Wanda G. z Iławy czuje się oszukana. Lokator, który wynajmował od niej mieszkanie na Lipowym Dworze, narobił 50 tysięcy długów. Zrozpaczona kobieta poprosiła naszą redakcję o pomoc.
– Dałam ogłoszenie do Kuriera, że oddam w najem mieszkanie na ulicy Sikorskiego – opowiada Wanda G. – Zgłosił się Mariusz W. ze swoją przyjaciółką, która jest lekarzem w Iławie. Obejrzeli mieszkanie razem i byli na nie zdecydowani.
POŻYCZKA W IZRAELU
Mariusz W. jest żydem i nie ma w Polsce zameldowania. Jednak to z nim pani Wanda zawarła umowę najmu.
– Przyszedł do mnie w październiku 2007 roku i zapytał, czy może zacząć mi płacić dopiero od stycznia – kontynuuje pani Wanda. – Powiedział, że złożył wniosek o pożyczkę na założenie własnej działalności w Izraelu, a sam pisze scenariusze do filmów. Zgodziłam się.
Tu zaczęło się okłamywanie.
– Jest mi dziś winien 50 tysięcy – wyznaje pani Wanda, a po policzkach płyną jej łzy. – Oni mnie tak oszukali…. W 2008 roku Mariusz mówił, że zaciągnął kredyt w szeklach i jacyś żydzi wpłacili je na lokatę, a on będzie mógł je zamienić dopiero w listopadzie. To było skomplikowane, a ja w to wszystko wierzyłam!
NIEZAPŁACONE RACHUNKI
Jak opowiada pani Wanda, partnerka W. mieszkała tam tylko jakiś czas. Gdy się wyprowadziła, mężczyzna przestał płacić rachunki.
– Nie wiedziałam, że on przestał je płacić – kontynuuje. – Przez przypadek byli u nas w domu z gazowni i powiedzieli, że tam gaz jest odcięty od jakiegoś czasu. To było na początku 2009 roku, a jeszcze w wigilię W. i pani doktor byli u nas podzielić się opłatkiem. O niczym nie powiedzieli…
Jak się okazało nie tylko za gaz narosło długów.
– Pani doktor na początku mówiła, że on nam odda te pieniądze za nieopłacone rachunki, a potem powiedziała, że ją ten facet też oszukał i nie chce mieć z nim nic wspólnego – mówi pani Wanda. – Ja mam tylko 700 złotych emerytury. Nie mam za co żyć. Powinnam też kupić lekarstwa na serce, a nie mam ani grosza.
ZGŁOSIŁA POLICJI
Iławianka wyznała też, że lokatorzy poniszczyli jej mieszkanie, co zgłosiła na policji.
– Policjanci byli u pani doktor w mieszkaniu. Tam go nie zastali, a ona mu doniosła, że go szukają – opowiada. – Wtedy on do mnie zadzwonił i powiedział, żebym nie robiła nic pochopnie, bo za dwa dni przyjedzie i wszystko zostanie uregulowane. Wtedy wycofałam oskarżenie, ale pieniędzy na oczy nie zobaczyłam.
Pani Wanda ma pisemną umowe najmu oraz podpisane później przez Mariusza W. zobowiązanie do spłacenia długu. Wszystkie papiery na nic. Sam telefonu nie odbiera.
Zapytaliśmy Pawła Cywińskiego z firmy windykacyjnej „Polaris”, czy zajął by się ściągnięciem opisanego długu. Gdy dowiedział się, że mężczyzna nie jest zameldowany w Polsce, zrezygnował z wyzwania.
Pani Wanda zapowiada, że skieruje sprawę do sądu.
NATALIA ŻURALSKA
Wanda G. jest załamana.
Za swoja łatwowierność zapłaciła w złotówkach