Konary drzew uszkodziły pomnik na cmentarzu. Właściciel domaga się naprawy postumentu od administratora. Ten nie wyraża na to zgody i odsyła klienta do swego ubezpieczyciela. Rozżalony klient oskarża także administratora o przywłaszczenie wyciętych drzew.
We wrześniu br. starostwo w Iławie wydało decyzję o usunięciu z cmentarza komunalnego przy ul. Ostródzkiej starych, chorych drzew i docięcie spróchniałych konarów. Wichura sprzed Wszystkich Świętych spowodowała, że spadające gałęzie oraz konary leżały na alejkach i między pomnikami. Nieszczęśliwie jeden z nich prawdopodobnie uszkodził grób rodzinny pana Andrzeja Komorowskiego.
NIEPRZYJEMNA PANI
– Mieszkam naprzeciwko cmentarza i grób odwiedzam bardzo często – mówi Andrzej Komorowski. – Widziałem, jak spadł ten wielki konar. To właśnie on uszkodził pomnik. Poszedłem od razu do administracji. Niestety spotkałem się tam z niemiłą obsługą. Pani, która była w biurze, wręcz arogancko się do mnie odzywała. Żadna rozsądna rozmowa nie wchodziła w grę.
Inaczej przebieg rozmowy opisuje pracownik administracji cmentarza.
– Wręcz przeciwnie, to ten pan był agresywny i z góry żądał naprawienia pomnika przez naszą firmę – mówi pani Beata, pracownik administracji cmentarza.
PISMO DO UBEZPIECZYCIELA
– Nie w naszym interesie jest naprawiać pomniki – wyjaśnia Jolanta Bartkowska, administrator cmentarza i szefowa firmy „Lazur”, która odpowiada za porządek na cmentarzu. – Wyjaśniliśmy temu panu, że musi złożyć pismo do naszego ubezpieczyciela. Jesteśmy ubezpieczeni od odpowiedzialności cywilnej i jeżeli zachodzą, co rzadko się zdarza, takie wypadki, to nasz ubezpieczyciel przejmuje sprawę i sam decyduje, czy wypłacić odszkodowanie. Tego nie rozumie pan Komorowski.
– Oni nawet mnie nie powiadomili, że mam uszkodzony pomnik – strofuje Komorowski.
– Z przyczyn fizycznych jest to niemożliwe – wyjaśnia dalej Bartkowska. – Nie mamy namiarów na rodziny pochowanych osób. Ludzie, gdy zauważą jakiekolwiek uszkodzenie, sami się do nas zgłaszają. Był taki przypadek jakiś czas temu, ale okazało się, że pomnik rozleciał się ze starości i ubezpieczyciel nie wypłacił odszkodowania.
W czasie wrześniowej wycinki drzew firma je usuwająca uszkodziła jeden z pomników.
– Naprawiła potem uszkodzenia na swój koszt – dodaje administrator.
WYCINKA KONTROLOWANA
– Zamiast wyciąć te stare drzewa, to wycinali zdrowe, by potem mieć drewno na opał – mówi Andrzej Komorowski. – Drewno zamiast oddać potrzebującym, tak jak to powinno być zgodnie z prawem, zostawili sobie. Całe hałdy leżą na placu tej firmy.
– Nie ma takiej możliwości byśmy sami bez zgody wycinali drzewa, tym bardziej zdrowe – wyjaśnia Jolanta Bartkowska. – Otrzymaliśmy zgodę od starostwa z konkretnie określoną liczbą drzew, które mamy wyciąć, a które poprzycinać.
Wcześniej starostwo określiło zasady wycinki i przeprowadziło analizę drzew. Nie ma tam zapisu, jakoby firma musiała oddać pocięte drzewa na opał dla jakiejś instytucji.
– To, co zrobi właściciel z usuniętym drzewem na jego terenie, to już jego sprawa – wyjaśnia Genowefa Brzuzy z wydziału ochrony środowiska w starostwie.
– Wycinka odbyła się na nasz koszt i na wszystko są stosowne dokumenty oraz faktury – kończy Bartkowska.
JOANNA MAJEWSKA
– Wycięli zdrowe, by mieli czym opalać firmę zimą – zarzuca iławian. Szefowa „Lazura” zaprzecza, że wycięła zdrowe drzewa.