Całonocne balangi z udziałem nieletnich, śpiewy, krzyki, wyzwiska i bijatyki spędzają sen z powiek Urszuli Kuś, mieszkającej nad remizą strażacką. Taka sytuacja trwa już wiele miesięcy. W imprezach tych bierze udział sam prezes OSP i prabucki radny – Mirosław Stępka. Ostatnio polała się tu nawet krew...
Urszula Kuś pochodzi z rodziny strażackiej. Nad remizą przy ul. Reymonta w Prabutach mieszka od 57 lat. Swego czasu bezinteresownie udzielała się w OSP. Jej mąż, zanim rozpoczął pracę w zakładzie kominiarskim, też był strażakiem. Kiedyś przepełniała ich duma, że przyczyniają się do ratowania życia, a teraz wstyd im za zachowanie prabuckich strażaków.
GROZIŁ, ŻE JĄ ZABIJE
Świetlica strażacka w remizie zaczęła powoli stawać się miejscem całonocnych imprez zakrapianych alkoholem, nierzadko prowadzących do kłótni i bójek. Widok wychodzących z remizy zataczających się 17-latków dawno przestał dziwić mieszkańców ul. Reymonta.
– Nie dość, że pili i hałasowali, to zaczęli kraść paliwo, a strażackie wozy służyły im prywatnie na nocne eskapady. Poinformowałam o tym Mirosława Stępkę, prezesa OSP oraz naczelnika, ale mnie zignorował – twierdzi pani Kuś.
Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. W listopadzie ubiegłego roku o zachowaniu strażaków poinformowała Bogdana Pawłowskiego, burmistrza Prabut. Ten zorganizował wspólne spotkanie ze strażakami.
– Przedstawiłam swoje żale na strażaków i prośbę o zabezpieczenie wejścia do mieszkania, ale burmistrz tego nie przyjął. – mówi Urszula Kuś. – Powiedział, że to sprawa dla prokuratora. Podobno w międzyczasie Mirosław Stępka groził pani Kuś. – W noc sylwestrową, podczas fajerwerków, podszedł do mojej córki, złapał ją za chabety i powiedział: “Przekaż tej k..wie, swojej matce, żeby się nie wpier....ła, bo ją zabiję! Powiedziałam o tym na walnym zgromadzenie strażaków, na którym gościem był także burmistrz, ale nikt się tym wtedy nie przejął
ALBO ZGODA, ALBO EKSMISJA
Pod koniec marca tego roku doszło do konfrontacji między zarządem OSP a Urszulą Kuś, w którym uczestniczył burmistrz Pawłowski.
– Myślałam, że w końcu zapadną jakieś konkretne ustalenia, ale ku mojemu dziwieniu burmistrz powiedział, że jak nie chcę stracić mieszkania, to lepiej, żebym nie utrudniała strażakom życia – mówi kobieta.
Burmistrz Pawłowski mówi z kolei: – Nic takiego nie powiedziałem! Zależało mi, żeby konflikt między stronami został zażegnany. Państwo Kuś mieszkają w budynku OSP. Uważam, że strażacy, dbający o dobro i bezpieczeństwo mieszkańców, pełnią w tym sporze rolę nadrzędną. Powiedziałem wówczas, że jeśli nie uda się rozwiązać konfliktu, to może należałoby zastanowić się nad zapewnieniem państwu Kuś innego lokum, bo przecież nie przeniesiemy remizy! Pan Kuś i pan Stępka obiecali wówczas, że uczynią wszystko, żeby zażegnać konflikt.
KREW SIĘ LAŁA
Sprawa na trochę przycichła. Aż do zeszłego piątku: – Wróciłam z pracy około 14-tej – relacjonuje Urszula Kuś. – Usłyszałam krzyki, więc zajrzałam do świetlicy. Strażacy byli kompletnie pijani. W dodatku doszło między nimi do bójki. Jak zobaczyłam, że jeden z mężczyzn ma zakrwawioną twarz, pobiegłam do siebie na górę i zadzwoniłam do urzędu. Burmistrza akurat nie było, więc powiadomiłam sekretarza Jędrzeja Krasińskiego. Przyjechał natychmiast wraz z wiceburmistrzem Wojciechem Dołęgowskim. Akurat wychodził z remizy kompletnie pijany 17-latek, więc na własne oczy zobaczyli, co tu się wyprawia!
Urzędnicy nakazali spokój i opuszczenie świetlicy. Towarzystwo się rozeszło. Krwawiącego mężczyznę zabrała policja. Po nietrzeźwego prezesa Mirosława Stępkę przyjechali synowie.
– Kiedy pan zastępca z sekretarzem odjechali, cześć uczestników tej libacji przeszła na drugą stronę ulicy i groziła, że wezmą siekiery i zrobią z nami porządek – dodaje pani Kuś.
WIESZA NA NAS PSY
Innego zdania jest druga strona konfliktu: – Pani Kuś od dwóch lat toczy walki ze strażą – mówi prezes i radny Mirosław Stępka. – To nie jest jej posesja, a rządzi się jak u siebie i jeszcze wiesza na nas psy. Wyciąga takie brudy, że mam przez nią piekło w rodzinie! Jeśli chodzi o ten feralny piątek, to rzeczywiście nie jesteśmy idealni. Wypiłem, ale nie byłem “zachlany”, jak ona twierdzi. Miałem akurat wolny dzień i przyjechałem do straży, by naprawić światło. Nie moja wina, że dwóch porywczych strażaków do siebie skoczyło. Było trochę głośno, ale w małym pomieszczeniu, gdzie przebywa wiele osób, trudno wyobrazić sobie ciszę. To nie jest posesja pani Kuś, ale ona chyba tak uważa. W niedzielę na przykład po zawodach strażackich chłopcy chcieli zrobić grilla, ale pani Kuś zaprosiła rodzinę i zajęli całe podwórko.
POPROSI O DYMISJĘ
– Jutro odbędzie się w urzędzie spotkanie z zarządem OSP w celu wyjaśnienia sprawy – mówi burmistrz. – Poproszę pana Stępkę o złożenie dymisji.
Jaka to będzie decyzja i czego miałaby dotyczyć dymisja, napiszemy za tydzień. O dalszych losach pani Kuś i strażaków poinformujemy w następnych wydaniach.
MAGDA MAJEWSKA
– Jak tylko zobaczyłam, że jeden z mężczyzn ma zakrwawioną twarz, pobiegłam do siebie na górę i zadzwoniłam do urzędu – relacjonuje Urszula Kuś.