Powyrywane krzesełka. Śmieci. Płonące szaliki. Uderzony w głowę strażak. Policjant trafiony butelką po piwie. Pseudokibiców z Iławy po meczu ogarnęła furia. Tylko jakimś cudem nie doszło do rzeźni. Tak wyglądały kulisy meczu piłkarskiego na szczycie IŁAWA kontra OLSZTYN.
Monika Smolińska
Niedziela. Stadion przy ulicy Sienkiewicza. Mecz piłki nożnej pomiędzy Iławą a Olsztynem. Miejscowi kibice są wszędzie. Już od południa po całej Iławie słychać gromkie okrzyki. Około godz. 14 zwartą kolumną ruszają na stadion. Jak zapewniali w obwieszonych po Iławie plakatach, przygotowali specjalna oprawę meczu...
Początek meczu. Klatka iławskich kibiców wypchana po brzegi, wiele osób nie mieści się i stoją obok. Wszyscy głośno skandują, chórem śpiewają piosenki. Jest wesoło, spontanicznie. Po prostu fajnie.
Tymczasem sektor dla gości Olsztyna jest jeszcze pusty. Grupa ma przyjechać pociągiem.
A więc na razie pewni siebie iławianie wiwatują, rzucają serpentyny, śpiewają, odpalają race. Oprawa artystyczna godna podziwu.
Ale agresja zaczyna narastać...
Kilkanaście minut po rozpoczęciu meczu. Most kolejowy przy stacji PKP Iława Miasto. Oczom wszystkich ukazuje się szpaler radiowozów. Za nim – w zwartym szwadronie oraz w otoczeniu uzbrojonych policjantów – podąża liczna grupa olsztynian. Grupa robi wrażenie – jest tak liczna, że wśród miejscowych na kilka sekund zapada cisza.
Miejscowi w osłupieniu patrzą jak około sześciuset olsztyńskich kibiców schodzi w stronę specjalnie przygotowanego sektora. Powietrze gęstnieje od adrenaliny.
Olsztynian rozpiera energia, szturmem próbują pokonać bramę wejściową stadionu. Są wściekli na szczegółową kontrolę osobistą, bo ta przedłuża oczekiwanie na obejrzenie meczu. Wejście do wyznaczonej klatki zajmuje im kilkadziesiąt minut.
Dochodzi do lekkich przepychanek z kontrolującymi ich ochroniarzami. Słychać słowne potyczki, padają wyzwiska i groźby. Ochroniarze rekwirują im maszty od flag. Zdarzają się i niespodzianki w postaci gazu obezwładniającego.
Olsztynianie koncentrują się na skandowaniu i dopingowaniu swojej drużyny. Wyciągnęli wnioski po ubiegłorocznym wstydzie w Olsztynie. Przed nimi III liga. Raczej nie dadzą się sprowokować.
Za to w sektorze Jezioraka zaczyna się zamieszanie. Lądujące race podpalają konfetti. Potrzebna jest pomoc strażaków. Jeden z nich podczas gaszenia ognia zostaje przez kibola uderzony dłonią w głowę: – Uważaj! Co, ku…a, robisz! – krzyknął do strażaka. Był wściekły. Uznał, że strażak powinien go… uprzedzić o kurzu, jaki wznieci gaśnica podczas gaszenia.
Napięcie wzrasta. Jeziorowcy rzucają się na przednią siatkę klatki. Ta nie wytrzymuje naporu. Do akcji wkracza zdecydowanie ochrona i policja. Kibole jeszcze tym razem cofają się i pozostają w sektorze.
W drugiej połowie meczu ogrodzenie nie wytrzymuje i pęka. Robi się spora dziura. Znów wkracza policja, uzbrojona w pałki i tarcze pilnuje rozjuszonych łysoli. Ci są coraz bardziej agresywni. Szukają pretekstu. Bez powodu skandują wyzwiska pod adresem policjantów, wyraźnie prowokują zadymę.
Wreszcie zaczyna się wyrywanie krzesełek, które niebezpiecznie fruwają na murawę i w boczne okolice klatki. Dochodzi do przepychanki z ochroną. Przed klatkę wchodzi kolejny oddział policji, tym razem uzbrojony już w długą broń gładkolufową. Żarty się skończyły.
Ktoś z tłumu iławian rzuca butelką po piwie w policjanta. Sprawcę zlokalizowano i zatrzymano zanim zdołał opuścić stadion. Jest nim 19-letni Marcin W. z Iławy. Był pijany, wydmuchał 1,5 promila alkoholu. Trafił do policyjnego aresztu. Za naruszenie nietykalności policjanta grożą mu teraz 3 lata więzienia.
Koniec meczu. Nikt już nie ma złudzeń. Kibole Jezioraka szykują się do ataku. Co bardziej zdegenerowani próbują przeskoczyć płot. Policja jest jednak szybsza. Osacza ich. Ci, niczym zwierzęta, szukają każdej dziury do ucieczki.
Za chwilę próbują skierować się na główną bramę wjazdową stadionu, jednak wszystkie drogi są już odcięte. Pada głośne ostrzeżenie, iż jeśli nie zatrzymają się w miejscu, zostanie użyta broń. Skutkuje. Wizja bólu po gumowych kulach wystarczająco studzi rozpalonych łysoli. Nie są usatysfakcjonowani, ale rezygnują.
Tymczasem olsztynianie są spokojnie odkonwojowywani przez policję z powrotem na stację PKP Iława Główna. Teraz znajdują się już po za zasięgiem iławian, a ci ostatecznie zostają odcięci od świata, bowiem policjanci trzymają ich na stadionie – przez prawie godzinę. Napięcie słabnie. Sztab dowodzenia czeka aż olsztynianie bezpiecznie opuszczą Iławę.
Przemyślana i skuteczna taktyka policji i ochrony pozwoliła uniknąć zadymy. Szczelne, wzmożone konwoje nie dopuściły do rozrób na mieście i w trakcie przejazdu olsztynian. Policjanci wkraczali szybko i skutecznie.
– Siły policyjne były dostosowane do każdego wariantu wydarzeń, jaki mógł paść tego dnia – mówi Anna Siwek, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
Jak szacuje policja, łącznie było około 1 tys. kibiców obu stron (600 Olsztyn, 400 Iława). Wszystkich kibiców na stadionie naliczono ponad 4 tysiące. Chwilami aż ziemia dudniła od potężnego dopingu.
Kibole z Iławy po meczu próbowali powtórzyć wybryki olsztynian sprzed roku. Zniszczyli własny sektor. Momentami przejawiali zwierzęce instynkty. Efekty pięknej oprawy artystycznej na koniec zniszczyło chamstwo i dzicz. Szkoda.
MONIKA SMOLIŃSKA
PS. Piłkarze Jezioraka Iława zdeklasowali gości z Olsztyna wynikiem 4-0 (1-0).