Małgorzata Rynkowska i jej syn Bartek twierdzą, że spotkali się z chamstwem i złośliwościami ze strony pracownicy iławskiego KRUS-u. Chodziło o wydanie zaświadczenia dla syna, skończyło się na nieporozumieniu i żalu.
Bartek Rynkowski ma 22 lata. Mieszka w Sampławie (gm. Lubawa). Studiuje w Warszawie socjologię. Od roku z tego tytułu otrzymuje stypendium. Raz na rok, by dostać pieniądze, musi okazać zaświadczenie, że podlega rolniczemu ubezpieczeniu razem z rodzicami.
– Rok temu bez problemu otrzymałem takie zaświadczenie – mówi Rynkowski. – Jednak w tym roku pani, która pełni funkcję kierowniczki, zaczęła stwarzać problemy.
Po zaświadczenie do Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w Iławie pojechała matka Bartka, Małgorzata Rynkowska (43 lata). Jak twierdzi jej syn, urzędniczka powiedziała jego matce, że pierwszy raz słyszy o takim zaświadczeniu.
– Dodała też ze złośliwym uśmieszkiem, że każdy chciałby pieniądze – opowiada. – A przecież bez tego zaświadczenia stypendium bym nie dostał!
SKOŃCZYŁO SIĘ
TRZAŚNIĘCIEM DRZWIAMI
Punktem spornym w sprawie okazała się ochrona danych osobowych i brak zaświadczenia z uczelni o faktycznej nauce w niej Rynkowskiego.
– Mama dla tego zaświadczenia specjalnie wzięła dzień wolnego z pracy. Ja z racji studiów rzadko przyjeżdżam do domu – opowiada Rynkowski. – Kierowniczka rzuciła krótko, że zaświadczenie wystawi, ale na ojca, bo zgodnie z ochroną danych osobowych nie może go wystawić na mnie. A przecież chodziło o zwykłe potwierdzenie mojej przynależności do rodzinnego ubezpieczenia zdrowotnego!
Bartek przyznaje, że jego mamie puściły nerwy – szczególnie ruszył ją chamski ton pracownicy i jej uśmieszki. Zaświadczenie wystawione na ojca nie zostało przyjęte przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, które przyznaje stypendia. Pani Małgorzata po zaświadczenie do KRUS poszła więc ponownie.
– „Pani znowu tutaj?!”, zapytała ta sama kierowniczka moją mamę – relacjonuje student. – Bezczelnie zbyła mamę i zaświadczenia nie wystawiła. Mama z nerwów trzasnęła drzwiami.
RACJE URZĘDNICZKI
Pracownice iławskiego KRUS-u sprawę Rynkowskich znają. Nie chcą jednak publikacji swoich personaliów, do rozmów z prasą nie są upoważnione, a zamieszanie im niepotrzebne.
– Faktycznie, była u nas pani Rynkowska, ale to ona zachowała się niegrzecznie ¬– tłumaczy kobieta, która ją obsługiwała. – Przyszła tu z żądaniami wydania zaświadczenia. A przecież zgodnie z ochroną danych osobowych my takie zaświadczenia wystawiamy tylko osobom zainteresowanym! Poza tym nie mieliśmy stosownego zaświadczenia z uczelni, potwierdzającego kontynuację studiów przez jej syna. Mówiliśmy o tym pani Rynkowskiej, a ona nic.
Syn pani Małgorzaty twierdzi, że o zaświadczeniu nic jego matce nie powiedziano.
– Dopiero, gdy przyjechałem i osobiście poszedłem do KRUS-u, kierowniczka powiedziała, że zaświadczenia nie ma i trzeba je dostarczyć – wypomina. – A odnośnie tych danych osobowych, to jak już przyszło do wystawienia zaświadczenia, nikt nawet o dowód osobisty mnie nie zapytał!
Rynkowscy mają żal do pracownicy KRUS-u za jej zachowanie. Pan Bartek po przepychankach kwitek w końcu dostał. On i jego matka stracili przy tym nie tylko mnóstwo czasu, ale i zjedli połowę swoich nerwów.
MONIKA SMOLIŃSKA
Pan Bartek przyszedł do redakcji rozgoryczony.
Nigdzie nie spotkał się z tak nieprzyjaznym pracownikiem
jak w iławskim KRUS-ie.