Marcin Woźniak
Oj ciężko pisać... Nie mogę poskładać myśli... Przed oczami widzę chwile, kiedy... Tadeusz Listkowski z pasją opowiada mi o tym, jak bardzo marzy o Iławie pięknej, silnej gospodarczo i rządzonej mądrze... Wielka lekcja „gospodarczego romantyzmu”, która nigdy już się nie powtórzy...
Poniedziałek, 20 czerwca br. Było około godziny 10:00. Dzwoni mój telefon.
– Słucham.
– Witam. Tadeusz Listkowski nie żyje – w słuchawce mówi Artur Fota z redakcji Kuriera.
– To niemożliwe!... – zamurowało mnie i nie umiałem wydobyć z siebie ani jednego słowa...
I ten dzień będę pamiętał zawsze...
Odszedł człowiek wielkiego formatu. Daleki, a jednak tak bliski. Człowiek, który nie wstydził się swojej przeszłości i z dumą o niej mówił. Miał czyste serce i... czyste ręce. Potrafił być krytyczny wobec PRL, ale także umiał dostrzec dobre strony minionej epoki.
Tadeusz Listkowski to człowiek nie na te czasy. Pisał o sobie:
„Miotają mną przeróżne uczucia na tle codzienności, a także przeszłości. W końcu ma się ten wiek i jakieś doświadczenia... Ale palca w tyłku nikomu nie będę trzymał. Och, przepraszam za brzydkie słowo... Chociaż śmierdzące interesy kwitną, a pecunia non olet, pieniądz nie śmierdzi. Balon napełniany do nieskończoności kiedyś pęka... Kto i co pęknie? Staram się ograniczać emocje na korzyść spokojnej refleksji”.
Te słowa opublikowane na łamach Kuriera w chwilę po ostatnich wyborach samorządowych (2002 r.), dziś nabierają nietuzinkowego znaczenia.
Tadeusz Listkowski zawsze starał się studzić moje emocje. Kiedy w 2000 roku wstąpiłem w szeregi iławskiej lewicy, wielokrotnie rozmawialiśmy o sprawach partii i jej ludziach. Nie jeden raz ostrzegał mnie przed wyrachowaniem moich starszych kolegów i konkretnie wskazywał na cwaniactwo niektórych z nich.
Z perspektywy czasu mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że Tadeusz Listkowski najlepiej znał iławską lewicę. Właśnie On znał ją od podstaw – i nie mylił się! Myślę, że miał wielu ideologicznych wrogów, ale doskonale sobie z nimi radził. Spotkałem takich, którzy mówili o Tadeuszu Listkowskim – NIKT. Dla mnie, i dla wielu, to był KTOŚ!
Różnie było w moich kontaktach z popularnym Listkiem. Potrafiliśmy ostro spierać się na argumenty i później z tych dyskusji wyciągać wnioski. Nie jeden raz mówiłem mu o moich przemyśleniach związanych z Iławą. O tym, że wkurza mnie Adam Żyliński, a potem, że mam dość dyktatorskich rządów Jarosława Maśkiewicza. On wtedy sięgał do barku i częstował mnie kieliszeczkiem doskonałego koniaku, a dyskusja trwała bardzo długo.
Przekonywał mnie do spojrzenia na sprawy Iławy ponad podziałami. Mówił wprost, ale w eleganckim stylu: „Marcin, bądź ponad sporami, ale mów o swoich wątpliwościach głośno. To twoje święte prawo, którego ja, w twoim wieku i w moich czasach, niestety nie miałem”.
Zawsze podkreślał siłę młodego pokolenia i przekonywał mnie do angażowania moich rówieśników w życie publiczne Iławy. „To w was młodych jest siła i nadzieja. Twoje pokolenie jest nadzieją!” – mówił z głęboką wiarą w sens tych słów.
Zawsze po spotkaniu z Tadeuszem Listkowskim czułem, że naładowałem akumulatory, które pozwolą mi zmieniać iławską rzeczywistość. Niestety czas pokazał, że stałem się niechcianym dzieckiem iławskiej lewicy. Niechcianym, bo stawiającym jakże banalne, ale i jakże trudne dla wielu pytania. Tę sytuację Pan Tadeusz również przewidział.
Miał doskonałą intuicję. Będzie mi bardzo brakowało spotkań z człowiekiem nieprzypadkowym, dla którego na pierwszym miejscu zawsze byli ludzie. Nie notable i prominenci, tylko zwykli obywatele. Listek rozmawiać potrafił z każdym.
Usłyszałem od Pana Tadeusza wiele dobrych słów o mojej działalności publicznej. Nie brakowało również przyjacielskiej reprymendy. Obiecałem mu kiedyś, że zrobię wszystko dla rozwoju Iławy – tak, żeby moje dzieci nie musiały z niej wyjeżdżać w poszukiwaniu pracy.
Obiecałem również, że zorganizuję młodych ludzi w słusznych sprawach dla naszego wspaniałego miasta i jego dynamicznego rozwoju. Słowa dotrzymam! Ze wszystkich moich sił.
W jednym z felietonów Tadeusz Listkowski napisał:
„Chętnie w charakterze utopisty wybrałbym się na wyspy szczęśliwe, gdzie funkcjonuje państwo idealne. Idealne w dziedzinie praw, rządów, stosunków między ludźmi... Może ktoś posiada odpowiedni statek...”.
Panie Tadeuszu! Jestem przekonany, że dopłynie Pan do swojej idealnej krainy.
Wiem jeszcze jedno: na pewno się tam kiedyś spotkamy i przy lampce koniaku powspominamy stare dzieje naszej ziemskiej przeszłości.
I wcale się nie żegnam. Odprowadzam tylko i składam hołd myślą moją... Liściu, do zobaczenia.
Marcin Woźniak