Wracamy do zarzutów wobec tamtejszych policjantów. Ujawniamy szokujące fakty. Lekarze, a nawet prokuratorzy i sędziowie – lista płatnych ochroniarzy mafiozo Jana R. („Kulawego”) jest długa. Zatrzymani policjanci z Kisielic są ofiarami presji mediów. Prawdziwa korupcja była o wiele wyżej...
Zatrzymanie kisielickich policjantów miało być szybkie, głośne, spektakularne i zakończone sukcesem. Okazuje się wymuszone naciskiem mediów i oskarżycielskimi zeznaniami skruszonych gangsterów.
Ogólnopolskie gazety szeroko pisały o skorumpowanych sędziach, lekarzach, prokuratorach. Potwierdzały to zeznania przestępców. Komuś trzeba było postawić zarzuty. Najlepiej „krawężnikowi”.
GANGSTERZY ZEZNAJĄ
Najpoważniejsze oskarżenia padają pod adresami policjantów z... Kwidzyna.
– W 2002 roku, kiedy jeden z naszych wpadł na kradzieży auta, Jan telefonicznie instruował policjanta z Kwidzyna, że ma sprawie ukręcić łeb – czytamy w aktach sprawy przeciwko gangowi „Kulawego”. – Potem Jan podziękował policjantom.
Dodajmy, że przed 1999 rokiem Kisielice policyjnie podlegały pod Kwidzyn. Początków działalności gangu „Kulawego” należy dopatrywać się już w latach 80-tych. Przełożeni uczyli podległych sobie, jak robić, żeby było dobrze. „Kulawy” wiedział, jak trzymać ludzi na smyczy. Korupcja kwitła.
O komentarz poprosiliśmy rzecznika prasowego kwidzyńskiej policji. Ta odpowiedziała, że kiedyś owszem, kilku policjantów z ich komendy „nagrzeszyło”, ale to raczej nie w związku z „Kulawym”. Jednak na sto procent nie była pewna.
SĘDZIOWIE TEŻ „BRALI”
Karol L. – kuzyn żony „Kulawego” – o korupcji wśród „wysoko postawionych” zeznawał bez ogródek. Mężczyzna zeznał, że gdy w 2000 roku Jan R. trafił do aresztu (zwinięto go i jego goryli na południu Polski, gdzie popełnili napad), wszyscy dostali się za kratki, tylko nie ich szef. Na wolność wypuścili go dwaj sędziowie z Poznania. Obaj wzięli za to duże pieniądze.
Janowi R. już kilkakrotnie były stawiane zarzuty. Chodziło głównie o przemyt. Szef kwidzyńskiej prokuratury Mirosław Andryskowski potwierdza, że nawet oni prowadzili kilka postępowań przeciwko niemu. Wszystkie trafiły do sądu w Kwidzynie. Również sąd jeleniogórski skazał Jana R. na karę więzienia. Nigdy jej jednak nie wykonano. Nie pozwalał na to stan zdrowia skazanego (m.in. połowiczny paraliż po wypadku samochodowym).
BIEGLI SĄDOWI
Oficjalnie mówi się o biegłych sądowych będących na usługach szefa gangu. Już nieoficjalnie mówi się o niepracującym już w zawodzie iławskim lekarzu, będącym niegdyś takim biegłym. Najprawdopodobniej to on kilka lat temu wystawił na potrzebę sądu opinię o zdrowiu Jana R.
– Jak przeczytałem tę opinię, to pomyślałem: „Boże, ten facet powinien być trupem” – powiedział nam anonimowy rozmówca. Przypominamy, że „odpowiednia” opinia biegłego lekarza może skutecznie uchronić skazanego przed więzieniem.
Na cztery sprawy karne R. w Kwidzynie odnośnie przemytu, przechowywania kradzionych samochodów i nielegalnego przekraczania granicy – skazany ani razu nie dostał odsiadki, a tylko płacił grzywny.
POLICJANCI
Zarzuty przeciwko kisielickim policjantom są poważne. Gorzej z dowodami. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że rzekome łapówkarstwo to „odmowa obsłużenia przez policjanta kolizji drogowej”. Rzekomo mundurowy chciał za to pieniądze.
Fikcyjne kolizje do końca takimi nie były. Wszystkie oficjalnie zgłaszano pod 997. Policjanci na miejsce zdarzenia jechali z rozkazu. Zarzuca się im jednak „brak zdjęć miejsca zdarzenia i brak przesłuchiwanych świadków”. Okazuję się, że owe kolizje nie wymagały takowej dokumentacji. Nie były sporne – uczestnicy dogadywali się sami. Policja sporządzała jedynie notatkę służbową i dla ubezpieczyciela.
NIE PRZESZKADZAĆ
Z zeznań świadków wynika, że policjanci z Kisielic mieli przede wszystkim udawać ślepych i głuchych.
– Policjanci z Kisielic nigdy nas nie kontrolowali – czytamy w aktach sprawy. – Wręcz doszło do tego, że jak któryś z nas jechał na przykład z przyczepką z papierosami, to udawali, że nas nie widzą.
O ciemniejszej stronie życia „Kulawego” wiedzieli wszyscy mieszkańcy Kisielic. Mało kto podejrzewał jednak, że ów gminny radny (!) i społecznik jest szefem największej grupy przestępczej w Polsce i że z jego rozkazu mogą ginąć ludzie.
PROKURATURA
Rzecznik prokuratury w Białymstoku przyznaje, że chodzi przede wszystkim o dowody. Łatwiej jest postawić zarzuty zwykłemu policjantowi, niż uchylić immunitet sędziemu.
– Nie mogę ani potwierdzić, ani wykluczyć kolejnych zatrzymań – mówi Janusz Kordulski, rzecznik białostockiej prokuratury. – Nie mogę też potwierdzić, czy w sprawę zamieszani są inni funkcjonariusze publiczni. To ze względu na dobro śledztwa, które wciąż jest otwarte.
MONIKA SMOLIŃSKA
Media wskazują
Jeden z najgroźniejszych w Polsce gangów, kierowanych przez inwalidę na wózku Jana R. („Kulawy”), miał na usługach sędziów i lekarzy, którzy przez lata chronili szefa przed odpowiedzialnością karną. Szokujące fakty dotyczące współpracy gangu z lekarzami i przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości ujawnili skruszeni przestępcy w sobotę, podczas toczącego się w Elblągu procesu zorganizowanej grupy przestępczej z Mazur. Z zeznań byłych członków gangu wynika, że słynny z okrucieństwa szef gangu już dawno mógł trafić za kratki, gdyby nie skorumpowani sędziowie i lekarze tuszujący jego przestępstwa. (źródło: „Życie Warszawy” 06.11.2006)
Komentarz
Zarzuty dla zwykłych policjantów nie są sztuką. Prawdziwym sukcesem będzie wykazanie korupcji na szczycie. Lekarze, sędziowie, pogranicznicy – bez ich pomocy przemyt alkoholu, narkotyków i papierosów nie byłby możliwy. Bez ich pomocy gangster nie wymigałby się od więzienia.
Monika Smolińska