17-letniemu Zbigniewowi A. policja przedstawiła zarzut zamordowania 41-letniej Elżbiety S. Córką zamordowanej, 16-letnią Justyną S., podejrzaną o pomoc w tym bestialskim mordzie – zajął się sąd dla nieletnich. Dziewczyna jest w ósmym miesiącu ciąży.
Wieś Jamielnik. Ktoś zamordował Elżbietę S. Podejrzenia padły na trzy obecne w domu (w tę makabryczną noc) osoby: syna oraz córkę i jej przyszłego męża. Kobietę zamordowano podczas snu, a jej ciało owinięte w czarną folię zakopano kilkadziesiąt metrów za domem. Niczego nie słyszeli jej rodzice, którzy spali piętro niżej.
POJECHALI DO DENTYSTY
W niedzielny wieczór dom państwa Ł., rodziców Elżbiety, którzy mieszkali w jednym domu piętro niżej, odwiedzili znajomi.
– Wpadła do nas kuzynka, by przekazać nam wiadomości o kuzynie, który leży w szpitalu – mówi matka zamordowanej kobiety. – Siedzieliśmy tu na dole i na chwilkę przyszła Elżbieta. Pośmieliśmy się troszkę i potem poszła do siebie na górę. Jej mąż miał nockę, młodszy syn leżał w łóżku, bo miał zapalenie oskrzeli. To było gdzieś tak koło 23:00.
Pani Elżbieta, niczego nie przeczuwając, położyła się spać.
– Z mężem też potem się położyliśmy – dodaje starsza pani. – Rano, gdy wstaliśmy, spotkaliśmy wnuczkę Justynę w korytarzu, która powiedziała, że jedzie ze Zbyszkiem do dentysty. Było przed ósmą rano.
SZUKAŁEM CÓRKI
Pani Elżbieta była znana w całej wsi. Pracowała w szkole jako sprzątaczka. Udzielała się społecznie. Była zawsze tam, gdzie się coś działo. Zawsze chętnie brała udział w życiu szkoły i wsi. Nie ma ani jednej osoby w Jamielniku, która powiedziałaby coś złego na jej temat.
– Gdy zobaczyłem, że jest już przed ósmą, poszedłem pogonić córkę do pracy – mówi ojciec Elżbiety S. – Zapukałem na górę, ale zięć powiedział, że nie ma córki. Pomyślałem, że wstała rano, poszła po zakupy i pojechała rowerem do naszej kuzynki, którą się też opiekowała. Jej rower jednak stał na podwórku. Zawołałem zięcia. Coś mi nie pasowało.
Piotr S., mąż pani Elżbiety, wrócił z nocnej zmiany. Myślał tak samo jak ojciec, że żona pojechał po chleb i mleko, a także do chorej ciotki.
– Wsiedliśmy na rowery i jeździliśmy obaj po wsi – mówi dalej ociec zamordowanej. – Nawet sobie tak pomyślałem, że może coś jej się w głowę stało, że ma jakieś chwilowe zaniki, bo przecież ona nigdy się tak nie zachowywała. Zawsze była dla nas opoką, zawsze też szła punktualnie do pracy. Nie było jej nigdzie.
Poszukiwacze wrócili do domu.
ŚLADY NA POLU
– Po pewnym czasie wyszedłem na podwórze – opowiada dalej ojciec kobiety. – Nie dawało mi to spokoju. Zajrzałem jeszcze do szopki i pod folię, gdzie mamy warzywa. Zobaczyłem wtedy dziwne ślady na świeżo zaoranym polu. Zawołałem męża córki. Najpierw myślałem, że to zwierzę coś ciągnęło, ale były tam też ślady ludzkich stóp.
Obaj udali się tropem śladów. Doszli prawie pod las. Tam była świeżo rozkopana ziemia.
– To mnie zdziwiło – mówi dalej mężczyzna. – Zięć poszedł po łopatę i zaczęliśmy kopać. Kopaliśmy długo, jakiś prawie metr w głąb. To, co zobaczyłem, było straszne.
Najpierw spod hałdy piasku wyłoniła się czarna folia. Starszy pan pociągnął za jej róg. Wysunęło się ciało.
– To była moja ukochana córka... – płacze ojciec.
ZABIŁ ZA PSA?
Rodzice zamordowanej opowiadali, że pomiędzy przyszłym zięciem ich córki a nią toczył się już jakiś czas spór o kupno psa. Potwierdza to młodszy syn Elżbiety S.
