Matka 17-letniego Damiana G. – który jest podejrzany o kradzież samochodu, którym potem miał wypadek – oskarża policję, że nie powiadomiła jej, iż jej syn leży w szpitalu. Kobieta uważa też, że policja w ten sposób zemściła się na niej, bo już wcześniej złożyła skargę na ich pracę.
– Jeśli policja tak bardzo zna syna, to czemu mnie nie powiadomiła o tym, że po wypadku leży w szpitalu? – pyta Jadwiga Żmijewska, matka 17-letniego Damiana G. z Iławy, pseudo „Szogun”.
TELEFON MILCZAŁ
Chłopak tydzień temu w okolicy Kamienia Dużego pod Iławą miał wypadek. Jechał samochodem, który pochodził z kradzieży.
– Sprawca z otwartego domu we wsi Wonna w gminie Biskupiec zabrał kluczki od forda couriera i odjechał – mówi Tomasz Skoneczka, naczelnik sekcji kryminalnej nowomiejskiej policji, która prowadzi sprawę. – Nie możemy wciąż jeszcze przesłuchać Damiana G., bo jego stan zdrowia na to nie pozwala.
Damian w tamten sobotni wieczór (15 września) pojechał ze znajomymi na dyskotekę do Wonny.
– Nie pierwszy to już raz – mówi matka. – Zawsze do mnie dzwonił, albo wysyłał sms-a gdzie jest i o której wróci. Jak zostawał na noc u kolegów w Wonnie, to też mnie informował. Gdy nie wrócił do domu, do niedzielnego wieczora, zaczęłam się niepokoić. Jego telefon też milczał.
NIE POWIADOMILI,
BO NIE BYŁ ZATRZYMANY
– Dopiero w poniedziałek późnym popołudniem udało mi się skontaktować z kolegami syna i to od nich dowiedziałam się o wypadku syna i o tym, że jest w szpitalu – dodaje kobieta.
Matka przyznaje, że Damian nie jest aniołkiem i nieraz wszedł w konflikt z prawem.
– Jak coś gdzieś ukradną, to policja zaraz jest u nas w domu. Wiedzą, gdzie zapukać – wypomina matka.
– Formalnie Damian G. nie był osobą zatrzymaną – wyjaśnia Waldemar Jackowski, zastępca komendanta iławskiej policji. –Ma ukończone 17 lat, więc wedle prawa jest już traktowany jako osoba dorosła. W takim przypadku nie mamy obowiązku powiadamiać rodziny, chyba że na jego prośbę.
Jak mówi komendant, Damian trafił do iławskiego szpitala około godziny 9:30 i był traktowany jako osoba nieznana.
– Nie miał przy sobie żadnych dokumentów – dodaje Jackowski.
SZPITAL MIAŁ OBOWIĄZEK?
Około godziny 10 na sali szpitalnej pojawili się policjanci. Rozpoznali Damiana G., jednakże nie był on, jak mówił Jackowski, zatrzymany i prawną opiekę nad nim pełnił wciąż szpital.
– Informacje o personaliach chłopaka zostały przekazane lekarzowi prowadzącemu – mówi Jackowski. – Jego zatem zadaniem było powiadomić rodzinę, że na oddziale przebywa dana osoba po wypadku.
– Naszym priorytetem było ratowanie zdrowia i życia tego młodego człowieka – mówi Przemysław Ramel, dyrektor ds. lecznictwa w iławskim szpitalu. – Był to dzień ostrego dyżuru szpitala. Administracja nie pracuje w niedziele, więc gdy stan pacjenta był już stabilniejszy, mogliśmy pomyśleć o sprawach służbowych. Rozumiem, że na wszelkie zabiegi u nieletniej osoby potrzebna jest zgoda prawnego opiekuna, rodzica, ale dla lekarza ważniejsze jest ratowanie życia i mamy taki właśnie obowiązek.
Ramel dodaje, że poinformowano matkę dopiero wtedy, gdy potwierdziły się niedzielne informacje policji o personaliach nieletniego – w poniedziałek.
Kobieta jednak, jak wspomnieliśmy, wcześniej dowiedziała się o synu od jego znajomych.
JOANNA MAJEWSKA