Początek roku 2016 zapowiada się gorąco nie tylko w pogodzie, bowiem partia „Prawo i Sprawiedliwość” szykuje błyskawiczne odbicie publicznych mediów na czele z telewizją. Układ PO-PSL-SLD z pewnością łatwo ich nie odda. Jednak pamiętajmy! Wolne media tworzą tylko wolni ludzie.
Sprawa będzie się ciągnąć przez kilka miesięcy. W połowie roku Polacy będą mieli szansę zobaczyć swój kraj na własne oczy. Do tej pory oglądamy go oczami tylko Unii Europejskiej i warszawki. To obraz nieprawdziwy, sztuczny.
Z zachodniej perspektywy dotychczasowe 25 lat tzw. wolności to pasmo sukcesów. Zlikwidowaliśmy już nie tylko co lepsze zakłady, ale całe branże, które z trudem przez dziesięciolecia budowano. To nie tylko utrata tysięcy miejsc pracy. To przede wszystkim zniknięcie specjalistów, inteligencji technicznej, która mogła się kształcić w polskich zakładach.
Na przykład spawacze stali, z której produkowano statki. To chyba najwyższy poziom umiejętności spawalniczych. Dziś szukamy spawaczy stali kwasoodpornej na Ukrainie. Zaledwie dwadzieścia lat temu nasze zawodówki wypuszczały tysiące absolwentów, którzy coś potrafili. Młodzi ludzie trafiali do zakładów pracy, w których doskonalili swoje umiejętności.
To przeszłość, kształcenie zawodowe podobnie jak zakłady pracy trafiły na śmietnik historii. Według Brukseli to sukces nazywany transformacją ustrojową.
Media tego nie pokazują, nie tłumaczą. Przed wyborami parlamentarnymi trwała dyskusja, czy Polska jest bardziej w ruinie czy odnieśliśmy sukces. Przejeżdżałem niedawno przez Grudziądz. To miasto na pewno nie odniosło sukcesu po Okrągłym Stole. Takich miast są w Polsce tysiące. Przy stacji PKP w Grudziądzu najbardziej czuć specyficzny odcień polskiego sukcesu transformacji. Obdrapane kamienice, szare ulice i oczy mieszkańców miasta, w których nie widać nawet nadziei.
W kontraście do tysięcy ofiar przemian jest Warszawa. Tętniąca życiem, drugą linią metra, pokazująca światu, że się udało! Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Sam Leszek Balcerowicz wbił kij w mrowisko, ustawiając w sercu stolicy licznik długu publicznego. Żyjemy na kredycie zachodnich banków, które biją nam brawo razem z każdą pożyczoną złotówką. Nasz sukces to przede wszystkim ich zysk.
Banki wspólnie z Unią Europejską najchętniej finansują same siebie. Według różnych danych przy budowie autostrad ponad połowa środków trafiła do zagranicznych przedsiębiorstw. Zostaje u nas infrastruktura, która jednak niczego nie produkuje, nie daje również miejsc pracy.
Oczywiście rozwój społeczeństwa można podawać w metrach nowych dróg. Co ma jednak młody człowiek z nowej autostrady? Czy to mu daje nadzieję na stabilną pracę po szkole, czy autostrada pozwala na dobre życie w Grudziądzu?
Zachód wie, co robi w swoim wyłącznie interesie. Jesteśmy jedynie rynkiem zbytu dla wielkich korporacji. Duże, zaawansowane technologicznie przedsiębiorstwa polskie nie mogą się rozwijać. Pozwolono nam jedynie produkować jabłka, gliniane kogutki i wycinanki łowickie.
Kluczem do sprzedania takiego sukcesu, do uśpienia społeczeństwa są media. Czy ktoś się zastanawiał, dlaczego po 25 latach ciągle nie ma w Polsce małych, lokalnych stacji radiowych i telewizyjnych? Dlaczego żaden biznesmen tego nie zrobił np. w Iławie, Ostródzie, Olsztynie. Polegamy na ogólnopolskiej wersji rzeczywistości, którą kontrolują potężne korporacje, w dużej części niemieckie.
