Martwy mężczyzna leżał w zaroślach między ogrodzeniem otaczającym szpitalny teren od strony ul. Brzozowej a pomieszczeniem gospodarczym obok stacji dializ. Stanisław L. tydzień wcześniej został przywieziony karetką do szpitala z ośrodka w Rucewie, jednak – jak mówi nam kierownik Renata Gólcz – mimo poważnych zaburzeń psychiatrycznych, nie został przyjęty na oddział. Sprawę bada prokuratura.
W sobotnie popołudnie bawiąca się w okolicy grupa 10-latków poinformowała przebywającego w pobliżu ratownika transportu medycznego o leżącym w trawie człowieku, wskazując miejsce za garażem.
– Chłopcy podeszli do mnie i poinformowali, że z daleka widzą, że chyba ktoś tam leży – relacjonuje Karol Jabłoński, ratownik i prezes Iławskiej Grupy Ratownictwa. – Pomyślałem, że ktoś może potrzebować pomocy, dlatego wziąłem podręczny sprzęt ratowniczy i pobiegłem sprawdzić, co się stało.
ZNALEŹLI ZWŁOKI
Niestety na ratunek było już za późno: w zaroślach leżał martwy mężczyzna w daleko posuniętym stopniu rozkładu (upały). Policjanci zabezpieczyli miejsce zdarzenia, a technicy kryminalistyki przeprowadzili szczegółowe oględziny pod nadzorem prokuratora. Zwłoki zabezpieczono do sekcji, która odbyła się w poniedziałek.
– Biegły stwierdził wstępnie, że przyczyną śmierci były istniejące przed zgonem schorzenia wewnętrzne – informuje Jan Wierzbicki, prokurator rejonowy. – Jeszcze nie wiem, w jakich okolicznościach doszło do tego, że mężczyzna znalazł się w danym miejscu, natomiast jeżeli chodzi o bezpośrednią przyczynę zgonu, to z opinii biegłego wstępnie wynika, że nie ma tutaj udziału osób trzecich. Nie stwierdzono urazów czy czegoś, co by wskazywało, że mamy do czynienia ze zgonem gwałtownym.
Do naszej redakcji zgłosiła się kierownik ośrodka dla osób bezdomnych w Rucewie (gmina Zalewo). Poinformowała nas, że denat to 65-letni Stanisław L. z Iławy.
– Policja przywiozła tego pana do nas 15 maja – opowiada. – Od razu dostał ataku padaczki, więc funkcjonariusze wezwali karetkę. Ratownicy zrobili zastrzyk i pan Stanisław został w ośrodku. Następnego dnia poszedł do sklepu. Po dwóch czy trzech godzinach obcy ludzie znaleźli go leżącego w rzepaku i wezwali policję, która poinformowała nas o wszystkim. Przywieźliśmy pana L. do nas, ale było źle, więc wezwaliśmy karetkę, która zabrała go na oddział psychiatryczny w związku z tym, że cierpiał na zespół odstawienny i nie było z nim kontaktu.
TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ
Jak mówi nam kobieta, zdziwiła się, kiedy otrzymała telefon ze szpitala, że ma zabrać 65-latka do ośrodka.
– Zadzwoniłam na policję, żeby zapytać, co mam zrobić. Powiedziano mi, że nie mam obowiązku, by zabierać tego mężczyznę z powrotem – opowiada Gólcz. – Pojechałam do szpitala i powiedziałam to lekarzowi, który jednak nalegał, żebym wzięła pana L. do ośrodka. Powiedziałam, że ten człowiek nie jest ubezwłasnowolniony i skoro według doktora jest zdrowy, to niech go wypuszczą.
Kobieta wyszła ze szpitala i z samochodu razem z dwoma towarzyszącymi jej mężczyznami obserwowała rozwój sytuacji. Jak mówi, lekarz przysłał 65-latka do ich auta.
– Pan Stanisław powiedział nam, że przyszedł tu po transport do Iławy – opowiada Gólcz. – Był w takim stanie, że nie wiedział nawet, gdzie się znajduje. Zaprowadziliśmy go z powrotem na izbę przyjęć, gdzie pani zadała mu kilka pytań, a później kazała czekać na lekarza. Wróciliśmy do auta. Do budynku weszła ochrona i wyprosiła pana Stanisława. Wyszedł, a za nim ruszyła karetka, po czym... zniknął nam z oczu.
Kobieta mówi, że razem z mężczyznami od razu przeszukiwała teren. Trwało to około 2 godzin, aż doszli do wniosku, że mężczyzna został zabrany przez ratowników.
– Kiedy policja poinformowała mnie, że znalazła zwłoki pana Stanisława, byłam w szoku – mówi Gólcz.
Zapytaliśmy Wierzbickiego, czy prokuratura bada opisane przez kobietę okolicznościach.
– Badamy ten wątek – zapewnia prokurator. – Na ten moment mogę powiedzieć tyle, że to prawda, ten pan był w szpitalu. Badamy, co wydarzyło się dalej.
MARIUSZ BRZOZOWSKI
KATARZYNA POKOJSKA
Iława, teren szpitala powiatowego.
Ciało w stanie rozkładu leżało w zaroślach
za tym garażem widocznym po prawej.
Policjanci z drogówki zabezpieczali miejsce znaleziska