Były kapitan piłkarskiego Jezioraka Iława, długoletni działacz PCK i nauczyciel rzemiosła – z tego głównie znany jest MIECZYSŁAW CZAJKOWSKI (60 lat). Pochodzi z Biskupca Pomorskiego, kilkadziesiąt lat żył w Iławie, a dziś mieszka w Smolnikach, gdzie wraz z rodziną prowadzi firmę szkolącą nie tylko spawaczy.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI: – Jaka była reakcja, gdy zobaczył pan, że jest nominowany w plebiscycie Człowiek Roku 2011?
MIECZYSŁAW CZAJKOWSKI: – Podszedłem do tego poważnie. Stwierdziłem, że skoro ludzie zdecydowali, że mam kandydować do tego tytułu, to jest to dla mnie ogromne wyróżnienie. Z tego, co wiem, to głosowało na mnie wielu krwiodawców, bo 30 lat udzielałem się w PCK, byłem zasłużonym krwiodawcą i przewodniczącym rady rejonowej. Lata tej działalności społecznej zaprocentowały.
– Co działo się w trakcie trwania plebiscytu?
– Byłem zszokowany ogromnym zainteresowaniem. Dostawałem mnóstwo telefonów. Ludzie mówili, że trzymają kciuki i będą na mnie głosować. Szczególnie moi znajomi i bliscy z Biskupca, okolic Gorynia i Kisielic. Jestem też sponsorem Radomniaka Radomno, więc piłkarze również mocno zaangażowali się w głosowanie. Tak samo było z mieszkańcami Iławy i Smolnik. To było miłe, gdy zaczepiali mnie w sklepach czy na ulicy, mówiąc, że mnie wspierają.
– Jak wyglądało pana dzieciństwo?
– Urodziłem się w Biskupcu i tam mieszkałem do lat 70-tych. Grałem w piłkę w Ossie Biskupiec. Drużyna ta awansowała do trzeciej ligi w 1971 roku. To było coś! Ludzie z całej okolicy wozami konnymi jeździli wtedy na nasze mecze.
– Jak pan znalazł się w Iławie?
– Z Ossy przeszedłem do Jezioraka, gdzie grałem do 1981 roku. Byłem kapitanem drużyny. Jednocześnie pracowałem w IZNS. Wtedy piłkarze nie tylko grali, ale i pracowali. Zdarzało się, że gdy nad ranem wracaliśmy z wyjazdowego meczu, a na godzinę 6 musiałem iść do pracy. Wtedy były inne realia. Piłkarze musieli dokładać do interesu. Teraz piłkarzy stać na znacznie bardziej komfortowe warunki życia.
– Kim pan był w IZNS?
– Przez 30 lat byłem spawaczem. Po godzinach, by dorobić, pracowałem też jako instruktor w Zakładach Doskonalenia Zawodowego. Byłem na stażach szkoleniowych w Danii, Austrii i Holandii. Miałem wtedy małe dzieci. Początkowo mieszkałem w przyzakładowym hotelu. Za działalność społeczną w ZSMP po odpracowaniu określonej liczby godzin na budowie dostałem przydział na mieszkanie na osiedlu Podleśnym.
– Gdzie pan się uczył?
– Najpierw uczyłem się w zawodówce w Prabutach, a potem w technikum mechanicznym w Iławie. Również wszyscy moi synowie byli bądź są uczniami iławskiego „mechanika”.
– Zawsze udzielał się pan społecznie?
– Przed 30 lat byłem przewodniczącym Rejonowej Rady Krwiodawstwa PCK w Iławie. W mojej gablocie jest mnóstwo odznaczeń, m.in. od prezydenta Lecha Wałęsy czy Aleksandra Kwaśniewskiego za działalność społeczną. Zakładałem kluby krwiodawstwa. Dostałem nawet „Kryształowe Serce”, czyli najwyższe odznaczenie w krwiodawstwie.
– Skąd takie zaangażowanie?
– Lubię po prostu pomagać ludziom.
