Pieniądz lubi ciszę. Przekonali się o tym reporterzy „Kuriera”, których wyproszono ze spotkania władz miasta z inwestorami. By opędzić się od dziennikarzy, burmistrz Maśkiewicz wezwał nawet... straż miejską! Ostatecznie radni z utajnionego spotkania dowiedzieli się mniej, niż z artykułu, który tego samego dnia ukazał się w „Kurierze”. Później okazało się, że inwestorzy nie byli jedynym tematem spotkania...
Spotkanie odbyło się na wniosek jednej z komisji rady w środę 17 grudnia, na 3 godziny przed rozpoczęciem kolejnej sesji Rady Miejskiej, w sali konferencyjnej ratusza. Wzięło w nim udział kilkunastu radnych, burmistrz miasta Jarosław Maśkiewicz oraz trzej przedstawiciele dwóch spółek, które planują inwestycje turystyczne na terenach przy ulicy Dąbrowskiego i Biskupskiej (na prośbę biznesmenów nie publikujemy ich personaliów).
Na spotkanie wybrali się też reporterzy „Kuriera”. Problem ich obecności na samym wstępie poruszył burmistrz Maśkiewicz pytając, czy przedsiębiorcom nie przeszkadza obecność mediów. Jak się okazało, obecność ta przeszkadzała i burmistrz wyprosił dziennikarzy z sali.
Najciekawsze wydarzyło się jednak już po wyjściu reporterów. Oto bowiem Jarosław Maśkiewicz wezwał miejskich strażników, by sprawdzili, czy nikogo nie ma na balkonie mieszczącym się na górze sali konferencyjnej!
Po spotkaniu o komentarz do zaistniałej sytuacji poprosiliśmy jednego z udziałowców spółki inwestorskiej. Oto, co usłyszeliśmy: – Panowie z prasy wybaczcie, ale znaleźliśmy się trochę w niezręcznej sytuacji. Gdy otrzymywaliśmy zaproszenie na przyjazd do ratusza, wiedzieliśmy tylko, że ma to być zwyczajne, robocze spotkanie. Tymczasem gospodarz spotkania nie uprzedził nas, że na sali będzie prasa. Byliśmy na tę okoliczność nieprzygotowani.
Spotkanie z inwestorami trwało zaledwie pół godziny.
TAJEMNICE HANDLOWE SEKRETARZA
Na sesji rady zarzut bezprawnego wyproszenia mediów ze spotkania z inwestorami postawił burmistrzowi radny Marcin Woźniak. Powołał się przy tym m.in. na zapis Konstytucji RP (art. 61), który zacytował we fragmencie:
„Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa. 2. Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu”.
– Burmistrz wyprosił media, choć i tak pewnie nie dowiedziałyby się one niczego więcej, co już wiedziały – mówił Woźniak.
– Stało się tak, ponieważ zaistniały przesłanki, że panowie będą pytać o sprawy wchodzące w zakres tajemnicy handlowej bezpośrednio i informacji dotykających dobra osobiste – odpowiedział w imieniu burmistrza sekretarz miasta Andrzej Dzieniszewski. – Dlatego burmistrz jako gospodarz obiektu pozwolił sobie wyprosić przedstawicieli prasy. Pan Woźniak odczytał artykuł z konstytucji, tylko nie do końca. Ominął część, która według mojej oceny i tutaj prawników, miała zastosowanie w tym przypadku.
Po czym sekretarz odczytał trzeci ustęp artykułu 61. Konstytucji RP. Cytujemy słowa sekretarza dosłownie: – Ograniczenie prawa, o którym mowa w ust. 1 i 2, może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych, na przykład tajemnica handlowa czy tajemnica przedsiębiorcy, oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa.
Po sesji sprawdziliśmy zapisy w konstytucji. Ku naszemu zaskoczeniu stwierdziliśmy, że sekretarz Dzieniszewski dodał od siebie kilka wyrazów w cytowanym fragmencie! Chodzi o słowa: „na przykład tajemnica handlowa czy tajemnica przedsiębiorcy”. Takich słów w konstytucji nie ma!
Dyskusję na sesji zamknął radny Woźniak: – Pan radny Jerzy Humięcki spytał jednego z przedsiębiorców, czy mógłby powiedzieć coś na temat finansów, o ile nie będzie to zagrożeniem dla tajemnicy handlowej. Potencjalny inwestor powiedział, że on nie musi odpowiadać na to pytanie. I faktycznie nie odpowiedział! Proszę państwa! Dziś „Nowy Kurier Iławski” drukuje więcej konkretnych informacji niż to, co usłyszeliśmy na porannym spotkaniu. Robienie otoczki strachu, niemówienia publicznie wszystkiego, co powinno się powiedzieć, a co jest w interesie mieszkańców, doprowadza do tego, że pan burmistrz na swoje osobiste polecenie zdecydował o tym, by straż miejska sprawdziła, czy zamknięte są drzwi na balkon, by nie wpuścić tam mediów – wyrzucał radny. – A na spotkaniu nie zostało powiedziane nic, co by zagrażało tajemnicy handlowej obydwu przedstawicieli grup inwestorskich.
