Pisać czy nie pisać?... Gdy redaktor naczelny Jarosław Synowiec zaproponował mi podzielenie się powyborczymi refleksjami, w pierwszej chwili się ucieszyłem i ochoczo powiedziałem „tak”. Potem jednak przyszła chwila zastanowienia. Czy można i należy pokazywać mechanizmy walki wyborczej? Czy nie naruszam tu zasady lojalności wobec osoby Jarosława Maśkiewicza, z którym byłem związany? Czy nie jest to po prostu nieskromne?
Należę do osób, które dobrze się czują na drugim planie i może tak powinno pozostać, ale... niech tam. Końskim targiem przeanalizujmy co zdarzyło się w Iławie przed druga turą wyborów samorządowych, bo przejdą one do historii, nie tylko w tym mieście.
Po wyraźnej wygranej w pierwszej turze Jarosława Maśkiewicza wydawało się, że druga będzie przebiegać spokojnie. Jednak przyjazd i zasilenie sztabu wyborczego Adama Żylińskiego przez pana Piotra Tymochowicza niespodziewanie podgrzało atmosferę i wprowadziło sporo zamieszania.
Kiedy w Olsztynie dowiedziano się o „posiłkach” w osobie Tymochowicza, dostałem od przyjaciół z branży kilka propozycji pomocy. Na skorzystanie zabrakło czasu, bo wszystko toczyło się za szybko.
W mojej ocenie pomysł na ściągnięcie Piotra Tymochowicza był błędem ekipy Adama Żylińskiego, a dopuszczenie do prowadzenia kampanii w taki sposób, jak to wszyscy widzieliśmy, doprowadziło do katastrofy politycznej (chciałbym być dobrze zrozumiany – nie chodzi mi tu o osobę, tylko o sam sposób prowadzenia kampanii). Zapomniano o paru elementarnych zasadach prowadzenia kampanii wyborczej, a także popełniono kilka kardynalnych błędów.
Błąd pierwszy
„Nie zmienia się koni w trakcie przechodzenia przez bród”. To najzwyczajniej powoduje chaos i dezorientację wyborców. Również sztab wyborczy Żylińskiego nie wiedział jak się zachować, co potwierdziło się dobitnie podczas rozprawy wyborczej przegranej przez Adama Żylińskiego w Sądzie Okręgowym w Elblągu (w piątek 8 listopada br.).
Błąd drugi
Preferencje wyborcze kształtują się na trzy lub dwa tygodnie przed wyborami, zatem całkowita zmiana taktyki na niecały tydzień przed powoduje, że można stracić wyborców nawet tych wcześniej przekonanych.
Błąd trzeci
Najlepsi sztabowcy działają w ukryciu. Tymczasem pokazanie Piotra Tymochowicza w świetle jupiterów skupiło całą niemalże uwagę na nim, a nie na kandydacie Żylińskim, a ponieważ Tymochowicz jest osobą publiczną i kontrowersyjną, odciągnęło to uwagę wyborców w zupełnie inną stronę, co było już widoczne podczas pierwszej (i chyba jedynej) konferencji prasowej.
Błąd czwarty
Przekonanie, że Piotr Tymochowicz zazwyczaj robi
„coś z niczego” i
„każdy produkt może sprzedać” paradoksalnie osłabiło pozycję Adama Żylińskiego jako „produktu” przecież dotychczas wartościowego i stabilnego.
Błąd piąty
Wyciągnięcie „królika z rękawa”, czyli blisko 3 tysiące miejsc pracy, w kontekście wcześniejszych opinii byłego burmistrza o trudnej sytuacji na iławskim rynku pracy oraz jako efekt „nowego stylu działania”, poważnie naruszyło wiarygodność Adama Żylińskiego. Wiarygodność, która wcześniej była jego bardzo mocną cechą osobową. Było jasne, że iławianie nie są w stanie uwierzyć w taką bajkę wyborczą, więc jaki był sens opowiadanie jej w ogóle?
Błąd szósty
Wyjątkowo niski, wręcz brukowy poziom materiałów wyborczych (styl, język, pseudo-badania sympatii, powielaczowy charakter), a także odwołanie się do najniższych uczuć (jak słynna już naklejka w formie nekrologu:
„Bankrut z Lubawy precz od Iławy”), spowodowały wzrost sympatii i współczucia dla lżonego Jarosława Maśkiewicza.
Zabrakło Piotrowi Tymochowiczowi rozeznania (a może został wprowadzony w błąd?), że Jarosław Maśkiewicz to absolutnie nie Stan Tymiński; że Maśkiewicz jest człowiekiem stąd, a cechą wspólną iławian jest poczucie odpowiedzialności i harmonia jako konsekwencja wcześniej wpajanego hasła (także przez Żylińskiego), że „zgoda buduje, a niezgoda rujnuje”.
Poza tym 35-tysieczne miasto, które ma dwa tytuły prasowe, dwa radia lokalne i własnego posła, funkcjonuje już na innym, znacznie wyższym poziomie komunikacji społecznej.
Błąd siódmy
Nawoływanie do marszu poparcia na Adama Żylińskiego, otworzyło zupełnie nowy, bardzo ryzykowny kontekst kampanii wyborczej. Marsze, manifestacje, to nic innego jak „głosowanie na ulicy” z całą tego konsekwencją, a ludzie, o czym zapomniał sztab Piotra Tymochowicza, najbardziej sobie cenią poczucie bezpieczeństwa. Najbardziej ubocznym produktem kampanii wyborczej Adama Żylińskiego były pytania stawiane sobie przez dużą część iławskich wyborców:
„Jeśli burmistrz Żyliński za wszelką cenę broni swojej pozycji, to co ma do ukrycia i skąd ma tyle pieniędzy na kampanię?”.
* * *
Wykazałem siedem grzechów głównych kampanii Adama Żylińskiego. Ale obok siedmiu grzechów były też i liczne błędy, a prowadzenie kampanii wyborczej to sztuka ich wykorzystywania dla swoich celów.
Może to brzmi nieskromnie, ale już po konferencji prasowej z udziałem Piotra Tymochowicza miałem przekonanie, że takie błędy będą popełniane. I nie myliłem się. Wszystkie błędy drugiej strony skrzętnie wykorzystaliśmy. Błędów rywala nie chciałbym jednak publicznie analizować, bo to tajemnica zawodu, a i moment – ciągle jeszcze – nie najlepszy.
Trener Kazimierz Górski zwykł mawiać: „Tak się gra, jak przeciwnik pozwala”. Z kampanią wyborczą w Iławie było podobnie. Każdy etap wymuszał inne zachowania. Nie użyliśmy wszystkich metod i argumentów. Co mieliśmy w zanadrzu? Pewnie ujawnimy to w kolejnych wyborach.
BOGUSŁAW ŻMIJEWSKI, Olsztyn
Od redakcji: Bogusław Żmijewski był odpowiedzialny za całokształt kampanii wyborczej Jarosława Maśkiewicza z komitetu SLD-UP. Redakcja przypomina, iż nie ponosi odpowiedzialności i nie utożsamia się z treścią artykułów napisanych przez osoby związane ze sztabami wyborczymi. Nasze łamy chętnie jedynak służą otwartej i bezkompromisowej wymianie poglądów.
red. nacz. Jarosław Synowiec