– Dlatego też pomógł pan piłkarzom z Radomna?
– Przyjechali do mnie przedstawiciele prezes Radomniaka i kapitan drużyny. Mogłem ich odesłać z kwitkiem, ale pomogłem im i zostałem ich sponsorem.
– Piłkarze sami pana znaleźli?
– Tak. Słyszeli, że jestem dobrym człowiekiem i dlatego przyjechali poprosić o pomoc.
– Pana firma to rodzinny interes?
– Pracują ze mną synowie Adam i Marcin oraz moje obie synowe. Trzeci syn Bartek jeszcze się uczy, ale myślę, że też dołączy do naszego grona. Wspólnie stworzyliśmy naszą firmę marzeń. Bardzo dziękuję również żonie Kazimierze, która bardzo się angażowała w rozwój zakładu w Smolnikach. Kiedyś pracowała w banku, a teraz pomaga nam w księgowości.
– Spawacz mieszkający w bloku na Podleśnym dziś jest właścicielem świetnie prosperującego przedsiębiorstwa. Jak ludzie reagują na fakt, że wybił się pan z „szarego tłumu”?
– Zaczepiają mnie i mówią, że kiedyś pracowałem jako spawacz i podziwiają, że zbudowałem tak nowoczesny ośrodek szkoleniowy.
– Zdarzają się w pracy jakieś niecodzienne sytuacje?
– Ostatnio kurs operatora koparko-ładowarki ukończyły dwie kobiety – matka z córką! Widać było to tak niecodzienne wydarzenie w skali kraju, że Telewizja Polska przyjechała zrobić nagranie.
– Dzięki kursom, które pan prowadzi, wielu rolników się przekwalifikowało i zaczęło robić całkiem coś innego. Ludzie powyjeżdżali do pracy w bogatsze rejony Polski albo za granicę.
– To prawda. Dzięki zdobytym kwalifikacjom odmienili swoje życie. Certyfikowany spawacz, operator koparko-ładowarki czy wózka widłowego to zawody, na które jest ciągłe zapotrzebowanie. Uczymy konkretów, i to na najwyższym poziomie, z wykorzystaniem sprzętu, jakiego używa się w każdym nowoczesnym zakładzie przemysłowym w Europie.
– Jakie ma pan plany na przyszłość, poza pracą?
– Wnuki mi się urodziły, więc jako dziadek im będę poświęcał czas. Wykańczam też dom. Trudno jednak przestać myśleć o firmie. Chcę ją dalej rozwijać. Przy dużym zaangażowaniu całej rodziny podjęliśmy współpracę z zagranicznymi firmami.
– Chce pan coś na koniec przekazać czytelnikom Kuriera?
– Dziękuję wszystkim mieszkańcom i czytelnikom, którzy na mnie głosowali. To dla mnie zaszczyt i ogromne wyróżnienie.
Mieczysław Czajkowski, Człowiek Roku 2011,
z konkursową statuetką
Jeziorak Iława, 1972 rok. U góry od lewej:
Marek Lepczyński, Andrzej Sosnowski, Ryszard Jankowski,
Jan Hofman, Mieczysław Czajkowski, Zygmunt Aptowicz.
Na dole od lewej: Ryszard Zacharski, Wiesław Borzym,
Jan Kruk, Waldemar Cieszyński, Adam Łazicki
Rodzina Czajkowskich oraz niektórzy z pracowników.
U góry od lewej: Bartosz Czajkowski, pracownik
Jerzy Wiśniewski, Marcin Czajkowski, Mieczysław Czajkowski,
instruktor Sławomir Świerczyński. Na dole od lewej:
Adam Czajkowski z synkiem Mikołajem, pracownica
Beata Sikorska, Karina Czajkowska (żona Marcina),
Kazimiera Czajkowska (żona Mieczysława),
Dagmara Czajkowska (żona Adama),
Maciek Czajkowski (syn Marcina)
i Oliwia Czajkowska (córka Adama)