Po ponad 30 latach od zakupu ziemi Halina i Włodzimierz Chrunyk z Zalewa dowiedzieli się, że mają o 71 metrów kwadratowych więcej. Nowy pomiar gruntów stał się kością niezgody pomiędzy nimi a urzędnikami. O zmianie w powierzchni zostali powiadomieni, kiedy otrzymali nowy wpis do księgi wieczystej.
Halina i Włodzimierz Chrunyk sprowadzili się do Zalewa w 1970 roku. Kupili niewielki dom wraz z przyległym do niego ogrodem i kawałkiem ziemi.
BŁĄD W PAPIERACH
– Kupiliśmy to bardzo dawno i tak sobie spokojnie żyliśmy ponad 30 lat – zaczyna opowiadać Halina Chrunyk. – Wiosną właśnie otrzymaliśmy to zawiadomienie, że w księdze wieczystej wprowadzono zmiany dotyczące powierzchni naszych gruntów. Dokładnie o 71 metrów kw. mamy na dzień dzisiejszy więcej niż w momencie zakupu. Nie wiem, dlaczego dopisano nam te grunty. Akt notarialny z lat siedemdziesiątych jest, moim zdaniem, niepodważalny.
Faktycznie: w akcie notarialnym z 21 października 1970 roku, a także w umowie zakupu posesji widnieje zapis 1149 m2 ziemi rolnej.
Chrunykowie nie wiedzą, dlaczego ich ziemia rozrosła się do 1220 m2. Odwołali się zatem do sądu.
– Najpierw pisaliśmy do burmistrza Zalewa, a potem już do sądu – mówi Chrunykowa. – Żądaliśmy wytłumaczenia, skąd wzięło się te 71 metrów. Dostaliśmy pismo, że robiono nowe pomiary gruntów i okazało się, że dokumenty sprzed 30 lat są niezgodne z rzeczywistością.
NOWE POMIARY
W 1986 roku wykonano odnowienie ewidencji gruntów gminy Zalewo. Nadano nowe numery działkom. O nowych pomiarach i nowych numerach działek powiadamiano wszystkich właścicieli. Zostało to także ogłoszone na urzędowych tablicach.
– Ci państwo nie zgłosili się na ogłoszenie – wyjaśnia Ryszard Kabat, dyrektor Wydziału Geodezji i Nieruchomości w Iławie. – Nie skorzystali w tamtych latach z możliwości odwołania się. Brakuje ich podpisu na dokumencie z 1986 roku. Różnica w powierzchni gruntów polega jedynie na sposobie ich obliczenia. Te 71 metrów jest w rzeczywistości rzeczą niezauważalną.
Chrunykowie twierdzą, że nikt z geodetów nie był na ich działce i nie robił pomiarów.
– Zza biurka sobie pododawali, a teraz my musimy płacić podatek za te dodatkowe metry! – buntuje się starsze małżeństwo. – O zmianach powinni byli powiadomić nas wtedy osobiście.
– Nikt zza biurka nie dokonywał obliczeń – prostuje Kabat. – Nikomu też nic nie „dopisujemy”. Nie mamy w tym żadnego celu. Przeprowadzone nowe pomiary gruntów w całym powiecie mają tylko za zadanie dokładne ich zliczenie. Takie pomiary są przeprowadzane raz na jakiś czas we wszystkich gminach.
DZIŚ ZIEMIA, JUTRO DOM
Chrunykowie obawiają się, że na doliczonych ich zdaniem metrach sprawa może się nie skończyć.
– Wleźli nam do księgi wieczystej, dopisali więcej ziemi, a za jakiś czas okaże się, że nie będziemy już właścicielami tej działki i domu, bo bez naszej wiedzy znów coś zmienią – mówi pan Włodzimierz. – A może okaże się, że już nie będziemy pełnoprawnymi właścicielami tej posesji?
Tego jednak obawiać się nie muszą.
– Jeżeli urząd geodezyjny odnawia dokumentację i robi nowe pomiary, to z urzędu są tylko i wyłącznie dokonywane zmiany w zapisie ksiąg wieczystych dotyczące numeracji i powierzchni działek – wyjaśnia dyrektor Kabat. – Księgi muszą być zgodne z ewidencją gruntu. My nie mamy prawa dokonywać zmian własności.
Nowy wpis do księgi wieczystej, jaki otrzymali państwo Chrunyk, datowany jest na 11 marca 2005 roku.
PŁACIĆ TRZEBA
Nowe pomiary gruntów to oczywiście nowe stawki podatku. Kiedyś Chrunykowie płacili niespełna 300 złotych podatku rocznie. Dziś stawka za grunty wzrosła do prawie 400 złotych.
– Znaleźli sobie jelenia do płacenia za nieużytki – mówi pani Halina. – Ta ziemia tyle lat leżała odłogiem. Skąd mamy brać na to pieniądze?! Ja mam tylko 319 złotych renty, mąż około tysiąca emerytury. Wszystko jest drogie, a najbardziej leki, które są nam do życia niezbędne. Nie mogę patrzeć, jak te 70 metrów ziemi leży ugorem, więc je uprawiam. Za sprawę w sądzie, gdzie się odwołaliśmy od decyzji o dokonanym bez naszej wiedzy wpisie, musimy zapłacić 200 złotych.
Starsze małżeństwo wciąż kseruje dokumenty i posyłają do urzędników. Jak mówią, nie chcą czegoś, za co nigdy nie zapłacili i czego nie kupili.
– Mamy nadzieję, że wreszcie któryś z urzędników opamięta się i przyzna do winy, że źle obliczył naszą ziemię, a także da wiarę aktowi notarialnemu z lat 70-tych. Może jedynym wyjściem jest się podpalić i iść pod urząd? – kończy zrozpaczona kobieta.
JOANNA MAJEWSKA
Zalewo. Halina i Włodzimierz Chrunyk walczą
z urzędnikami o „dopisanie” im w księdze wieczystej
kilkudziesięciu metrów kwadratowych ziemi.
Małżeństwo nie chce płacić podatku
za nie swoją ziemię.