Gdyby Patryk H. powiadomił policję, że za kierownicą jego auta siedzi pijany kierowca, prawdopodobnie 32-letni mężczyzna dziś by żył. Trwa proces Jana B. (32 l.) oskarżonego o spowodowanie po pijanemu śmiertelnego wypadku.
Do tragedii doszło 6 października 2013 roku po południu. Tuż przed wjazdem do Zalewa od strony Rąbit kierowany przez Jana B. (32 l.) z Surbajn volkswagen passat zjechał na prawe pobocze i uderzył w drzewo.
Według naocznego świadka zdarzenia, tuż przed zakrętem w lewo volkswagen wyprzedzał inne auto. Po wykonaniu manewru kierowca nie jechał dalej po łuku drogi, tylko przeciął go prosto i rozbił się na drzewie, w które uderzył przodem od strony pasażera. Siła uderzenia była tak duża, że tył volkswagena uniósł się na wysokość około półtora metra, a następnie opadł na jezdnię.
OSTRZEGŁ KOLEGĘ
POLICJI NIE WEZWAŁ
Rozbitym volkswagenem podróżowały dwie osoby. Kierowcy Janowi B. nic poważnego się nie stało, choć tuż po zdarzeniu był nieprzytomny. Jego 32-letni pasażer Rafał G. (kolega z pracy, mieszkaniec Bynowa w gminie Miłomłyn) miał mniej szczęścia. Z wraku auta wydostali go strażacy. Wtedy jeszcze żył. Zmarł w momencie, gdy ratownicy medyczni udzielali mu pomocy – doznał krwotoku wewnętrznego w wyniku poważnego uszkodzenia wątroby. Wypadku nie przeżył też pies kierowcy.
W chwili tragedii Jan B. miał 2,47 promila alkoholu w organizmie. Co gorsza, dwaj naoczni świadkowie wypadku Patryk L. i Patryk H. doskonale wiedzieli, że kierowca jest pijanym, ale mimo to w żaden sposób nie zareagowali.
W trakcie sądowego procesu Patryk L. zeznał, że jechał przed volkswagenem. Obok niego siedział Patryk H. (z nieustalonych przyczyn nie odebrał wezwania do sądu, dlatego będzie zeznawał w innym terminie).
– Patryk H. (nazwisko do wiadomości redakcji) powiedział, żebym uważał, bo za nami jedzie volkswagen, w którym są osoby pijane – stwierdził Patryk L. i dodał, że chwilę wcześniej był z kolegą pod sklepem w Śliwie, gdzie spotkał Jana B. (Patryk H. zna go osobiście). Oba samochody ruszyły spod sklepu w kierunku Zalewa.
Ze Śliwy do Zalewa jest 8,5 kilometra, więc gdyby mężczyźni w porę powiadomili policję o pijanym kierowcy, tragedii można było uniknąć.
MIAŁ ZAKAZ
WSIADANIA DO AUTA
Za spowodowanie śmiertelnego wypadku pod wpływem alkoholu Janowi B. grozi nawet 12 lat więzienia. Wszystko wskazuje na to, że oskarżony usłyszy od sędzi Elżbiety Skierkowskiej bardzo surowy wyrok. Choć już na pierwszej rozprawie przyznał się do winy, to trudno doszukiwać się w tej historii okoliczności łagodzących. Dlaczego? Bo oskarżony wcześniej dwukrotnie karany był za jazdę po pijanemu, a w chwili wypadku miał obowiązujący przez 4 lata zakaz prowadzenia pojazdów.
Jak poinformowała Kurier sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu, 31 sierpnia 2009 roku sąd nałożył na Jana B. grzywnę 800 zł, na dwa lata zakazał prowadzenia pojazdów oraz nakazał wpłatę 200 zł na cele społeczne. Drugi wyrok zapadł 25 lipca 2013 roku.
– Oskarżonemu została wymierzona kara 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata i zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów na 4 lata. Został on też zobligowany do wpłacenia 1.000 zł na cele społeczne – powiedziała Zientara.
Choć Jan B. przyznał się do winy, to nie zdecydował się na dobrowolne poddanie karze. Dlaczego? Próbowaliśmy zapytać o to jego obrońcę Krzysztofa Misiarza z Olsztyna, jednak odmówił odpowiedzi. Do tematu wrócimy.
KRYSTIAN KNOBELZDORF
Jan B. (32 l.) został oskarżony
o spowodowanie
po pijanemu wypadku,
w którym zginął jego kolega
Zeznaje Martyna G. (stoi tyłem),
żona mężczyzny, który zginął w wypadku.
W tle Barbara G. (siostra ofiary) oraz Krzysztof Misiarz,
obrońca oskarżonego
Proces prowadzi sędzia Elżbieta Skierkowska
Do wypadku doszło tuż przed wjazdem do Zalewa
od strony Rąbit. Volkswagen kierowany przez Jana B.
przed łukiem drogi wyprzedzał. Zginął 32-letni pasażer
oraz pies kierowcy