Nie ukrywam, że jestem z jednej strony osobą z głową w chmurach, z drugiej zaś trzeźwo patrzącą na rzeczywistość. Stąd może mój sceptycyzm względem wszelkich religii, na czele z tą opiewającą dzieje Jezusa i jego bliższej, i dalszej familii. Inne aktualnie będące na topie, jak np. kult Mahometa, traktuję tu z równą atencją.
Leszek Olszewski: Zdarzyło się w Biskupcu...
Chociaż szacunek Mahometowi należy się większy, bo to w jego imieniu (a wbrew woli gospodarzy) zmieniono wiekuiście architekturę dolnego Manhattanu. Wychodzę przy tym z osobistego przeświadczenia, że nic równie skutecznie co wierzenia nie pierze mózgu. Ale kto chce, niech wierzy w co chce – byle nie czynił wokół tego wrzawy. A także nie płakał za głośno jak go pośrednicy do jakiegoś Boga wywiodą w pole.
O tym doniósł tydzień temu Kurier w reportażu z Biskupca, gdzie to rozegrał się dramat rodem ze sztuk Gogola: ksiądz nie pochował nieboszczyka i leży on teraz w niepoświęconej ziemi, co wątpię, żeby robiło mu istotną różnicę. Klecha ów przy tym nie argumentował swej decyzji objawieniem Pańskim czy chociaż Maryjnym tyczącym zmarłego, a sam wziął na swe barki wszelkie obowiązki Sędziego ważącego na szali bilans życia nieboszczyka. I wyszło mu, że na pogrzeb nie idzie.
Nie wiem czy wspomniany pasterz wie kto to Goethe, ale ten to trafnie ujął kilkanaście pokoleń temu prawdę o jego instytucji, tak niezmiennej w swych celach od wieków: „Chce on (Kościół) rządzić, a do tego potrzeba mu ograniczonych w swym myśleniu mas, które będą się korzyć i pozwolą nad sobą panować”. Tu masy i jednostka księdza wyraźnie zawiodły, stąd urządził maluczkim demonstrację siły. W dobrym średniowiecznym stylu, który chyba jest mu właściwy w procesach myślowych czy raczej decyzyjnych.
Współczuję członkom rodziny skarżącej postępowanie przewielebnego, bo pewnie teraz drżą czy denat dostąpi jakichkolwiek łask u Trójcy w Niebie? Jeśli coś tam jest – jestem pewien, że tak – to na tej samej zasadzie pan ksiądz ma się czego obawiać po swoim dla odmiany zgonie. Podobny bowiem przykład antyreklamy dzieła swojego Szefa nie może – ufam – ujść mu tam na sucho. I oby nie uszedł, już dziś trzymam kciuki!
Bo jeśli jakiś efekt ten skandal odniesie, to ten, że kilkadziesiąt czy kilkanaście osób przestanie w Biskupcu wpadać do katolickiej świątyni – słuchać czytań, kazań, pieśni i patrzeć na tego człowieka. Może za cenę kolejnych niepochowań i ekskomunik, ale to część objętych wyklęciem może mieć już gdzieś i bicz boży wypadnie dobrodziejowi w komży z rąk na dobre.
Ziści się wtedy czarna złota myśl (absolutne novum, zwracam uwagę!) księdza Józefa Tischnera, który nie miał raczej wątpliwego zaszczytu poznać herosa z Biskupca, ale znał wielu jemu podobnych, gdyż sarkastycznie zauważył kiedyś: „Jeszcze nie widziałem nikogo, kto by stracił wiarę, czytając Marksa, czy oglądając w kinie film, za to widziałem wielu, którzy stracili ją przez kontakt z księżmi”.
Thomas Paine, zajął się zaś etyczną stroną odmowy pochówku: „Spośród wszelkich tyranii gnębiących ludzkość najgorsza jest tyrania w dziedzinie religii. Każda inna odmiana tyranii ogranicza się do świata, w którym żyjemy, lecz tyrania religii usiłuje sięgnąć poza grób i ścigać nas i naszych bliskich w wieczności”. Powyższe weźcie pod uwagę, dając się zwłaszcza naciągać na zespół mszy „w intencji” w okresie Wszystkich Świętych i Święta Zmarłych.
To po plebaniach okres finansowych żniw, których wy jesteście żytem, jęczmieniem i owsem – stąd szereg średnio zawoalowanych zabiegów, by portfele popadły wam w anoreksję. Einstein wyśmiał kiedyś propagowane przez księży widzenie Boga, który kieruje się systemem wartości a la homo sapiens: „Nie potrafię sobie wyobrazić Boga, który karze i nagradza stworzone przez siebie istoty i którego zamiary wzorowane są na ludzkich. Słowem – Boga, który jest odbiciem ludzkich ułomności”.
Kiedyś intelektualnie wyśmiał podobnie propagowane po ambonach bzdury jezuita Antoni de Mello, mówiąc: „Nie możemy powiedzieć o Bogu nic, co płynie z naszych wizji Jego. Możemy tylko być pewni czym Bóg nie jest – nie jest z pewnością Złem, Strachem, Złością etc. Budowanie obrazu Boga na przypisywaniu mu zachowań ludzkich to czysta herezja”.
Zobaczcie jeszcze jak widział kwestie kleru Wincenty Witos, tu dwa cytaty: „Musicie baczyć, aby nie wyzyskiwali waszej wiary ci, co Boga i Ojczyznę mają wciąż na ustach, ale sam fałsz i obłudę w duszy. Co dla swoich prywatnych celów gotowi są nadużyć kościoła i ambony”, a następnie: „Niższe duchowieństwo swoim samolubstwem a nierzadko ździerstwem daje się niesłychanie we znaki i tak zewsząd nękanej ludności”.
To w ramach kuracji otrzeźwiającej. Chociaż niesamowite i lekko upiorne wydaje się, że myśli Wincentego, piętnujące zacofanie w kraju sprzed „na oko” wieku, brzmią w Polsce ery internetu i bezprzewodowej transmisji danych równie ponuro i aktualnie. Ale jeśli państwo stać na utrzymywanie tysięcy krezusów w czerni, niepłacących całe życie podatków od osiąganych zysków, tylko jakiś absurdalny mini-ryczałt, to chodźcie dalej na wybory i wybierajcie równie „postępowe” ekipy. Nastawione niezmiennie do was tyłkiem po osiągnięciu wyborczego sukcesu. Tak, postać Boga to w Europie, tam gdzie Polska sięga, świetna możliwość do urządzenia sobie raju na ziemi. Kosztem maluczkich – jak w Biskupcu, ale dzieje się tak wszędzie. W Iławie też polecam wiosenne wycieczki ku podziwowi niektórych przykościelnych rezydencji. Godne pozazdroszczenia – sami zobaczcie.
By skończyć jednak radośnie ten pochód cytatów w żenującym kontekście lokalnego sługi Bożego, cytat z Marka Twaina, który kończąc kiedyś dociekania nad rzekomym najdoskonalszym dziełem boskim wypalił: „Bóg stworzył człowieka, ponieważ rozczarował się małpą. Z dalszych eksperymentów zrezygnował”. I, dodam od siebie, ze wstydu chyba zapadł się pod ziemię, by nie świecić oczami za swych rzekomych przedstawicieli tu i tam. Ale zwłaszcza tu.
Leszek Olszewski