– Zbyszek chciał kupić sobie psa – mówi Paweł S. – Mama nie chciała się na to zgodzić, bo Justyna była uczulona na sierść zwierząt. On wtedy rano nie pojechał z Justyną do dentysty, tylko po tego psa. Kupił amstafa, psa mordercę.
– Jeśli on zabił ją dlatego, że nie zgodziła się na kupno psa, to nigdy mu tego nie wybaczymy – mówią z płaczem rodzice kobiety. – Jak można coś takie zrobić?! Tak nie postępuje nawet zwierzę. I teraz za nasze pieniądze mamy żywić tego mordercę przez 25 lat? Kara śmierci dla takiego czegoś, bo człowiekiem nazwać go nie można.
MIŁOŚĆ JEST ŚLEPA
– Jeśli Justyna, moja wnuczka, mu w tym pomagała, to nie mam już serca otwartego dla niej – dodaje starsza pani. – Ona była w nim strasznie zakochana, a on to wykorzystywał. Mnie ten człowiek się nie podobał. Był taki cicho-ciemny.
Elżbieta S. starała się jak tylko mogła, by młodym niczego nie brakowało. W piątek kupiła łóżeczko i ubranka dla swego nienarodzonego jeszcze wnuka. Razem ze Zbyszkiem i Justyną jeździła do wieczorowej szkoły w Olsztynie. Chciała, aby skończyli szkołę średnią. Płaciła za nich czesne. Nie skreśliła córki dlatego, że w tak młodym wieku zaszłą w ciążę ze Zbyszkiem. Na pewno jako matka miała inne zamiary względem córki, ale nigdy jej nie odsunęła.
– Kochała dzieci, dbała o nie, dbała także o rodziców i obcych ludzi – mów Adam Szantyr, sołtys Jamielnika. – Chciała, by młodzi skończyli szkołę średnią. A potem, jak już urodzi się wnuk, miał być ślub Justyny. Przygarnęła tego chłopaka pod swój dach, dała mu jedzenie i opierunek. Zawsze była uśmiechnięta, miła dla każdego. Dlaczego tak się stało, dlaczego ją zamordowali, nie mam pojęcia.
ZARZUT: ZABÓJSTWO
Zaraz po odkryciu ciała Elżbiety S. mąż powiadomił policję. Na miejsce przybyła ekipa dochodzeniowa oraz technicy i prokurator, który zarządził sekcję zwłok denatki.
Policja zabezpieczyła teren. W pobliskim lesie znaleziono poplamioną krwią kołdrę oraz koc i poduszkę z wersalki, na której spała ofiara.
W skrzyni wersalki jest jeszcze ogromna kałuża krwi kobiety.
– Uderzył ją czymś w głowę – mówi ojciec, pokazując nam kałużę w wersalce. – Widziałem ją wczoraj dopiero. Ma zaszytą głowę z przodu. Wbił jej też nóż w okolicę serca. Zamordował ją we śnie, a potem wlókł przez pole i zakopał w metrowym dole.
– 17-letniemu Zbigniewowi A. został przedstawiony zarzut zabójstwa 41-letniej Elżbiety S. Obecnie przebywa w areszcie. – mówi Adrianna Czyżewska, oficer prasowy nowomiejskiej policji. – Natomiast 16-letnią Justyną S. zajął się Sąd Rodzinny i Nieletnich. Dziewczyna jest obecnie w ósmym miesiącu ciąży. Została umieszczona w Izbie Dziecka w Olsztynie. Na razie, dla dobra śledztwa, nic więcej nie mogę powiedzieć.
– Jak się okaże, że to moja rodzona siostra pomagała mu w morderstwie, to nigdy jej tego nie wybaczę – przez łzy mówi młodszy syn państwa S. – Nie będę miał już siostry.
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, latem pomiędzy matką a córką dochodziło do kłótni na temat prawnej opieki nad jeszcze nienarodzonym dzieckiem Justyny. Dziewczyna nie chciała, by jej rodzice stanowili dla niego rodzinę zastępczą. Zarzekała się, że wyjedzie do Pasłęka, gdzie wcześniej mieszkał Zbyszek, a matka nigdy więcej nie zobaczy ani jej, ani wnuka.
Z tego powodu zamordowana Elżbieta S. zdecydowała, by młodzi zamieszkali pod jej dachem. Na własną zgubę…
JOANNA MAJEWSKA