Program „Dni Iławy” został źle przyjęty przez społeczność lokalnego internetu. Jednak przez dwa dni amfiteatr nad Jeziorakiem był pełny. Dyrektor ICK lepiej rozumie społeczeństwo niż wirtualni malkontenci. Internet poniósł klęskę. Prawdziwi ludzie myślą i czują inaczej niż wirtualni. Czarne chmury nad ICK potargał wiatr.
W sobotni wieczór po koncercie Raya Wilsona rozmawiałem z dyrektor Ewą Wiśniewską i Dominikiem Jaskulskim z ICK o naszym społeczeństwie. Dziwiłem się, że mało atrakcyjna lista wykonawców przyciągnęła do amfiteatru tak dużo osób. Dyrektor powiedziała, że niedziela będzie jeszcze lepsza.
W tym momencie do biura ICK w amfiteatrze wszedł pan w kapeluszu. Przyjechał z Gdyni z rodziną na koncert Wilsona. Był zdumiony, że w Iławie koncert jest za darmo, podczas gdy ludzie na świecie płacą duże pieniądze, by posłuchać byłego wokalisty Genesis.
Występ Wilsona był magiczny. Fantastycznie grał również The Postman, który wykonał m.in. utwór Czerwonych Gitar „Kwiaty we włosach”.
Z nutami kolejnych utworów sobotniego koncertu znikały czarne chmury nad ICK. Słabe lato w amfiteatrze? Tylko ślepy i głuchy mógł nie zauważyć i nie usłyszeć entuzjazmu ludzi na koncertach.
Świetnie zaśpiewał Kacper Kuszewski, który okazał się nie tylko gwiazdą popularnego serialu. Mieszkańcy i turyści dostali rozrywkę, jakiej potrzebowali.
Jednak nic nie zapowiadało niedzielnego słońca nad ICK. Sam nie wierzyłem, że wykonawcy znani z nieznanej mi telewizji mogą przyciągnąć kogokolwiek do amfiteatru.
No dobrze, Kuszewski jest znany, The Postman grają polski big beat, a Wilson jest ciągle dość jasno świecącą gwiazdą rocka. Ale kto zna Damiana Holeckiego?!
Nie mam pojęcia, czego słucha nasze społeczeństwo. Intuicja Ewy Wiśniewskiej okazała się niezwykle trafna. Amfiteatr oszalał, słuchając piosenek Holeckiego.
Nie warto organizować koncertów dla młodzieży, która i tak woli siedzieć w internecie i mówić, że nic się nie dzieje. Na Park Jam i Broken Ball niemal nikt nie przyszedł. Na Holeckiego, rodzinę Karpowiczów i Andrzeja Cierniewskiego przyszło kilka tysięcy ludzi. W większości nienajmłodszych, ale za to aktywnych w realnym świecie.
Niedzielnego koncertu słuchałem wśród młodych ludzi. Kręcili nosami, że kicz. Może i muzyka Holeckiego nie znajduje uznania Wojciecha Manna, może nie jest grana w wiodących radiach RMF czy ZET, ale ludzie to kochają! Ja sam popłynąłem z amfiteatrem i zacząłem nucić wpadające w ucho melodyjki.
Jesteśmy chyba zmęczeni Zachodem i jego kulturą. Dziś niemal wszyscy śpiewają po angielsku albo raczej udają, że śpiewają w tym języku. Każdy śpiewający nastolatek chce być gwiazdą rocka i popu. Inspiracje czerpie z zachodnich wykonawców. Wszystkie młode zespoły wyglądają podobnie.
Jednak to piosenka biesiadna, śpiewana po polsku, zapełniła amfiteatr. Przy słowach piosenek rodem z koncertu życzeń tańczyła publiczność. Jednak to Holecki na koncert przyjechał Mercedesem S500, który jest wart pół miliona. Młodzi ludzie, nie śpiewajcie po angielsku! Śpiewajcie po polsku piosenki biesiadne! Polska kultura jest bardzo bogata we wzorce, nie musimy kopiować Ameryki i Anglii!
Złośliwi malkontenci internetowi powiedzą, że w amfiteatrze nie było młodzieży. Tej młodzieży nie było też na Park Jam. Zresztą na niedzielnym koncercie było więcej młodych ludzi niż na hip-hopie i Famie. Do tego mieszkańcy drugiej i trzeciej młodości też chcą się rozerwać!
Czy kultura w Iławie jest tylko dla dzieci i młodzieży? Czy osoby pamiętające Edwarda Gierka a nawet Gomułkę są mieszkańcami drugiej kategorii, dla których jedyna rozrywka to niedzielna msza i „Wspaniałe stulecie” w telewizji? ICK musi pracować dla wszystkich mieszkańców! Cieszę się razem z mieszkańcami, że ICK dopieściło pokolenie 50+.
Czarne chmury nad ICK zniknęły, choć ciągle wiszą nad iławskim ratuszem. Wydział promocji, który obecnie nazywa się wydziałem komunikacji społecznej, o weekendowych koncertach zapomniał. Na profilu społecznościowym miasta pojawiła się jedna zapowiedź koncertów. Druga na pięć minut przed koncertem Wilsona. Może jakiś mieszkaniec Podleśnego zdążył dobiec do amfiteatru.
Wydział komunikacji zamiast promować miejską imprezę, wolał zapytać internetową społeczność o to, gdzie zjeść w Iławie rybkę (sic!).
Ratusz stosuje nowoczesne metody promocji. Za chwilę zapyta społeczeństwo, gdzie w Iławie znaleźć nocleg, jak w ogóle się dostać do miasta, jaki jest program koncertu w amfiteatrze albo gdzie jest plaża...
Na profilu znajdziemy linki do programów o Iławie, które są bardzo potrzebne mieszkańcom i turystom. Wydział konkuruje z informacją turystyczną o serca turystów.
Po co więc utrzymywać informację, skoro wydział pracuje dla dobra turystów? A może zlikwidować wydział, skoro informacja turystyczna robi to samo? Chaos kompetencyjny kończy się tym, że promocja budżetu obywatelskiego skończyła się klęską.
Informacja turystyczna działa z założenia dla turystów. Wydział komunikacji społecznej musi więc działać dla mieszkańców! Klucze do oficjalnego profilu miasta najlepiej oddać prywatnej agencji, która nie będzie zaangażowana w personalne wojenki. Profil musi zbierać informacje ze wszystkich miejskich instytucji, tj. szkół, przedszkoli, ICK, IT, ICSTiR, itp.
Jednak nie samą kulturą żyje człowiek.
Odwiedziłem ponownie Lubawę i przy okazji zajrzałem do domowej restauracji przy lubawskim rynku. Tym razem w menu nie było kopytek. Za sześć złotych zjadłem górę klusek ziemniaczanych. Ogromny talerz. Znowu Iława przegrała z Lubawą w kategorii wielkości dań. Ze smutkiem patrzę na menu iławskich restauracji, które brzydzą się pierogami i kluskami. Marzę o pyzach nad Jeziorakiem!
Na koniec łyżeczka miodu dla tego samego wydziału komunikacji społecznej w Iławie, który opisałem wyżej. Internetowy podgląd okiem kamery placu przed ratuszem to wspaniała, choć nie nowa inicjatywa. Jakieś 10 lat temu na iławskiej wieży pracowała już kamerka internetowa. Zniknęła razem z burmistrzem Maśkiewiczem. Może uda się uruchomić kolejną kamerkę z widokiem na Mały Jeziorak? W każdym razie rewelacja!
BARTOSZ GONZALEZ