A więc wiosna. Już nie będę musiał długo czekać zanim drgnie spławik. Pomimo, że bardzo lubię zimowe wędkowanie, to jednak wiosna ma swoje uroki. To, że mamy już wiosnę, to widać nie tylko w przyrodzie, widać również w polityce. Nie tylko tej wielkiej w Warszawie czy innej Brukseli, ale również w Iławie czy Lubawie.
Zygmunt Wyszyński: Czekam, aż drgnie spławik
Lubawa w tym przypadku nieco wyprzedziła Iławę. W lubawskim kotle przedwyborczym zagotowało się, w końcu nie bez przyczyny. Andrzej Kleina narozrabiał. Co nieco dorzucił tu i tam do ognia. I już są efekty.
Na dobre ujawniło się już kilku pretendentów do fotela burmistrza Lubawy. Czy są to kandydaci wiarygodni, to oceni społeczeństwo miasta nad rzeczką Sandelą.
W Iławie kandydaci ujawniają się jakby bardziej nieśmiało. Są chętne twarze nowe, ale i starych rutyniarzy nie brakuje, ot choćby pierwszy z brzegu – urzędujący Zbawiciel Iławy, Jarosław Maśkiewicz.
Jarosław, zwący siebie „Skutecznym”, przez 4 lata kadencji spełnił wszystkie swoje przedwyborcze obietnice. Nawet z nawiązką. Pozwolę sobie na przypomnienie niektórych „osiągnięć” Wielkiego Obiecywacza.
Wybudował wiele tanich mieszkań komunalnych – tak, że problem z mieszkaniami przestał istnieć w Iławie. Kłopot z budownictwem musiał zniknąć, bo mieszkania obiecał, że będą po 1.300 zł za 1 m2, no i są – co prawda tylko na jego pożółkłych plakatach i ulotkach wyborczych. Ale nie ma tego złego – już drukują się nowe obiecanki na kolejną kadencję.
Utworzył bądź przyczynił się do utworzenia wielu miejsc pracy, więc w Iławie nie ma bezrobotnych. Jasne. Statystyka napawa optymizmem, bo połowa młodzieży po szkołach wyjechała na Wyspy Brytyjskie, a starsi – jeszcze w wieku produkcyjnym – właśnie pakują walizki. Zwłaszcza do pracy na budowach i przy zmywaku... Dziękujemy burmistrzu Maśkiewicz.
Każdy może „zarobić w Iławie i wydać w Iławie”, prawda? Każdy, mówię wam, każdy!
Wybudował dla dzieciaków tyle boisk, że trudno policzyć. Nie obsadził swoimi kolesiami ani jednego stanowiska. Wszystkich, których powołał do pracy to fachowcy najwyższej klasy (partyjnej). Znacząco obniżył cenę wody tak, że każdej rodzinie w kieszeni pozostało po kilkadziesiąt złotych miesięcznie.
Prawda jakie to doniosłe osiągnięcia... Ale byłbym zapomniał – z funduszy europejskich wyciągnął tyle pieniędzy, że pani Janka Okołowska (skarbnik miasta) aż nie wie na co je teraz wydawać. A, co najważniejsze, bardzo, ale to bardzo dbał o swój honor i swoją część przesiadując bez przerwy w sądzie na ławie dla oskarżonych, albo z lekkością szczupaka osmarowywując innych – radnych, przedsiębiorców, dziennikarzy Kuriera.
Do pełni osiągnięć brakło tylko jednego, mianowicie możliwości zmiany... tabliczek z nazwą ulic.
Mam wrażenie, że społeczeństwo Iławy odpowiednio oceni te „osiągnięcia”, a miarą tego będzie odpowiednia liczba głosów jesienią tego roku.
Swoją drogą, ciekawe jakimi mirażami teraz będzie mamił wyborców?... No, ale w końcu z czymś trzeba wyjść do społeczeństwa, więc przyszła kolej na opuszczenie ratusza – nie tylko dla ratowania swojej czci w sądzie, ale przejechanie się do rolników mieszkających między Iławą a Nową Wsią. W ratuszu nie ma odpowiednich służby powołanych do załatwiania tych spraw, więc biedaczysko musi się fatygować sam. Co więcej sam osobiście musi proponować odpowiednio wysokie ceny za sprzedaż hektara – jako wybitny znawca tematu. A może przyczyna takiego postępowania jest bardziej prozaiczna? Kto to wie...
Spieszyć się trzeba – to fakt, skoro przez lata nic się nie robiło. Teraz trzeba nagle w trybie pilnym zwołać sesję rady, aby na kolanie i z marszu podejmowała decyzje, jakie są potrzebne burmistrzowi.
Moim zdaniem, przecież tak wielki inwestor nie jest naiwny i potrafi takie postępowania należycie ocenić. Ma rację przewodniczący iławskiej Rady Miejskiej Edward Bojko mówiąc, że przez przyspieszenie i wymuszenie czegokolwiek można stracić wiarygodność.
Ciekawe. Nie wiadomo skąd się wzięły konkretne liczby o wielkości zatrudnienia, skoro w rozmowach uczestniczył jedynie pełnomocnik, który miał tylko zbadać możliwości inwestycji nie podając żadnych konkretów, ponieważ nie miał do tego prawa. No, ale taki to już jest styl pracy człowieka, który ma w Iławie do spełnienia misję (tylko cholera wie jaką). W jednym miejscu choć by nawet sprzedawał; w innym – kupował bez zastanowienia i głębszych przemyśleń. Chyba jest jakiś plan rozwoju miasta, więc wypadałoby go zrealizować, a nie – tuż przed wyborami – naraz działać z doskoku.
Ale nawet działając z doskoku można było pomyśleć o jakimkolwiek utwardzeniu drogi prowadzącej do nowo otwartego cmentarza. Czy trzeba być geniuszem, by nie wiedzieć, że na wiosnę czy po jakimkolwiek deszczu będą tam grzęznąć ludzie i samochody. To jednak jest chyba za trudne, podobnie jak utwardzenie ulicy Jagiełły, która jest naprawiana kilka razy w roku, a dziś jest praktycznie nieprzejezdna. Za pieniądze wyrzucone na bezskuteczną, prowizoryczną naprawdę można było tę ulicę skutecznie raz utwardzić.
Mam wrażenie, że dobrze się stało, że tym razem wojewoda nie dał pieniędzy na naprawę czy budowę ulicy, ponieważ mogłoby być znowu jak z tymi osławionymi znikającymi ulicami i pieniędzmi w Lubawie... Ale wtedy nie można by było migać się przed ogłoszeniem wyroku. Prawda?
Rozejrzyjcie się dobrze wokół, drodzy iławianie, kto tym razem trzyma śrubokręty, żeby za chwilę znowu poprzekręcać tabliczki z nazwami ulic... Poznajecie? Rozejrzyjcie się, która firma robi za podstawionego „zajączka” na konto którego – na podstawie sfałszowanych protokołów odbioru – znowu wpłyną pieniążki... Poznajecie? Kto tym razem przyświeca latarką, a kto – dla odwrócenia uwagi – świeci nie tam gdzie trzeba lub, co gorsza, rozrzuca gnój po polu...
Poczekam, aż drgnie spławik.
Zygmunt Wyszyński