– To był nieszczęśliwy wypadek, nie szukajcie sensacji – mówi ojciec postrzelonego mężczyzny. Polowanie było regulaminowe. Nikt z myśliwych nie był pijany. Oględziny miejsca zdarzenia wykazały, że pocisk odbił się o gałęzie i rykoszetem trafił w łydkę Aleksandra Sz. z Lubawy, który obsługiwał polowanie. Feralnym strzelcem był prawdopodobnie lubawski ksiądz.
– Ja nic nie wiem o jakimś polowaniu i wypadku, czy też jakimś postrzale – mówi ksiądz dziekan Tadeusz Breza, proboszcz lubawskiej parafii pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. – To jakaś pomyłka...
JEDNAK NIE POMYŁKA
O dziwo, gdy przytoczyliśmy duchowemu więcej faktów i szczegółów wypadku, to od razu sobie przypomniał.
– To był nieszczęśliwy wypadek – po chwili zastanowienia mówi proboszcz Breza. – Jeśli mówi pani, że ma dane z policji, to proszę ich dokładnie wypytać... Ja nic więcej nie mam do powiedzenia na ten temat! A czy to w ogóle jest warte, by o tym pisać, co...?
Czy warto? Do zdarzenia doszło 23 grudnia, jednak policyjne statystyki – dotąd podawane regularnie do prasy – przemilczały to. Wreszcie o zdarzeniu poinformowali nas sami mieszkańcy Lubawy. Ludzie, wskazując na brak publikacji na ten temat w Kurierze, jednocześnie zarzucili naszej redakcji, że „chronimy” księdza.
– W czasie kiedy doszło do tego zdarzenia, miałem dni wolne od służby, dlatego też informacja o tym zdarzeniu nie została przygotowana – tłumaczy Sławomir Nojman, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Iławie.
STRZELALI LEGALNIE
Polowanie było typowym regulaminowym odstrzałem zwierzyny w sezonie jesienno-zimowym. Odbyło się w dzień przed wigilią świąt Bożego Narodzenia. Wcześniej odprawiono także mszę świętą dla myśliwych.
Aleksander Sz. obsługiwał myśliwych i rozwoził ich na stanowiska. Znał dobrze zasady poruszania się po lesie. Stanął na tej samej linii, co myśliwi. Wystrzelona kula z broni księdza wróciła odbijając się o konary lub gałęzie i trafiła go rykoszetem w łydkę.
POSTRZELENIE? DROBIAZG!
– Naprawdę proszę nie robić sensacji i nie pisać o tym ani słowa, bo to bez sensu. Takie wypadki się zdarzają i nie ma tu nic dziwnego! – mówi matka postrzelonego Aleksandra Sz. z Lubawy, którego nie zastaliśmy w domu (był na badaniu kontrolnym u lekarza). – Odłamek kuli trafił go rykoszetem w łydkę i przeleciał na wylot. Jest wszystko w porządku i syn już normalnie chodzi.
– Jestem myśliwym od pięciu lat i już nie takie wypadki się zdarzały. Pamiętam, że kiedyś myśliwy sam zginął od kuli, którą wystrzelił. Wróciła i stało się nieszczęście – dodaje ojciec postrzelonego. – Robili tu już zresztą badania balistyczne i wiadomo już jaki był lot pocisku, od czego się odbił i dlaczego wrócił.
Badań balistycznych nie potwierdza jednak policja (?!). Przeprowadzono jedynie oględziny miejsca zdarzenia. Jeśli prokurator zarządzi powołanie biegłego, badania balistyczne zostaną dopiero wówczas przeprowadzone.
Broń myśliwska – gładkolufowa, z której pocisk trafił mężczyznę, załadowana była pociskiem kulowym typu breneka.
JOANNA MAJEWSKA
Identyfikacja nie jest prosta
Broń gładkolufowa w żaden sposób nie nadaje się do identyfikacji na podstawie odnalezionego pocisku – śrut czy breneka nie posiadają na sobie cech lufy – może być identyfikowana jedynie na podstawie łuski, co do zasady
tylko grupowo.
www.prawo.uni.wroc.pl/pliki/163
Policja ma głos
– Do zdarzenia doszło 23 grudnia 2006 roku w obwodzie koła łowieckiego „Ryś” w Lubawie, w lesie Borek koło Lubawy – mówi nadkomisarz Jan Juluk z iławskiej dochodzeniówki. – Prowadzący polowanie, zgodnie z procedurą, na miejsce zdarzenia wezwał policje i pogotowie. Ze strony policji przeprowadzono oględziny miejsca wypadku, zabezpieczono dowody oraz dotychczas przesłuchano większość świadków. Wszystko wskazuje na to, że kula, która wykonała rykoszet, pochodziła z broni księdza. Dotychczas nie wykonano badań balistycznych. O konieczności powołania biegłego z zakresu balistyki zadecyduje prokurator.
Postrzelenie uczestnika polowania najprawdopodobniej jest nieszczęśliwym wypadkiem losowym.
– Zarówno ksiądz jak i inni uczestnicy zdarzenia byli przebadani na zawartość alkoholu – mówi Grzegorz Wacławski, szef iławskiej dochodzeniówki. – Wszyscy badani byli trzeźwi. Polowanie w Borku było legalne, zgłoszone władzom koła łowieckiego.
MONIKA SMOLIŃSKA