Jeziorak w ciągu ostatnich dni zyskał wielu obrońców. Z jednej strony oddani kibice i wreszcie zarządzający drużyny z Sienkiewicza będą zmuszeni oglądać ich ulubioną drużynę w szeregach zaledwie okręgowych. Z drugiej strony sympatykom innego już Jezioraka zasłania się okno na świat panelami akustycznymi, kiedy to właśnie widok przez okno był tą wisienką na torcie, w trakcie wybierania miejsca zamieszkania. W obu przypadkach wiele chyba nie da się zdziałać, bo jest już pozamiatane. Na pewno zawinił refleks, ale walki do końca im nikt nie zabroni.
Okręgówka. To taka klasa na szóstkę. Nie wiem, czy można to nawet nazwać ligą, dlatego piszę klasa. Swoją drogą klasa nieźle tu pasuje, bo nasi piłkarze to w przewadze jeszcze szkolne chłopaki, dlatego w klasie będą czuli się jak w domu. Na szóstkę, ponieważ jest to szósta klasa w hierarchii męskich rozgrywek ligowych w Polsce.
Co ciekawe, nasz regionalny klub w takiej lidze nie miał okazji być prawdopodobnie od czasów powstania klubu, czyli lat 40-stych. Najgorzej było w roku 80, kiedy przyszło nam grać w lidze piątej. Zaznaczam – najgorzej. Nie wnikam w nomenklaturę lig, bo co i rusz to się zmienia. Wnioski nasuwają się proste. Klub ze stadionem przy ul. Sienkiewicza przeżywa niemały kryzys, bowiem jeszcze tak nisko nigdy nie upadł. Wszyscy doskonale wiemy, czym spowodowane są kłopoty i degeneracja Jezioraka. Świat obraca się wokół pieniądza – co mam powiedzieć w takim razie o piłce nożnej?
Futbol to galaktyka, która w momencie pierwszego gwizdka zatrzymuje świat. Mężczyzna interesujący się kopaniem skórzanej futbolówki przypomina w tym czasie zahipnotyzowanego. Niekiedy kobieta, szczególnie ta na stadionie, daje się porwać w meksykańską falę oraz zdziera gardło do granic swoich możliwości. Wszystko dlatego, bo gra drużyna, z którą się utożsamiam, którą wielbi mój mąż. Czasami zbytnio udzielają się emocje, niekiedy robimy coś, czego normalna codzienność nie byłaby w stanie od nas wyegzekwować. Stajemy się kimś innym, kompletnie zapominając o kieracie i doczesnych problemach.
Piłka nożna ma swoje dwie strony.
Jedna jest lokalna, ale zarazem zawodowa i atrakcyjna. Mecze są na wyższym poziomie, a po boisku biegają już wtedy kwoty, funty, kontrakty, reklamy i produkty. Poza znamienitą grą piłkarza, widzimy milionera, którego często napędza czek i potwierdzenie przelewu, a nie bezinteresowna miłość do gry. Czy tylko pieniądze mogą tak motywować i wykrzesywać nasze talenty? Kiedyś tak nie było. Wtedy Polska walczyła o medale i trofea.
Druga strona zdaje się być wyłącznie lokalna. Mniej atrakcyjna, bo mniej w niej pieniędzy i pracownik nie otrzymuje horrendalnego należnego. Mechanizm prosty jak konstrukcja cepa. Pewnikiem jest, że bez sponsora nawet nie ma co ruszać na podbój polskiej i światowej piłki. Otóż poza tym, że pensje trzeba wypłacać, należałoby również odprowadzić parę groszy ZUS’owi i Urzędowi Skarbowemu, nie wspominając o Wojewódzkim Związku Piłki Nożnej, który daje koncesje, stawia wymogi. Na wszystkich tych płaszczyznach u nas było co najmniej nieciekawie, bo zrobiły się zaległości. Problemy nie rozwiązywane zawczasu dały swój „piękny” owoc.
Ja uważam, że dopiero, gdy upadniemy bardzo nisko, będziemy w stanie wstać, otrząsnąć się z całego gnoju, który za sobą wlekliśmy i pokornie stawić czoła zaistniałej sytuacji. Tak właśnie jest i trzeba teraz budować – najlepiej od podstaw.
