Kamil Tessmer podczas wypoczynku na kempingu uratował życie topiącemu się wędkarzowi. Do zdarzenia doszło, gdy strażak był poza służbą. Na dodatek ma dopiero 2-letni staż i obecnie przygotowuje się do zawodu.
Wszystko wydarzyło się w poniedziałek rano. Kamil Tessmer (24 l.), jak każdego lata, wypoczywał w przyczepie kempingowej nad jeziorem Skarlińskim koło Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie mieszka.
– Obudziło mnie wołanie kobiety o pomoc – opowiada strażak. – Krzyczała, że ktoś się topi w jeziorze. Gdy wyszedłem na zewnątrz zauważyłem, że pływająca po jeziorze łódka jest pusta.
24-latek wspólnie z kuzynem swojej dziewczyny Szymonem Kłosowskim (16 l.) wsiedli w kajak i podpłynęli do łódki. Od brzegu dzieliło ją około 400 metrów. W wodzie znajdował się 66-letni Jerzy S. z Kurzętnika.
– Wszedłem do jego łodzi, a Szymon został w kajaku. Nie było łatwo, bo mężczyzna był mocno wycieńczony, ale udało mi się go wyciągnąć z wody i zabrać na brzeg – mówi Tessmer.
Chwilę później na miejscu pojawiły się straż pożarna i pogotowie ratunkowe. Wędkarz, choć był zmęczony i przemoczony, twierdził, że czuje się dobrze i nie chciał jechać do szpitala.
Jak poinformował nas Michał Błaszkowski, oficer prasowy nowomiejskiej straży pożarnej, wędkarz wpadł do wody, ponieważ stracił równowagę, gdy złamało się krzesełko, na którym siedział. Jerzego P. prosimy o kontakt z redakcją „Kuriera”.
Kamil Tessmer pracuje w iławskiej komendzie dopiero od dwóch lat i jeszcze przez rok będzie na tak zwanym okresie przygotowawczym do służby. Później trafi do służby stałej, jednak aby do tego doszło, musi otrzymać pozytywną opinię komendanta. Maciej Jasiński, szef iławskich strażaków, już zapowiedział, że bohaterski czyn 24-latka będzie miał wpływ na jego końcową ocenę.
KRYSTIAN KNOBELZDORF
Kamil Tessmer (24 l.) w trakcie wypoczynku
nad jeziorem Skarlińskim, uratował życie
topiącemu się wędkarzowi
Na ratunek Jerzemu P. przybyli także strażacy
z Nowego Miasta Lubawskiego wyposażeni w łódź.
Jednak gdy dojechali,
66-latek był już bezpieczny na brzegu
Ratownicy medyczni zbadali wędkarza.
Jerzy P. nie doznał żadnych obrażeń i nie zgodził się
jechać do szpitala na obserwację