Wystarczy zajrzeć do internetu i zobaczyć, ile tytułów skupia np. wydawnictwo Polska Press. Jest to część dużego koncernu niemieckiego. Polskie media są w Polsce w... zdecydowanej mniejszości. Jedynym znaczącym przedsiębiorstwem medialnym są publiczna telewizja i radio.
Ostatnim programem w publicznej telewizji, który pokazuje, jak naprawdę wygląda Polska, jest „Sprawa dla reportera” Elżbiety Jaworowicz. Czego się dowiemy o naszym kraju z tego programu? Mieszkańcy sprzedani z blokiem, nabywcy nowych mieszkań, którzy nie mogą dostać aktów własności, bo komornik zajął hipotekę. Ludzie żyjący bez wody i prądu, lekarze partacze, których nie można osądzić, itp., itd. Można powiedzieć, że Jaworowicz to główny pisowiec w telewizji, skoro nie pokazuje Pendolino i autostrad, tylko biedę i bezradność. Takie historie powinny być codziennością dla mediów nie tylko lokalnych.
Tymczasem publiczne telewizja i publiczne radio non stop informują nas o tym, że Niemcy albo Bruksela są zaniepokojone działaniami polskiego rządu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Co to obchodzi chorą, bezdomną kobietę żyjącą w kanale ciepłowniczym? Czy TK kiedykolwiek zauważy zwykłego człowieka i jego dramat? Czy dostrzeże mieszkańców sprzedanych bloków, którym podniesiono czynsz dwustukrotnie?
Konstytucja gwarantuje dostęp do darmowej opieki zdrowotnej każdemu Polakowi. Tymczasem nieubezpieczeni tego dostępu nie mają, a ubezpieczeni czekają w kolejkach po kilka lat. Czy to widzi Trybunał Konstytucyjny? TK broni pewnego statusu, jest częścią tego warszawskiego układu, który mówi wszystkim, że żyją w raju.
Ten układ nie pozwala na powstawanie i działanie niezależnych mediów. Proszę spróbować założyć bloga albo portal informacyjny. Utrzymać się przez kilka lat. Przeżyć presję, kontrole, przeskoczyć wszystkie kłody na drodze. Przejść dziesiątki spraw o zniesławienie. Media to biznes dla ludzi o grubej skórze. A przecież nie tak miało być w wolnej Polsce.
Dlatego najbliższe miesiące będą niezwykle gorące. Zapewne układ będzie się bronił i walczył. Z pewnością UE a szczególnie Niemcy będą wyrażać zaniepokojenie w „polskich” mediach prywatnych. Być może na ulice wyjdą setki tysięcy ludzi. Mam jedynie nadzieję, że polskie sprawy będziemy rozwiązywać sami, w Polsce, a nie w Berlinie przy pomocy Angeli Merkel i jej funkcjonariuszy.
Dziś cenzura przybrała formę kredytu mieszkaniowego. Każdy dziennikarz z taką pętlą na szyi będzie się sam ograniczał i stroił do częstotliwości przekazu z Warszawy albo Brukseli.
Mam wielu znajomych w mediach i wielu z nich to porządni ludzie. Każda rozmowa kończy się tym samym. Kredyt mieszkaniowy nie pozwala im się postawić. Ja ich rozumiem. Nie każdego stać na bycie wolnym człowiekiem, to bardzo drogie.
Ci dziennikarze będą bronić tej rzeczywistości tak długo, jak długo będą czuć, że PiS może przegrać. Kiedy zrozumieją, że układ się skończył, pierwsi złożą samokrytykę. Tymczasem na wolne media jeszcze trochę poczekamy, przynajmniej do czasu gdy opadnie kurz bitewny.
BARTOSZ GONZALEZ