Czwarty rok liderkami w liczbie rodzonych dzieci w Wielkiej Brytanii są Polki. Ten stały trend wydaje się być imponujący, biorąc pod uwagę malejącą wartość urodzeń w ojczyźnie. Ta niechlubna kreska wije się tuż pod ponurymi zgonami, co sprawia, że mamy do czynienia z pogłębiającym się problemem ujemnego przyrostu naturalnego.
Hurraoptymizm wydaje się być nie na miejscu, zważając, że te dzieci z polskości mają jedynie język. Biorąc pod uwagę warunki i możliwości, jakie oferują nam poszczególne województwa, to Warmia i Mazury brylują w rubryce tempa ubytku ludności.
W odniesieniu do rozwoju i atrakcyjności miasta, to właśnie osady rodzin mają za zadanie napędzać takie stagnacyjne regiony jak nasze. Tak, to właśnie rodzina powinna być w centrum zainteresowania polityka, ekonomisty i przedsiębiorcy. Wiedzą tu o tym? Są różne ambicje i sztuką demokracji jest je wszystkie zaspakajać.
Niestety wielokrotne objawy krnąbrności osób, które wynosiły na piedestał Iławę przed Ostródą, mogą teraz się nam jedynie odbić czkawką, bo z roku na rok widać, jak jedna osada odstaje od drugiej. Faktem jest, że w nas drzemie potencjał – nie rozumieć czemu, jest on wbijany w glebę gumowym młotkiem podatnika. Widać ten dysonans na przykładzie iławskiego i ostródzkiego basenu.
Mienie prywatne może tuczyć. W ujęciu pejoratywnym i socjalnym słowo tuczyć znaczy piętrzyć rozmiar zadłużenia. Już nie okazyjnie wiele miast, brzydko mówiąc, wykorzystuje prywatnego inwestora i daje mu wszystkie niezbędne narzędzia do tego, aby wskaźnik lokalnej koniunktury konsumenckiej oscylował wokół zadowalających wartości.
W Iławie mamy więcej zakładów pracy, mamy lepsze osiągi – ale w dalekosiężnych planach widać, jak Ostróda może nas połknąć samą turystyką. Niech to tylko na dobre zacznie trybić.
A nasz ex-premier znalazł but na balu. Jak przystało na ojca założyciela eurosieroctwa w Polsce, wychodzi do swoich dziatek, żeby w odróżnieniu od zamierzchłych czasów urzędowania w kraju, gdzie dało się coś zrobić, teraz czuć bliskość emigrantów i się z nimi utożsamiać.
I tutaj bardzo istotne – dało się coś zrobić, kiedy było się w miarę suwerennym politykiem. W tym momencie powiększenie się szajki o najbardziej zachodnią ze wschodnich republik Polskę to krok do tyłu, jeśli chodzi o sprawy gospodarcze, jak i tożsamościowe. Z drugiej strony, bądźmy obiektywni – czy Donald Tusk wychował sobie i niezadowolonemu elektoratowi godnego następcę?
Osoby, które nie radzą sobie z kreowaniem niezależnych poglądów, zwyczajnie włączą odbiornik telewizyjny i usłyszą o kolejnych sondażach, które ku zdziwieniu najstarszych resortowych redaktorzyn wygrywa jedyna słuszna opcja. I nieważne, kto następcą – przecież partia rośnie w siłę. Wszyscy dobrze wiemy, że sondaż to cegiełka pod dobry wynik wyborczy, a że to świetne narzędzie do manipulacji – po co komu o tym mówić?
Zatem z tonącej Platformy chwilowo wyskakuje sam prezes i jak mantra powtarza się przypowieść o statku Costa Concordia. Jedynym aspektem, którego nie mogę potępić, jest to, jak pan Donald dba o rodzinę. Jego zawodową porażkę przekuł w sukces finansowy na szczeblu europejskim.
