Zakład, w którym doszło do śmiertelnego wypadku, został zamknięty przez sanepid z powodu rażących naruszeń przepisów prawa żywnościowego. Gospodarstwo rolne działało nielegalnie! Musiało aż dojść do tragedii, żeby ciemne fakty ujrzały światło.
Działalność, jaką od paru lat Dominik P. z gm. Biskupiec prowadził w pomieszczeniu gospodarczym po byłym państwowym zakładzie w Bałoszycach, w ogóle nie została zgłoszona Państwowemu Powiatowemu Inspektorowi Sanitarnemu w Iławie.
– Zakład nie jest wpisany do rejestru zakładów żywnościowych i stąd nie był objęty naszym nadzorem – wyjaśnia Jolanta Labiś, dyrektor iławskiego sanepidu.
W związku z tym sanepid dopiero teraz, kiedy doszło do wypadku, skontrolował zakład. Wcześniej nie było tam kontroli, ponieważ Dominik P. nie zgłosił w sanepidzie prowadzenia produkcji w Bałoszycach.
SANEPID ZAMKNĄŁ ZAKŁAD
Gospodarstwo nie miało bieżącej wody i wentylacji. Pracownicy nie posiadali badań okresowych, szkoleń BHP ani nawet odzieży ochronnej!
– W związku ze stwierdzonym niewłaściwym stanem sanitarno-technicznym pomieszczenia produkcji kapusty kiszonej i ogórków, wydaliśmy decyzję zakazującą produkcję oraz wprowadzanie do obrotu wyprodukowanych w tym gospodarstwie środków spożywczych – dodaje Labiś.
Jak się dowiedzieliśmy, w Bałoszycach jedynie produkowano kiszone ogórki i kapustę. Póki co nie udało nam się potwierdzić, że nielegalna kapusta była wprowadzana do obrotu handlowego przez podobną firmę z Mierzyna, należącą do żony Dominika P. Na pytanie, dokąd trafiała kapusta z Bałoszyc – do jakich sklepów, barów, restauracji, stołówek – postaramy się odpowiedzieć w następnym wydaniu Kuriera.
Ś.p. Jana Goszcza, pracującego w silosie z kapustą, zabił najprawdopodobniej siarkowodór.
– Czy siarkowodór ma prawo pojawiać się przy prawidłowym kwaszeniu kapusty? – zapytaliśmy Janusza Dzisko, dyrektora Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie.
– Siarkowodór świadczy o procesach gnilnych – wyjaśnia dyrektor i przyznaje, że wszystkie zarzuty wobec bałoszyckiego zakładu złożą się na doniesienie do prokuratury.
KRYSTIAN RZUCI ŚWIATŁO
– W związku z tym, że sanepid stwierdził tak rażące nieprawidłowości, że zamknął zakład, nasza rola będzie polegała głównie na wymierzeniu kary – mówi Jacek Żerański, rzecznik prasowy Państwowej Inspekcji Pracy w Olsztynie. – Póki co, najważniejsze jest dla nas przesłuchanie tego młodego pana, który przebywa jeszcze w szpitalu. On, jako jedyny świadek zajścia, rzuci światło na sprawę.
– Sprawę bada policja, sanepid i inspekcja pracy. Na razie nie mogę powiedzieć, jakie zarzuty i komu zostaną postawione – informuje Sławomir Nojman, oficer prasowy iławskiej policji.
Nie udało nam się skontaktować z właścicielem zakładu Dominikiem P. Dzwoniliśmy nawet do firmy jego żony w Mierzynie. Tam poradzono nam kontaktować się z Bałoszycami. W gospodarstwie w Bałoszycach nikt telefonu nie odbierał. Kiedy pojechaliśmy na miejsce, okazało się, że nie zastaniemy tu szefa, bo zakład jest zamknięty.
Nie było również kierowniczki Doroty K. Dwukrotnie próbowaliśmy odwiedzić ją w domu w Bałoszycach, ale nie mieliśmy szczęścia jej zastać.
MAGDA MAJEWSKA
Bałoszyce. Mimo szybkiej akcji ratunkowej nie udało się
uratować Jana Goszcza, zatruł się siarkowodorem. Ucierpiał
także inny pracownik zakładu, który rzucił się koledze na
pomoc. W stanie ciężkim trafił do prabuckiego szpitala.
Teraz dochodzi do zdrowia.
Rodzina zmarłego zabierze głos
Odwiedziliśmy pogrążoną w żałobie rodzinę tragicznie zmarłego Jana Goszcza z Wiśniówka. Opublikujemy reportaż, w którym głos zabiorą Jego najbliżsi…