UŻYTKOWANIE WIECZYSTE
W sprawie dwóch turystycznych inwestycji radni podjęli dwie uchwały – o oddaniu w użytkowanie wieczyste nieruchomości położnych przy ul. Biskupskiej i Dąbrowskiego. Pierwsza przyjęta została jednogłośnie, w głosowaniu nad drugą wstrzymali się radni Marek Lewandowski i Ryszard Zakrzewski.
Zgodnie z decyzją rady działki pod inwestycje nie zostaną sprzedane, ale oddane w użytkowanie wieczyste, co kosztować będzie inwestorów 25% wartości terenu. Do tego dochodzą roczne opłaty za użytkowanie.
Radni w dyskusji podkreślali, że forma przekazania inwestorom działek w użytkowanie, choć mniej dochodowa od sprzedaży, jest jednak bardziej bezpieczna dla interesów miasta.
Użytkowników wieczystych gruntów poznamy po przetargach, które odbędą się być może już w styczniu.
– Wszystkie zabezpieczenia przy przekazaniu gruntów muszą zostać określone już w specyfikacji przetargowej – zauważył radny Andrzej Kozielski jeszcze przed głosowaniem nad oddaniem ziemi przy ul. Dąbrowskiego. Ostrzegł też przed powtórzeniem błędu z cyplem po „Czapli”, który mimo sprzedaży przed kilkoma laty, nadal leży odłogiem. – Jak i to nie wypali, to mieszkańcy nam tego nie darują.
Burmistrz obiecał, że zabezpieczenia przekazania gruntów opracuje wraz z komisjami rady – rozwoju miasta oraz budżetową.
– Odzyskać ziemię od użytkownika wieczystego jest bardzo trudno, ale by ta inwestycja powstała, trzeba zaryzykować – powiedział jeszcze przed głosowaniem radny Ryszard Kabat.
WYKUP ZIEMNIACZANKI
Wróćmy do spotkania zamkniętego, które odbyło się przed sesją. Przepytanie inwestorów nie było bowiem jedynym jego punktem. Oto dalszy przebieg ważniejszych rozmów, który ustaliliśmy drogą nieoficjalną.
Jak po wyjściu biznesmenów poinformował radnych burmistrz, Ministerstwo Skarbu ogłosiło sprzedaż 65% akcji Zakładów Przemysłu Ziemniaczanego „Iława” S.A. Owe 65% to 341 tysięcy akcji o wartości 3,41 miliona złotych (po 10 zł za akcję).
Na wykup akcji złożonych zostało w ministerstwie 11 ofert, do dalszych rokowań zatwierdzono 5 ofert.
Okazało się, że burmistrz prowadził rozmowy na temat wykupu akcji zakładu. Na utajnionym spotkaniu przekonywał radnych, by w drodze uchwały upoważnili go do nabycia akcji. Głównym celem transakcji miał jednak nie być sam zakład, ale około 60 hektarów atrakcyjnych terenów, które do niego należą. Wykup, jak mówił burmistrz, dałby miastu nowe tereny pod inwestycje w cenie około 5 zł za metr kwadratowy.
Na spotkaniu jednak radni negatywnie ocenili pomysł. Obawiano się przede wszystkim słabej kondycji zakładu, problemów w branży oraz kłopotów z załogą.
WYKUP ZIEMI OD ZPZ
Na sesji, już oficjalnie, na temat wykupu akcji ZPZ w ogóle nie rozmawiano. Mówiono za to o pomyślnych negocjacjach z zarządem ziemniaczanki odnośnie wykupu od zakładu przez miasto 1,2 ha ziemi położonej między ul. Wojska Polskiego a torami kolejowymi. Na działce tej stoi niedokończony budynek kotłowni.
– Negocjacje były trudne. Zakład wycenił nieruchomość na 400 tysięcy, ale doszliśmy do porozumienia – mówił burmistrz.
Ostatecznie ustalono cenę ponad 16 zł za metr kwadratowy, co za całą działkę dało kwotę 200 tysięcy. Akt notarialny sprzedaży ma zostać podpisany jeszcze w tym roku. Na zakup tej nieruchomości burmistrz miał zgodę rady (w formie uchwały) już od roku.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Komentarz
CZYJA JEST IŁAWA?
Używanie metod śledczych do zdobywania informacji o sprawach publicznych jest kompletnie chore, a patrząc na przepisy prawa – sprzeczne z ustawową zasadą jawności gospodarki finansowej samorządu. Niestety taka sytuacja ma miejsce w wielu, zbyt wielu sprawach związanych z iławskim ratuszem obecnej kadencji.
Kolejny więc raz należy burmistrzowi Iławy zadać otwarte pytanie: co takiego stara się nerwowo ukryć w ciszy ścian i pod stolikiem, że sala posiedzeń plenarnych coraz częściej zmienia się w folwark?
Najwyższa pora zrozumieć panie burmistrzu, że w ten właśnie sposób na własne życzenie prowokuje pan do nieufności społeczeństwo, radnych oraz prasę.
A może Iława to już miasto prywatne?
JAROSŁAW SYNOWIEC
redaktor naczelny