Przy wielokrotności dotychczasowych dochodów i sile rażenia negatywnej opinii publicznej myślę, że w pewnym momencie może jedynie zabraknąć mu sensu życia, czego naturalnie nikomu nie życzę. Merytoryczność działań i intencji, jakie niesie za sobą cały ten federalny twór i wszystkie z instancji tam rządzących, ma się nijak do gaży, jakie otrzymują tamtejsi funkcjonariusze. Niech mają! Przysięgam, że nie chciałbym ich mieć, jednocześnie grzęznąc w takim zobowiązaniu. Ale gdzie tam tępić cwaniactwo, kiedy pod płaszczykiem słabego hierarchy można ukryć taką przebiegłość, takie umiejętności personalne!
Oczywiście wspominając Jerzego Buzka, można bardzo łatwo dojść do wniosku, jakie korzyści odniesie Polska z przewodnictwa Europą. Jak w przypadku Legii – to nie rozgrywa się przy tym stoliku, moi mili.
Zboczyłem z tematu, kiedy meritum miała być praca. Wracając do potencjału – Iława to geniusz, jeśli chodzi o województwo. Nasze bezrobocie ma się gorzej jedynie w odniesieniu do miasta Olsztyn, jednocześnie znacznie odsadzając inne regiony województwa. Czego zatem brakuje mieszkańcom Iławy, skoro mają gdzie pracować?
Faktycznie, Powiatowy Urząd Pracy codziennie oferuje kilka nowych ofert pracy z Iławy i okolic. Wszystko byłoby w porządku, gdyby zapotrzebowanie na pracowników tyczyło się również młodych i dobrze wykształconych iławian, których de facto nie ma, a szukać ich w Trójmieście lub innych aglomeracjach naszego kraju.
Barierą, z którą ciężko uporać się miastu w odniesieniu do budowy nowoczesnych fabryk i zakładów, są kadry. Skutkiem jest zapotrzebowanie na kierowców, brukarzy i inne zawody rzemieślnicze, które nie są w stanie zatrzymać młodych ludzi, mających inne ambicje. Tych samych, którzy niebawem założą rodziny, a jak już wspomniałem, to właśnie rodzina napędza gospodarkę. Rodzina to żądne rozrywki i innych dóbr konsumpcyjnych dzieci, którym wiecznie mało. Rodzina to także rodzice chcący zapomnieć o dniu powszednim, niosącym za sobą trud pracy. Rodzina to zapotrzebowanie na mieszkania, sklepy i usługi, czyli rozrost wolnego rynku, najlepiej małych przedsiębiorstw, a nie kipiących od niewolnictwa i smrodu kolosów. Kiedy wpływy rosną, to samo ma się prawo dziać z oczekiwaniami mieszkańca.
Rolą samorządu jest kreować sytuację. Stwarzanie okazji i mrówcza praca, która może zostać wykonana niskim nakładem kosztów, to pierwszy krok do gwałtowniejszego rozwoju miasta. Można kształcić, ale również zatrzymywać wykształconych gdzieś indziej albo w ogóle przyciągać obcych niczym magnes.
Na przykładzie Wielkiej Brytanii – popatrzmy, za czym ludzie wyjeżdżają. Chleb od wieków to przyczyna tułaczki, wcale nie Big Ben. Nie rozumiem, dlaczego w skali mikro emigracja musi zabierać miastom powiatowym niemal wszystkie perełki. Dlaczego duże miasta to symbol perspektywiczności? Ja się z tym stanem nie godzę. Potencjał tkwi w dużym skupisku ludzi – niczym więcej.
Parafrazując Friedmana, gdyby Polska nie zabiegała o zagranicznych inwestorów, tylko stwarzała warunki dla własnych przedsiębiorców, to ci zza miedzy przybiegliby do nas sami. Kierunek PRK i już! A jak już tak tęskno do socjalizmu, to na przykładzie Mikołajek – dofinansowane mieszkania dla młodych, którym komercyjne banki odmawiają. Skoro podatki, to czemu nie?
KAROL CHOŁASZCZYŃSKI