Kampania wyborcza do parlamentu ruszyła do przodu w naszym regionie, choć o lawinie programów i gorących dyskusjach niestety nie można mówić. Póki co, prezentacje kandydatów ograniczają się do standardowego przedstawienia wizerunku startującego, podania podstawowych informacji związanych z nazwą partii, z listy której listy startuje, jej numeru oraz numeru samego kandydata na tejże liście. Prezentacji towarzyszą krótkie hasła zawierające w maksymalnym skrócie program partii i jej kandydata.
Na ile to przemawia do przekonania, a na ile budzi wątpliwości, pozostawiam już ocenie odbiorców tych komunikatów. Taka forma w sumie niewiele mówiącej prezentacji ma pewną zaletę. Niemal natychmiast można przynajmniej wstępnie zaszeregować kandydata w swej klasyfikacji wyborczej.
Oprócz ogólnych sympatii politycznych bierzemy pod uwagę, czy i na ile znamy kandydata, jego osobowość i osiągnięcia. Oczywiście każdy z wyborców ma tu osobiste priorytety. Jak widać, szerszą prezentację swoich kandydatów oraz programów sztaby wyborcze odłożyły na termin późniejszy lub też nie uznały tego za niezbędne. Przez kilka następnych tygodni przekonamy się, jaką taktykę uznały za najlepszą. Wyniki wyborów ukażą słuszność tego wyboru.
Zmieniając temat. Ostatni numer Kuriera obfitował w informacje z dziedziny archeologii i historii. Można tam było przeczytać o kolejnych, niezwykłych odkryciach powiatowych pasjonatów eksploracji. Godna podziwu jest też konsekwencja iławskich organizatorów plenerowych imprez historycznych. Poza tym warto odnotować okrągłą rocznicę założenia Iławy oraz związaną z nią konferencję naukową.
Nie dało się przy tym nie zauważyć towarzyszących temu wydarzeniu komentarzy. Rzeczywiście, połowiczną frekwencję w stosunku do potencjalnych możliwości trudno nazwać sukcesem organizacyjnym. Z drugiej strony może lepsze jest nawet mniejsze grono osób zainteresowanych, niż pełna sala znudzonych „ochotników” szkolnych. Pozostaje mieć nadzieję, że organizatorzy przy kolejnej tego typu inicjatywie wyznaczą dostępniejszy dla ogółu czas jej trwania. Może się to odbyć nawet bez stołu szwedzkiego z darmowymi przystawkami. Wówczas okaże się, kto w tej dyskusji miał rację.
Zbieg okoliczności sprawił, że akurat w tym czasie prowadziłem wymianę poglądów z jednym z lubawskich historyków na temat lokalnego zaangażowania społecznego w amatorską działalność eksploracyjną i historyczną. Raczej zgodnie przyznaliśmy, że reszta powiatu wyprzedza pod tym względem rejon lubawski.
Szczególnie imponujące są wzorowo zorganizowane i wyjątkowo efektywne działania poszukiwawcze. Jest to tym bardziej zastanawiające, że lubawianie uważani są za bardzo tradycyjnych, natomiast pozostałych mieszkańców powiatu określa się w większości jako ludność napływową. Być może odpowiedź tkwi w tamtejszych wyjątkowo atrakcyjnych warunkach historyczno-turystycznych, które sprawiają, że rejon ten jest dla nich niczym współczesna „Terra Incognita” i „El Dorado” razem wzięte. Pojęcie „ludności napływowej” nie jest już adekwatne do rzeczywistości. Świadczą o tym nowe pokolenia mieszkańców powiatu. Nawet w zasadniczych pod tym względem miejscowościach gminy Lubawa określenie „przybysz” odnosi się do każdego nowo przybyłego, nawet jeśli mieszka tam kilkadziesiąt lat. Każdy nowo narodzony na miejscu to już „swojak”. W Lubawie funkcjonuje pojęcie „stary lubawiak”, a „stolyca” ma swoich „urodzonych warszawiaków” oraz tzw. „słoiki”, czyli wszystkich przybyłych z „prowincji”.
W porównaniu do reszty powiatu miasto Lubawa ma zdecydowanie mniejsze możliwości odnajdywania skarbów historii, choć i tu zdarzają się ciekawe odkrycia. W gminie przypadkowymi archeologami bywają niekiedy rolnicy, prowadzący prace polowe. Wiele z ich znalezisk znajduje się w Muzeum Ziemi Lubawskiej w Nowym Mieście Lubawskim.
Należy obiektywnie przyznać, że rzeczywiście lokalni, lubawscy historycy bardziej skupiają się na swoich sprawach zawodowych niż na współdziałaniu. Do grania w zespole bardziej przyzwyczajeni są miejscowi liderzy sportowi, choć oczywiście w pewnych sytuacjach rywalizacja wśród nich jest rzeczą naturalną. Dobrym przykładem zespołowego działania są miejscowi przedstawiciele sztuk pięknych, którym artystyczny indywidualizm wcale nie przeszkadza we współpracy.
Nie znaczy to bynajmniej, że mieszkańcy miasta i gminy Lubawa zapomnieli o historii. Wskazuje na to m.in. istniejąca tu historyczna grupa rekonstrukcyjna, odbywające się plenery malarskie z lokalnymi zabytkami jako motywem przewodnim, spontaniczne inicjatywy młodzieży czy wysoka frekwencja miejskich wycieczek z przewodnikiem. Trudno też nie dostrzec, że Lubawa przeżywa ostatnimi laty swoisty renesans historyczny w dziedzinie tak długo wyczekiwanych renowacji kluczowych zabytków miejskich. Dzięki nim miejsca te stopniowo przekształcają się w turystyczne zakątki.
Szczególnie zauważane jest to przez przybywających z rzadka w odwiedziny lubawian z innych stron. Dostrzegają je również stali mieszkańcy miasta, wybierając swoje ulubione miejsca wypoczynku i rekreacji. Przez wiele lat miasto dbało przede wszystkim o rozwój ekonomiczny, który jest zresztą podstawą egzystencji. Z czasem pojawiły się też poważniejsze inwestycje i działania w zakresie sportu i rekreacji, archeologii, historii i kultury.
Cóż, być może potrzeba jeszcze czasu, aby zainteresowanie bogactwem lokalnej historii stało się większym udziałem społeczeństwa lubawskiego. W skali kraju doskonałym tego przykładem były inicjatywy śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Szczególną rolę w upamiętnieniu bohaterów sierpniowego powstania odegrało powstałe dzięki niemu Muzeum Powstania Warszawskiego oraz towarzyszące tej rocznicy imprezy.
Lubawskie doznało administracyjnego podziału na miasto i gminę. Bywają też nieraz znaczne różnice poglądów na pewne sprawy. Historia i tradycja wciąż je jednak bardziej łączy, niż dzieli. Być może więc i w tych dziedzinach pojawić się powinna jakaś wspólna inicjatywa.
LESZEK CHABURSKI