Spotkanie burmistrza z mieszkańcami Kisielic, mimo że nie do końca planowane, ściągnęło tłumy ludzi, którzy nie kryli się ze swymi bolączkami i obawami.
Do spotkania doszło z inicjatywy Obywatelskiego Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego: – Nasze społeczeństwo boryka się z wieloma problemami, a nie wszyscy mieszkańcy mogą przybyć na sesję rady. Dlatego stworzyliśmy możliwość takiego właśnie spotkania – wyjaśnił tytułem wstępu Andrzej Lejmanowicz, przewodniczący tegoż stowarzyszenia na terenie powiatu iławskiego i kisielicki radny.
WZIĘTY Z ZASKOCZENIA
Burmistrz Tomasz Koprowiak, który miał wziąć udział w dyskusji z mieszkańcami pt. „Co z tą nasza polską gminą?”, był zdziwiony jego charakterem, gdyż, jak powiedział, myślał, że będzie tylko gościem na posiedzeniu wspomnianej organizacji.
– Wydaję mi się, że pan burmistrz już wystarczająco długo piastuje swoją funkcję, by odpowiedzieć na pytania wyborców bez specjalnego przygotowania – stwierdził Lejmanowicz.
STRACH PRZED PRYWATYZACJĄ?
Posiedzenie przybrało formę otwartej polemiki, a pytania do burmistrza szybko przerodziły się w oskarżenia. Jako pierwszy głos zabrał Roman Cholewka z Kisielic, znany ongiś m.in. jako wielki przeciwnik Koprowiaka w temacie zakładu utylizacji odpadów w Pławtach.
– Wciąż rosną podatki i opłaty za usługi, a płace i emerytury są bez zmian – mówił mieszkaniec. – Dlatego prywatyzacja Zakładu Usług Komunalnych budzi moje obawy przed kolejnymi podwyżkami. I czy funkcjonowanie gospodarki będzie faktycznie efektywniejsze?
Wypowiedź Cholewki pozostali mieszkańcy nagrodzili brawami. Czyżby przeciwników prywatyzacji było aż tak wielu?
Burmistrz próbował rozwiać te wątpliwości zapewniając, że ceny za usługi drastycznie nie wzrosną, gdyż gmina nadal będzie w jakimś stopniu dotować gospodarkę wodną i ściekową, a poza tym prywatny właściciel zawsze lepiej zadba o zakład, gdyż to będą jego pieniądze.
– Gmina nie będzie już przeprowadzać remontów i inwestycji na koszt podatnika, bo sprywatyzowany zakład sam będzie musiał zaciągać na nie kredyty – powiedział burmistrz.
– No właśnie, a te kredyty będziemy spłacać my, nikt inny – nie dawał za wygraną Cholewka.
– Długo tak można odbijać piłeczkę, czy lepsza budżetówka czy spółka ze 100-procentowym udziałem gminy, ale nam przecież chodzi o to, by ceny były jak najniższe – tłumaczył Koprowiak. – Nikt nie będzie obarczał mieszkańców opłatami, których nie dadzą rady udźwignąć!
NIE BYŁO MIESZKANIA
Cecylia Wojtczuk powiedziała, że burmistrza w ogóle nie przejmuje los jej biednej rodziny, bo gdy już znalazło się lokum, o które od dawna się ubiega, dostał je kto inny: – Ja nie zarabiam 6 tysięcy złotych i trzeba mi pomóc – stwierdziła kobieta.
– Nie przydzielamy mieszkań, ponieważ ruchu w mieszkalnictwie nie ma praktycznie żadnego – tłumaczył burmistrz. – Ostatnie mieszkanie, o które pani się starała, zostało przez komisję przyznane rodzinie z Biskupiczek, gdyż stwierdziliśmy, że tam jest sytuacja o wiele bardziej tragiczna. Póki co, nie mogę nic pani obiecać.
ZANIEDBANY ZYDLĄG
Mieszkańcy Zydląga, najstarszej dzielnicy Kisielic, przypomnieli, że nadal brodzą jak kaczki w błocie, gdyż nie ma tu asfaltu ani chodników, a gmina nic z tym nie robi.
– W gumofilcach mamy wychodzić do ronda? – oburzali się mieszkańcy. – A po podatek potraficie do nas przyjść! Tu zawsze jest wszystko pozarastane. Raz w miesiącu przyjedzie komunalka i trochę skosi, ale nawet śmieci nie pozbiera. Czy nam się naprawdę nic nie należy?
– Czy my tego z nadmiaru pieniędzy nie robimy? – odpowiedział pytaniem na pytanie burmistrz, który przyznał, że słyszy takie skargi na każdym zebraniu wiejskim. – Mam nadzieję, że takich skarg za dwa lata będzie naprawdę mniej.
Burmistrz miał tu na myśli wzbogacenie się gminy dzięki fermie wiatrowej, która ma tu niebawem powstać. Przypomnijmy: niemiecki przedsiębiorca ma zbudować elektrownię wiatrową za 40 milionów euro. Gmina będzie od niego pobierać 800 tys. zł podatku od nieruchomości rocznie. Mają znaleźć się więc pieniądze także na potrzeby mieszkańców Zydląga.
DIETA DO ZWROTU
Pewien pomysł na pozyskanie pieniędzy miał jeden z mieszkańców: – Wszyscy znamy sytuację radnego Kwaśniewskiego, który przez rok czasu pobierał nielegalnie dietę – mówił Wiesław Filipski z Kisielic. – Chciałbym się dowiedzieć, czy pan burmistrz wystąpi jakoś o te pieniądze. A przy okazji, czy ten radny może handlować masłem na terenie urzędu, jak to cały czas robi?
Na pytanie mieszkańca zdecydował się odpowiedzieć obecny na spotkaniu przewodniczący rady Janusz Więcek: – Sprawa Kwaśniewskiego trafiła do sądu. Odbyły się już dwie rozprawy, ale wyroku jeszcze nie znamy. Pan Kwaśniewski złożył oświadczenie, że w ciągu roku zwróci pieniądze wraz z odsetkami.
Przypomnijmy: radny Henryk Kwaśniewski stracił mandat, gdy został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za jazdę po pijanemu. Pomimo wyroku radny, nie przyznając się do tego, pobierał nieprzerwanie dietę. Teraz, zgodnie z wolą wyborców, znów zasiada w radzie – dokładnie od października zeszłego roku.
W kwestii rzekomego handlu masłem przez radnego na terenie urzędu, gdzie jest to zabronione, wypowiedział się burmistrz: – Powiem szczerze, że ja masła z żadnych pokątnych źródeł nie kupuję, ale uczulę radnego, jeśli coś takiego robi.
MAGDA MAJEWSKA