odmówili wykonania czynności, które, ich zdaniem, powinien przeprowadzić tylko lekarz – komentuje Jackowski.
INTERWENCJA PRZED POGOTOWIEM
Jeszcze na miejscu, przed klubem, lekarz pogotowia zaczął opatrywać Łukasza Balewskiego. Do stojącej karetki podeszli policjanci. Pytali o obrażenia chłopaka.
– Obsługa karetki odpowiedziała patrolowi, że obrażenia mężczyzny będą znane po oględzinach w szpitalu – mówi Jackowski.
Przed 5:00 lekarz, który zajął się Łukaszem w szpitalu, zgłosił policji, że uszkodzenie oka jest ciężkie i ranny natychmiast będzie przetransportowany do olsztyńskiego szpitala.
Do akcji przystąpiła dochodzeniówka. W klubie, gdzie impreza miała się ku końcowi, zarówno właścicielka lokalu, jak i jego obsługa stwierdzili, że żadnego pobicia nie było. W poniedziałek, 25 grudnia, brat Łukasza, Marcin Balewski, złożył w iławskiej komendzie zawiadomienie o ciężkim pobiciu jego brata. Tego samego dnia policjanci zatrzymali dwóch z kilku mężczyzn, którzy go pobili.
MOGLI WYKAZAĆ INICJATYWĘ
O komentarz wyników postępowania poprosiliśmy samych zainteresowanych.
– Mimo wszystko uważam, że patrol policji mógł zainterweniować – mówi Łukasz Balewski. – Wiem, że nie mogli zapobiec temu, co się stało. W tej kwestii nie mam do nich żalu. Jednak wiem, że będąc na miejscu i wiedząc o tym, że dziura w moim oku to wynik pobicia, mogli reagować. Byli przecież świadkowie, sprawcy nie zdążyli się oddalić. Poza tym wiedziałem, kto mnie pobił. U góry na sali tanecznej było przecież potłuczone szkło, byli ludzie, którzy wszystko widzieli. Wystarczyło, żeby policjanci wykazali inicjatywę. Wiedzieli o przestępstwie. Wiem o tym, bo przeczytano mi ich zeznania. Dobry policjant nie czekałby na rozkaz, zgodnie z etyką nie pozostałby obojętny, chyba że dla policji liczy się tylko fakt zgłoszony…
Brat Łukasza, Marcin, nie kryje oburzenia.
– Wynik tego postępowania jest nie do przyjęcia – mówi. – Zresztą, szkoda słów...
Ze Sławomirem Ł. nie udało nam się skontaktować.
DYSKOTEKA NA CENZUROWANYM
Na polecenie komendanta Jackowskiego policja zebrała informacje na temat wszystkich odnotowanych incydentów w klubie Alex. Jak się okazuje, nie tylko pobicia są tam na porządku dziennym. Plagę stanowią kradzieże i niszczenie mienia. Stosowne pismo w tej sprawie otrzymał burmistrz Iławy. Nad dyskoteką Alex zawisło widmo odebrania koncesji na sprzedaż alkoholu. W praktyce oznacza to „śmierć” klubu.
– Uruchomiliśmy już stosowne procedury odnośnie odebrania właścicielowi dyskoteki Alex koncesji na sprzedaż alkoholu – mówi burmistrz Włodzimierz Ptasznik. – Właściciel lokalu otrzyma od nas pismo, na które powinien odpowiedzieć w ciągu dwóch tygodni. Trzeba mu dać szansę obrony. Możliwe, że ma on jakieś rozwiązania na poprawę bezpieczeństwa w lokalu i jego okolicy.
Okazuje się, że najwięcej zdarzeń miało miejsce przed samym klubem. W tych miejscach ochrona nie reagowała.
ZMIANY NA LEPSZE?
Od kilku tygodni w Alexie pracuje nowa, profesjonalna ochrona. Przede wszystkim nie można wyjść bez powodu z lokalu. Żeby wejść ponownie, trzeba wykupić bilet. Skończyły się też czasy, kiedy z butelkami czy kuflami można było chodzić po sali. Pijemy tylko przy barze lub lożach.
– Zatrudniłam nową, profesjonalną ochronę – mówi właścicielka dyskoteki Alex. – Poprzedni pracownicy nie sprawdzili się. Wiadomo, miejscowi to i więcej znajomych mieli. To z tym piwko, z tym setkę wypili. Był poważny problem z noszeniem przez nich jednakowych strojów. Nasza współpraca nie układała się najlepiej.
Jak było z porządkiem na sali?
– To, że do dyskoteki przychodziło dużo znajomych poprzednich ochroniarzy, oznaczało, że mieli oni po części „szczególne traktowanie”. Być może stąd te bójki – zastanawia się szefowa. – Jednak u nas nie było aż tak tragicznie. Większość awantur rozgrywała się na zewnątrz. W środku był w miarę porządek.
JUŻ ZAWSZE BĘDZIE INACZEJ
Łukasz Balewski miał marzenia. Chciał być zawodowym żołnierzem, pasjonuje się też samochodami. Przez 11 dni w Olsztynie walczono o jego wzrok. W kilka godzin po pobiciu przeszedł operację oka.
– Szkło wbiło się w rogówkę – mówi Łukasz. – Lekarze mówią, że to cud, że widzę.
Mimo wszystko uszkodzone oko już nigdy nie pozostanie sprawne. U Łukasza stwierdzono stały ubytek na zdrowiu. Praca w mundurze pozostanie już tylko marzeniem, a nawet praca mechanika stoi pod wielkim znakiem zapytania.
– Lekarze powiedzieli, że do końca życia nie mogę nic dźwigać – mówi Łukasz. – Możliwe, że czekają mnie kolejne zabiegi. Po urazie wewnątrz oka doszło do powikłań.
Łukasz był na badaniach w katowickiej klinice okulistycznej.
– Trzeba jeszcze miesiąc zaczekać, dać oku się wygoić – mówi Łukasz. – Potem kolejne badania, może zabiegi.
Chłopak wie, że jego życie nie będzie już takie samo.
MONIKA SMOLIŃSKA
Łukasz Balewski tuż po wyjściu z olsztyńskiego szpitala.
Jego oko już nigdy nie odzyska pełnej sprawności.