Na sesji iławskiej Rady Miejskiej pojawili się reporterzy telewizji POLSAT. To tylko zdopingowało radnych do zadawania trudnych pytań burmistrzom miasta. Ci z kolei oraz ich poplecznicy całą ogólnopolską aferę wokół swoich osób zrzucili na... Jarosława Synowca, redaktora naczelnego „Kuriera”!
Zaczęło się od pytań, jakie burmistrzowi Jarosławowi Maśkiewiczowi zadali dwaj radni – Maciej Rygielski z PO oraz wiceprzewodniczący Marcin Woźniak (bezpartyjny).
Woźniak poprosił o skomentowanie sprawy artykułów prasowych na temat nowego zarządcy miejskich cmentarzy w Iławie.
Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu „Kurier” podał, że od nowego roku po wygranym przetargu cmentarzami na zlecenie ratusza zarządza firma szwagierki sekretarza miasta Andrzeja Dzieniszewskiego, zaś siedziba tejże firmy zarządzającej mieści się w domu Dzieniszewskiego.
– Artykuł ten odbił się szerokim echem, dlatego prosiłbym o wyjaśnienia – interpelował Woźniak.
Rygielski z kolei pytał nie tylko o ten sam temat, co Woźniak, ale także o reportaż, jaki w ubiegłym tygodniu ukazał się w telewizji POLSAT. Reportaż w programie „Interwencja” dotyczył wiceburmistrza Henryka Lisaja i jego żony, która jako jedyna kandydatka dostała po konkursie pracę w podległej ratuszowi jednostce.
– Proszę także burmistrza o wyjaśnienie, dlaczego proces karny w jego sławetnej „sprawie lubawskiej” tak się ślimaczy – dodał radny Rygielski.
Tego dnia obradom w ratuszu przyglądali się reporterzy POLSATU, którzy przygotowują kolejny materiał na temat kontrowersyjnych interesów osób rządzących Iławą.
CMENTARZ I LEWE FAKTURY?
Komentując sprawę nowego zarządcy cmentarzy, burmistrz Jarosław Maśkiewicz po prostu zaatakował poprzedniego zarządcę, przedsiębiorcę Piotra Więckowskiego z firmy „Eltel”, którego skargi poruszał we wspomnianym artykule „Kurier”.
– Obowiązują procedury przetargowe. Jeśli komuś coś się nie podoba, to jest arbitraż przy Urzędzie Zamówień Publicznych – mówił Maśkiewicz. – Jeśli ktoś odwołania nie składa, a swoje żale wylewa przez środki masowego przekazu, a może i politycznie, różnie to można odczytywać.
– Nie odwoływałem się, bo gdybym nawet w odwołaniu wygrał, to efekt tego byłby taki, że odczułbym to negatywnie finansowo ze strony miasta – powiedział nam Piotr Więckowski, którego poprosiliśmy o komentarz do wypowiedzi burmistrza.
Jeśli chodzi o miejskie cmentarze, to będzie i zlecona przez Maśkiewicza kontrola.
– Zleciłem szczegółową kontrolę realizacji umowy przez poprzedniego zarządcę i obecnego do lutego tego roku włącznie – zapowiedział burmistrz. – Już stwierdza się, że są zafakturowane rezerwacje miejsc grzebalnych poza budżetem miasta.
Maśkiewicz zapowiedział, że jeżeli wstępne zarzuty się potwierdzą, wówczas „podejmie dalsze kroki”.
Czy ma pan coś wspólnego z fakturowaniem rezerwacji cmentarnych miejsc poza budżetem miasta? – zapytaliśmy szefa „Eltelu”.
– Nie mam z tym nic wspólnego – odpowiada Więckowski. – Jako zarządcy cmentarza nie wystawialiśmy takich faktur, których kopii nie dostarczylibyśmy także do ratusza.
