Młodzież z „Bałtyckiej” w Suszu prowokuje, a potem karze. Ich ofiary to zarówno rówieśnicy, jak i osoby starsze. Ludzie coraz bardziej boją się nieletnich chuliganów. Pytają, gdzie są rodzice, nauczyciele i policja.
Nikt nie wie dokładnie, ilu ich jest. Oficjalnie mówi się, że kilkunastu, nieoficjalnie, że kilkudziesięciu. Przeważnie chodzą całą grupą. Zróżnicowani wiekowo. Najmłodsi, uczniowie podstawówki, to zadymiarze: zaczepiają inne dzieci pod zmyślonym pretekstem, a potem starsi, głównie gimnazjaliści, wkraczają do akcji. Bijatyki urządzają wszędzie: pod szkołą, w parku, na dworcu. Najczęściej obrywa się dzieciom ze wsi – tym spokojniejszym i skromniejszym.
Demonstracyjnie piją i palą w miejscach publicznych. Kiedy są razem, nikogo się nie boją.
Mieszkańcy Susza znają twarze i nazwiska chuliganów. Wiedzą, że sami siebie nazwali „mafią z Bałtyckiej”.
– Rodzice wożą swoje dzieci do szkoły. Boją się, że „Bałtycka” przyczepi się właśnie do nich – mówi nasz czytelnik, który woli wypowiadać się anonimowo, żeby młodzież się na nim potem nie zemściła. – Policja dobrze ich zna, ale nic nie robi, bo sama się boi.
CZEKAJĄ NA PRZESTĘPSTWO
Policja faktycznie zna „Bałtycką”. Za przepychanki i picie alkoholu w miejscach publicznych. Małolatów nie raz odwożono do domów.
– Dopóki nie dojdzie do przestępstwa, możemy tylko zbierać informacje o demoralizacji i przekazywać je szkolnym pedagogom, rodzicom oraz sądowi dla nieletnich, który może przydzielić kuratora – tłumaczy Bogusław Kassner, szef suskiej policji. – Rodzice muszą zacząć interesować się tym, co robią ich dzieci. Również nauczyciele powinni baczniej się im przyglądać.
Nie ma przestępstwa, bo jak mówi policja, nie dochodzi do pobicia.
– Oni się jedynie szarpią, popychają – tłumaczy komendant.
Jednak – zdaniem okolicznych mieszkańców – do takich bójek dochodzi. Wobec tego policja apeluje do rodziców, by przypadki pobicia ich dzieci – o ile takie faktycznie występują – zgłaszać oficjalnie policji.
WOŹNY BY SIĘ PRZYDAŁ
Policja doprowadziła do spotkania z pedagogami i dyrektorami szkół.
– Doszliśmy do wniosku, że w gimnazjum, gdzie młodzieży z „Bałtyckiej” jest najwięcej, powinien zostać zatrudniony woźny, który pilnowałby, żeby nikt spoza szkoły się na tym terenie nie kręcił – mówi dalej Kassner. – Przedstawiliśmy ten pomysł burmistrzowi i czekamy, aż znajdzie pieniądze na zatrudnienie takiej osoby. To bardzo ważne, żeby młodzież wiedziała, że ktoś ma ich cały czas na oku.
Policja często wie, co się święci dzięki monitoringowi oraz informacjom od innych uczniów.
– Ostatnio organizowali się na dzień wiosny – mówi Bogusław Kassner. – Dostaliśmy cynk, że szykują bójkę i dzień wcześniej odwiedziliśmy ich rodziców. Dzięki naszej interwencji do niczego nie doszło.
LIDER WKRÓTCE W POPRAWCZAKU
„Mafia z Bałtyckiej” to, wbrew powszechnemu mniemaniu, nie tylko młodzież z tej właśnie ulicy, ale z całego miasta.
Najbardziej krewcy członkowie grupy to uczniowie gimnazjum. Pedagog tej szkoły nie ma lekko, zwłaszcza że rodzice często nie dostrzegają problemu, a więc zadania jej nie ułatwiają.
– Dzieci te pochodzą i z rodzin alkoholowych, i z bardzo dobrych domów – mówi Agnieszka Zielińska, pedagog z gimnazjum. – Jedni rodzice nie interesują się dziećmi wcale, a inni nie dowierzają, że ich dziecko mogło wdać się w bójkę.
Jednak po spotkaniu pedagog z rodzicami oraz policją, jakie miało miejsce ostatniej jesieni, na terenie gimnazjum nie dochodzi już do takich ekscesów. Co, jak dodaje Zielińska, niestety nie oznacza, że młodzież nie wznieca już awantur, gdyż tylko zmieniła terytorium.
Pedagog, tak jak policja, wciąż ma do czynienia z tymi samymi osobami.
– Lider grupy, który już czwarty rok jest w pierwszej klasie gimnazjum, wkrótce trafi do ośrodka szkolno-wychowawczego – mówi, a jednocześnie zdaje sobie sprawę, że taka ostateczność nie jest wcale dobra dla dziecka. – Poprawczak wcale nie resocjalizuje. Wręcz przeciwnie, wychodzi z niego wyspecjalizowany przestępca.
Kilka lat temu „wychowanek” poprawczaka zabił w Iławie człowieka.
MAGDA MAJEWSKA