Przechwalenie to rzecz stokroć bardziej niebezpieczna dla felietonisty niż krytykowanie a nawet przekrytykowanie. Ba, bardziej niebezpieczna niż nawet przemilczanie. Ale opcja ta całkowicie mi nie grozi. W ostatnim czasie na internetowe Forum „Kuriera” (o SMS-ach nie wspominając) wpływają wartkim strumieniem słowa niezwykle plugawe.
Andrzej Kleina
Nie mam w zasadzie nic przeciwko tej formie odreagowania bandy frustratów (bo jakże ganić duchy anonimowe?), problem wszakże na tym polega, że łącze internetowe prosto do magistratu lubawskiego biegnie (a i redakcji „Burmistrzowskiego Porno Tygodnia” też!), a od magistratu oczekiwałbym „debaty publicznej” w innej formie prowadzonej, no i co naturalne, nazwiskiem konkretnym firmowane.
Mówi taki jeden sympatyczny z magistratu: „Orwell, Kleina, Freud, Standara, jakieś kurwy (oj, nie jakieś, nie jakieś, rasowe, kolego, rasowe, prawdziwie komunistyczne), pieniądze, Radtke, Tutka, Szaniawski, Pokojski, intryga... To jakaś schizofreniczna pogoń myśli... Panie Kleina, wziąłby się pan za jakąś robotę, a nie tylko pianę z pyska toczył”.
Oj, nie lekceważyłbym chłopcze tej piany, oj nie. A może to symptom choroby wściekłego byka? Trza być uważnym podwójnie przeto, żeby nie dać się na róg nań ostry nanizać... Nawet mając na sobie kamizelkę lubawską przeciwpancerną. I wiarę równie pancerną niezwykłą w siebie! Bo czym innym bezwzględnie jest poziom aspiracji, a czym innym poziom, ale wykonania.
Warto by też tym wszystkim nadpobudliwym w wypowiadaniu „sądów psychiatrycznych” przypomnieć, iż nieżyjący prof. Antoni Kępiński swą „Schizofrenię” w ten sposób dedykował: „Tym, którzy więcej czują i inaczej rozumieją i dlatego bardziej cierpią, a których często nazywamy schizofrenikami”.
Sen taki jeden miałem, po dłuższej przerwie. Patrzę, leży na brzuchu pod stołem sam burmistrz Standara Edmund i modli się do św. Tadeusza Judy, patrona rzeczy niemożliwych.
– Tadeuszu drogi – słowa te burmistrza usłyszałem. – Spraw, żebym wygrał następne wybory, wszak przecież odpowiednim typem absolutnie jestem. Spraw więc, żebyśmy całą czeladką się ostali, czasy przecież ciężkie... I obiecuję ci, Tadeuszu drogi, że jak ponownie burmistrzem zostanę, to spowoduję, że wszyscy pracujący mężczyźni, a nawet ci z kuroniówek, będą tyle zarabiali, że ich żony pracować wcale nie będą musiały. Chyba, że jedynie te blondynki, które tendencje do nadwagi niemałą wykazują albo te brunetki, które nudzą się okropnie.
I jeszcze ci powiem, Tadeuszu Judo drogi, że nie zgadzam się absolutnie ze stwierdzeniem felietonisty Kleiny, co to na mój temat same krzywe, chybotliwe felietony pisze. Powiedział ci bowiem Kleina w kuluarach, i to do mnie przez zaprzyjaźniony kontakt operacyjny z bródką dotarło, że jestem „chwast magistracki”. Przecież chwast, św. Tadeuszu, a wiem, co mówię, bo przecież biologiem zaocznym z wykształcenia jestem, to roślina, której zalet jeszcze nie odkryto.
I gwarantuję ci, że w następnej kadencji moje zalety jeszcze bardziej odkryte zostaną... Bo ja to jak to wino swojskie z dzikiej róży, im starszy, tym lepszy. I tego wina mieszkańcom Lubawy w niemałych ilościach serdecznie życzę. I ty wiesz św. Tadeuszu też jak mało kto, że już niedługo wylegnie poczet niemały różnych dewiantów, którzy obiecywać będą różne dziwności i mamić będą co słabsze umysły w Lubawie, a tych, sam o tym wiesz dobrze, niemało w miasteczku mamy. My, już w tej chwili, z moim osobistym sekretarzem Maciejem Radtke natomiast różnym zaplutym karłom redakcji i innym Licznerskim twardo mówimy „nie”.
A w jednym to się z tym pseudofelietonistą Kleiną bezwstydnie zgadzam, że „najważniejszą cechą kandydata jest urok osobisty. Jest on ważniejszy od zdolności czy nawet talentu. Kandydat posiadający urok narzuca się wyborcom bez dyskusji”. A z tego, co mi mówią panie w magistracie, urokiem osobistym obdzieliłbym przynajmniej pół powiatu. A jestem przed liftingiem wszechstronnym, nie ukrywam, dopiero... Koniec snu.
Jeden z wpisów z magistratu na Forum „Kuriera” powiada, że „stoję w miejscu, a nawet cofam się w rozwoju”. Szanuję tezę bohatera skrywającego się za pseudonimem Nowy, niemniej jako błąd ją postrzegam, ponieważ człowiek może postępować różnie, bo różne mogą być jego postępki, natomiast rozwój może postępować tylko do przodu (bo do tyłu to regresja – czyli wsteczny bieg).
Powiada też Nowy, że próbuję „zawsze być dowcipny” i jestem też mało inteligentny. Jestem przekonany, że Nowy, zdecydowanie intelektualnie mnie przerastający, niski poziom mojego felietonu zrozumie.
Przypuszczam też, iż do obowiązków Nowego czytanie gazet należy. I opowiadanie ich burmistrzowi Standarze. Tak, żeby zrozumiał! Skoro więc moje teksty są tak żenujące, poziom intelektualny poniżej przeciętnej (czego przeciętnej?), to niezwykłą karę zaordynował mu burmistrz Standara.
Zwykły czytelnik, nie magistracki, zirytowany żenującym poziomem moich tekstów, ich mizerią intelektualną, uruchamia swój dżojstik mózgowy i teksty te pomija. A Radtke jednak, wróć – Nowy – czytać musi te teksty moje, wewnętrznie brzydkie, próżnią intelektualną naznaczone, gdzie ich podstawowym wyznacznikiem jest niezwykle pusta formuła.
I czytać Radtke musi te moje teksty na forum, bo w zakresie obowiązków mu się ukonstytuowały i czasami musi nie tylko opowiadać, ale i odpowiadać. Że regres w magistracie panujący to postęp znormalizowany. Co to takiego? To tajemnica. Ale nie wojskowa, tylko magistracka.
Na drugie mam Franciszek...
Andrzej Kleina