DZIENISZEWSKI ATAKUJE PRASĘ
W temacie cmentarzy w inną nutę uderzył sekretarz miasta, którego rodzina za publiczne pieniądze obecnie zarządza miejskimi nekropoliami.
– Źle się dzieje, że standardy moralne określają redaktorzy naczelni lokalnych mediów, którzy sami borykają się z wieloma sprawami sądowymi, w tym z zakresu przestępstw karnych o wyłudzenie – zaatakował prasę Dzieniszewski. – Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek dowody, że przy udzieleniu zamówienia publicznego na zarządzanie cmentarzami zostało złamane prawo, to ja na takie dowody czekam.
Trzy lata temu, jak wspominał sekretarz, jego rodzina także startowała na zarządzanie cmentarzami i wówczas nie było żadnej dyskusji na ten temat.
KRWIŚCI KOMUNIŚCI
Wiceburmistrz Henryk Lisaj z kolei, komentując reportaż, jaki ukazał się w POLSACIE na jego temat, stwierdził, że „miał przyjemność udzielenia wywiadu tej telewizji, ale nie miał możliwości odbioru nagranego programu”.
– Wszyscy gratulowali mi występu, że tak ładnie wypadłem – mówił niby żartobliwie Lisaj i zaznaczył, że wszystkie procedury zatrudnienia jego żony na pół etatu w Iławskim Centrum Sportu, Turystyki i Rekreacji zostały zachowane, zaś ogłoszenia o konkursie (do którego stanęła tylko jego żona Jolanta) wywieszono w centrum, ratuszu oraz internetowym Biuletynie Informacji Publicznej.
– Lisaj ze sprawą miał tyle do czynienia, że wiedział i trzymał kciuki, żeby zrealizował się program wyjścia z bezrobocia mojej żony, która 8 lat była na bezrobociu oraz uzyskała prawo uczestnictwa w kursie księgowości płaconym przez państwo dla osób długo będących na bezrobociu – mówił zastępca burmistrza, stopniowo coraz bardziej okazując nerwy. – I udaje się! Jest ona jedyną osobą, która się zgłosiła i nagle zaczyna być prowadzona akcja przeciwko tej osobie. Proszę państwa! Najbardziej umazani krwią i farbą komuniści nigdy nie uderzali w rodziny! Po prostu, panie Polański uważam, że jest pan damskim bokserem!!!
– Gdyby pan oglądał ten reportaż, to wiedziałby, że odpowiadałem na ogólne pytanie, czy w Iławie panują układy i nepotyzm, o zatrudnianiu rodziny, a nie mówiłem tego konkretnie w kontekście pana ani pana żony – ripostował radny Marek Polański, który w reportażu POLSATU skomentował zachowanie władz Iławy. – Takie nazywanie mnie przez pana jest co najmniej niewłaściwe, ale w pana przypadku to standard.
SPRAWA LUBAWSKA
– Pytałem pana burmistrza także, dlaczego tak długo ciągnie się ta sławetna sprawa lubawska? – przypomniał swoje pytanie, na które nie dostał odpowiedzi, radny Rygielski. – Dlaczego inne osoby, które także w tej sprawie zasiadały na ławie oskarżonych, zostały już skazane, zaś pana sprawa dalej się ciągnie?! Niech pan zrozumie, że nie jest pan osobą prywatną, ale publiczną, burmistrzem tego miasta! Pan reprezentuje to miasto na zewnątrz i to zła sytuacja, jeżeli ta sprawa się przeciąga.
– To ohydne kłamstwa ze strony radnego Rygielskiego – odparł burmistrz Maśkiewicz. – Powiedziałem, że mnie samemu zależy, żeby ta sprawa jak najszybciej się wyjaśniła, a nie żebym ja załatwił! Trzeba słuchać, co się mówi.
