Szukał Janusza B., który był mu winien pieniądze. Wyłamał drzwi od mieszkania pani Krystyny. Nie słuchał żadnych wyjaśnień, pchnął kobietę na szafę, a potem na balustradę schodów. Agresorem był… Andrzej D., dyrektor jednego z iławskich przedsiębiorstw pracujących na publicznym majątku. W sądzie D. przyznał się do zarzucanego mu czynu. Zgodnie z wyrokiem musi teraz wmontować poszkodowanej nowe drzwi wraz z futryną.
Przypomnijmy. Iława, osiedle Podleśne, czerwiec 2008, wieczór. Pani Krystyna wzięła leki i położyła się na kanapę. Jej syn w tym czasie wyszedł do sklepu.
Tak tamten wieczór relacjonuje kobieta: „Zdążyłam ledwo co zasnąć, jak przebudził mnie huk. Myślałam, że coś się stało na korytarzu i szłam w kierunku drzwi, gdy przede mną stanął mężczyzna i krzyknął: Oddawaj pieniądze, gdzie jest k... twój mąż?! Tłumaczyłam, że jestem wdową i nie wiem, o co chodzi, ale ten człowiek nie reagował. Złapał mnie pod szyją za bluzkę, pchnął na szafę, a potem wychodząc wypchnął z mieszkania i pchnął na balustradę na klatce schodowej.”
Mężczyzna szukał Janusza B., który jest spokrewniony z panią Krystyną, jednak nigdy nie mieszkał pod tym adresem.
ODPIERAŁ ZARZUTY
Napastnika zbiegającego po schodach z czwartego piętra nie udało się zatrzymać synowi pani Krystyny. Po całym zajściu kobieta wezwała policję. Na miejscu zdarzenia ekipa dochodzeniowo-śledcza znalazła też wizytówkę, którą zgubił napastnik.
Sprawdziliśmy wówczas osobę z wizytówki. Andrzej D. okazał się dyrektorem jednego z dawnych państwowych iławskich przedsiębiorstw (dziś sprywatyzowanego), użytkujących publiczne jeziora i wydających zezwolenia wędkarskie.
Pół roku temu w rozmowie z nami D. mówił, że pytamy go o wydarzenia i rzeczy, o których nie ma w ogóle pojęcia.
TYLKO NARUSZYŁ MIR DOMOWY
Policja jednak doszła prawdy. Ostatecznie Andrzejowi D. postawiono zarzut naruszenia miru domowego. Sąd grodzki 12 grudnia nakazał mu do 20 stycznia wstawić nowe drzwi razem z futryną.
Gdyby czyn D. uznano za napaść lub włamanie, groziłoby mu do 5 lat więzienia.
– Pewnie gdyby ten człowiek nie był dyrektorem, to karany byłby za włamanie – mówi pani Krystyna. – Jego obrońca chciał od razu ugody i oferowali mi 400 złotych. Nie zgodziłam się. Czekam na nowe drzwi. Oby choć to zrobił, bo słowo „przepraszam” przez usta mu do dziś nie przeszło.
Zadzwoniliśmy do Andrzeja D. z prośbą o komentarz do sprawy.
– Nie chcę na ten temat rozmawiać – usłyszeliśmy od dyrektora, który po tych słowach się rozłączył.
JOANNA MAJEWSKA
Pani Krystyna pokazuje, jak trzymał ją napastnik