Jak pokazał pierwszy mecz ligi okręgowej, młodzież musi się ograć i szukać na boisku partnerów do gry. Nie ubolewajmy, że przegraliśmy, bo czasami z doświadczeniem nie wygrasz. Potrzeba zdolnych, młodych i dobrych kondycyjnie chłopaków, którzy mają marzenia. Łasy na kieszonkowe będzie czekał na 90 minutę, a w meczu da z siebie tylko tyle, ile mu się danego dnia zachce – nigdy najwięcej, bo po co? Klub z Iławy ma świetną okazję na to, żeby pokazać, że nie grają nazwiska i doświadczenie, ale młodość i wspólna pasja – oczywiście do czasu. Myśl szkoleniową podobno mamy dobrą, kadrę też nienajgorszą. Ruszać na podbój okolicznych powiatów i piąć się na wyżyny swoich możliwości, a nie łamzać o 4 ligę.
Wiem, mniejsze pieniądze niezwykłe są być wygodne. Pomyślmy, może czas na nie ciężej popracować? Po drodze do sukcesu znalazłbym sponsora, bo doić miasta naturalnie nie wypada. Era doktorów Judymów minęła bezpowrotnie, ale zapukać do paru drzwi nigdy nie zaszkodzi. Wierzę w możliwości naszego iławskiego klubu, chociaż nigdy się z nim nie utożsamiałem – wolę Manchester United w telewizji. Nauczmy się jeść małą łyżeczką – z czasem będzie ta większa, może kiedyś chochla? Bliższe, chociaż nadal obce, są mi problemy innych Jeziorowców.
Byłem od krok kupienia mieszkania przy ul. Gdańskiej na Osiedlu Gajerek. Stało się inaczej – zapewne tak miało być. Kiedy była możliwość wyboru, bez zastanowienia wskazywałem na lokum na 3-cim piętrze. Jak to? Po schodach, tak wysoko. No, ale Jeziorak, moi drodzy, Jeziorak. Widok na mały Jeziorak to dla iławianina prawdziwa gratka. Bez wątpienia jeden z piękniejszych naturalnych obrazków, jakie możemy zobaczyć w naszej okolicy, zaznaczając, że to środek miasta.
Doświadczeń z widokami tego akwenu miałem kilka, ale najbardziej utkwił mi ten jeden, z balkonu przy ulicy Sobieskiego. Późny wieczór, lato, impreza jak każda inna w mieszkaniu koleżanki. Było zwyczajnie dopóki nie odkryliśmy, że w mieszkaniu jest balkon z widokiem na to „małe jeziorko”. Każdy papieros wydawał się być przed przedostatnim, a rozmowa inaczej się układała przy takim widoczku.
Dlatego rozumiem mieszkańców Gajerka, którzy protestują przeciwko panelom akustycznym na odcinku kolejowym wzdłuż naszego miastka. Oni zdążyli już przyzwyczaić się do hałasu związanego z przejeżdżającymi pociągami, a Mały Jeziorak czasami był jednym z argumentów za właśnie tym, a nie tamtym mieszkaniem.
W tym momencie mogę tylko po-współczuć, bo spotkania konsultacyjne na temat modernizacji linii kolejowej E65 na odcinku iławskim odbyły się w kwietniu (zapewne nikt nie raczył przyjść, bo słabo to nagłośnili), a ostatni apel może okazać się już przeterminowanym. Szkoda.
Pasażerom pociągów może umknąć kawałek pięknego zakątka. Niewiele miast może poszczycić się takim akwenem w centrum. Widok urzeka mnie, czy to wracam z Gdańska pociągiem, czy jadę rowerem ulicą Mickiewicza. Jeżeli zwycięży formalizm, to spółka PKP wyrzuci nam przekroczoną normę hałasu i będzie po zawodach. Zawody już chyba nawet się skończyły – łopaty w ziemi, wykonawca wybrany i stanowiska kierownicze poprzydzielane. Demokracjo, pomożesz? Spóźniony i zaspany lud woła. A może niedoinformowany?
Od paru dobrych miesięcy nie mogę wejść na stronę naszego iławskiego klubu sportowego. Przerwa techniczna. Może po prostu wstyd? Na krawędzi wszystko powinno nabierać pozytywnych barw. Ile to przeżyłem z tym klubem, ile nazałatwiałem, serca włożyłem. Teraz to ma zniknąć?
Otwarcie nowego rozdziału wiele tutaj da. Po pierwsze nie patrzeć w przeszłość. Kiedyś graliśmy w 2 lidze – mamy przez to biadolić? Piłkarze mają znacznie lepszą perspektywę niż lokatorzy Osiedla Gajerek. Mają szansę zacząć wszystko od nowa i zbudować nowy fundament pod drużyną z tradycjami. Natomiast tym zza okien mogą nie wrócić dobre czasy, a przede wszystkim widoki.
KAROL CHOŁASZCZYŃSKI