Następnie w ramach obrony Maśkiewicz przypomniał temat rozliczania swoich delegacji służbowych, co do których prokuratura umorzyła dochodzenie. Jak stwierdził burmistrz, na ten temat nie padło w mediach ani słowa. Oczywiście to kolejna manipulacja Maśkiewicza, ponieważ „Kurier” o umorzeniu dochodzenia w tej sprawie pisał dwukrotnie – w lutym i maju ubiegłego roku.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Przed kamerą POLSATU od lewej: wiceburmistrz
Henryk Lisaj, burmistrz Jarosław Maśkiewicz i sekretarz Andrzej Dzieniszewski. – Odnoszę dziś wrażenie, że to nie sesja rady, a konferencja prasowa! – stwierdził w pewnym momencie podenerwowany burmistrz Maśkiewicz.
Co filmował Polsat?
Iława na Mazurach. Rządzi tutaj dwóch ludzi: burmistrz Jarosław Maśkiewicz i jego zastępca – Henryk Lisaj. Dwa miesiące temu żona zastępcy burmistrza – Jolanta, dostała pracę jako inspektor ds. księgowości w Iławskim Centrum Sportu, Turystyki i Rekreacji.
Ten ośrodek podlega właśnie burmistrzom. Henryk Lisaj twierdzi, że nie pomógł żonie w zdobyciu pracy. Jednak, jak się okazało, o konkursie na stanowisko w Iławskim Centrum Sportu nie poinformowano Powiatowego Urzędu Pracy. A to właśnie tu szukają zatrudnienia bezrobotni. W Iławie co czwarty mieszkaniec pozostaje bez pracy.
To nie pierwszy raz, kiedy żona wiceburmistrza dostała pracę w instytucji podległej mężowi. Przed laty Henryk Lisaj był wójtem gminy Iława. Zatrudnił wtedy swoją żonę na stanowisku informatyka w urzędzie, którym kierował.
Reportaż o Lisaju obejrzysz jeszcze w Internecie:
http://interwencja.interia.pl/archiwum/news?inf=728186
Komentarz
Powiada burmistrz Maśkiewicz w tonacji nie lada sukcesu, że „w urzędzie stosowane są procedury przetargowe”. A czy ktoś powiedział, że nie są?! Przecież w temacie zatrudniania krewnych i przejmowania zleceń miejskich nikt nie zarzucił burmistrzowi ani jego najbliższym protegowanym, że złamali prawo! (przynajmniej na razie).
Mówimy tu – jedynie i aż – o standardach lokalnego życia publicznego. Standardach, według których najważniejsi urzędnicy wypełniają – oczywiście! – formalne, ślepe wymogi beznamiętnej ustawy, jednakże po swojemu dłubią na tyle skutecznie, że np. żona zastępcy siada tam, gdzie jest czysto, sucho i przyjemnie... Czy pozostałe kobiety, które 8 i więcej lat szukają pracy, też dostały taką szansę, aby wykazać się swoimi umiejętnościami? Nie! I o to właśnie chodzi!
Burmistrz zatem kolejny raz nie odpowiada merytorycznie na zarzuty. Za to błyskawicznie atakuje, zwłaszcza redakcję Kuriera (chyba czuje, że za chwilę będzie musiał bronić syna, któremu z pozycji siły wyścielił etat w podległej sobie szkole). Jestem niemal pewny, nauczony doświadczeniem poprzednich afer, że Maśkiewicz wkrótce znów albo sam kogoś pozwie do sądu, albo jeszcze szybciej znów złoży kolejny donos do prokuratury – w myśl starej zasady, że winny najgłośniej krzyczy „Łapać złodzieja!”.
Maśkiewiczowi wtóruje Dzieniszewski, nie zauważając jednak, że strasznie błazeńsko wygląda w szatach adwokata własnej sprawy. Powiada bowiem dziarsko, że w temacie cmentarzy „czeka na dowody złamania prawa”. Zero skrupułów. Jak to możliwe? Możliwe, no przecież nie ma dowodów, więc prokurator lub sąd go nie drapną. A reszta... Kto by się tam przejmował resztą...
Powiada Dzieniszewski bezczelnie, iż „źle się dzieje, że standardy moralne określa redaktor naczelny, który sam boryka się z wieloma sprawami sądowymi, w tym karnymi o wyłudzenie”. Sekretarz usilnie chce wchłonąć Synowca do swojego szeregu oraz poziomu „moralności”. Nie cofnie się przed niczym. Permanentnie kłamie. Oto bowiem spośród wielu „sprezentowanych” Kurierowi spraw sądowych (jedno z narzędzi do zwalczania niezależnej gazety) nigdy żadna nie dotyczyła wyłudzenia! Dodam też, że większość oskarżeń i procesów sądowych zawdzięczamy właśnie iławskiej „Grupie Trzymającej Władzę” (GTW), która – niczym mistrzyni świata w hipokryzji – lubuje się w pomawianiu każdego, kto nie z nią.
Dzieniszewski mówi głosem ratuszowej sitwy. Jest jej jednym z kluczowych żołnierzy i umacnia ją. Na przykład – jak pamiętamy – wykorzystując własne stanowisko do odwiedzania radnych w domach i namawiania ich do głosowania za decyzjami korzystnymi dla jego ojca. Potem pozywa Kuriera do sądu. I przegrywa. A więc kto wymyślił takie standardy?
Nasza lokalna GTW nigdy nie odpowiada sprostowaniem ani nawet swobodną polemiką, do czego nie tylko ma prawo, ale i obowiązek prawny (znów te ślepe prawo...). Ale nie trzeba być mistrzem analizy, żeby dojść do wniosku, iż nie odzywają się, bo po prostu piszemy prawdę, więc zimny pragmatyzm nakazuje im wybranie „mniejszego zła” – milczenia. Uaktywniają się dopiero wtedy, gdy robi się po naszych publikacjach naprawdę duża draka. Wtedy stają się aktywni i pozują na niezwykle mocnych, ale mocnych nie argumentami, lecz oskarżaniem innych – radnych, Kuriera, przedsiębiorców...
Nikt nie atakuje rodzin Lisaja, Maśkiewicza, Dzieniszewskiego, ale ujawniamy ich nadużycia, nepotyzm, interesowne zachowania, gdy – wykorzystując przewagę wysokich stanowisk opłacanych za publiczne pieniądze – dosłownie wydzierają jak najwięcej kasy z kieszeni iławskich podatników. Słynna historia z próbą wyprowadzenia z majątku miasta wyspy Wielka Żuława (za dosłownie bezcen!) pokazała i radnym, i opinii publicznej, jaki garnitur tak naprawdę rządzi Iławą.
Mężowie i ojcowie z ratusza tylko sobie mogą zawdzięczać, że ich żony i synowie, po nagłośnieniu sprawy przez prasę, cierpią na bezsenność. Nikt inny, tylko oni sami wciągają najbliższych w te sprawy, więc z żalami odsyłam ich do lustra. Jeśli są tacy mądrzy, to niech zrezygnują z piastowania publicznych stanowisk i pozakładają własne prywatne firmy. Wtedy – w tych prężnie się rozwijających firmach – niech pozatrudniają całe rodziny. Przynajmniej w ten sposób choć trochę zrealizują hasło wyborcze: „Zarób w Iławie i wydaj w Iławie”. I wtedy niech ich rodziny startują w miejskich przetargach oraz konkursach na miejskie posady.
Maśkiewicz nikczemnie łże jak najęty, że nie ma wpływu na ślimaczenie się jego procesu. Przecież to on i jego adwokat na zmianę chorują w dniu rozpraw! Albo, jak ostatnio, powołują obłożnie chorego od kilku lat świadka, który z dramatycznych przyczyn obiektywnych (lekarze odjęli mu nogę) nie może się stawić do sądu.
red. nacz. Jarosław Synowiec