Poniższy tekst powstał w oparciu o dumę Pawła Śpiewaka pt. „Zwijanie demokracji” oraz, a może przede wszystkim, w wyniku rozmowy z moim kumplem Stachem, któremu dziękuję za twórczą bez mała inspirację. Stachu! Jeżeli mi ten tekst opublikują, połowa kasy (niemała) jest twoja...
Andrzej Kleina: Lokalne zagrożenia demokracji
Zdaniem prof. Pawła Śpiewaka (socjolog z PO), podstawowym zagrożeniem w Polsce jest dziś indywidualizm rozumiany na sposób Alexisa de Tocqueville’a – jako zanik obywatelskiej inicjatywy i demokratycznej partycypacji (uczestnictwa).
„Demokracja cofa się. Tym razem może obumierać nie na skutek energicznych protestów rozgniewanych robotników, górników, pikiet rolniczych, nie z powodu socjalnego niezadowolenia, ale dlatego, że my sami się jej zrzekamy”.
Powiada też dalej: „Grozi nam nie eksplozja wściekłości z powodu polityki rządu lub decyzji tej czy innej koalicji, ale implozja, wycofywanie się obywateli do swojej prywatności”.
Kluczowe dla Polski są obecnie – twierdzi prof. Śpiewak – trzy kwestie. Po pierwsze problem pobudzenia milczącej większości do obywatelskiego działania i wzięcia odpowiedzialności za rozwój demokracji; po drugie podjęcie działań politycznych i prawnych, które wzmocniłoby społeczeństwo obywatelskie, i po trzecie wreszcie, znalezienie przeciwwagi dla PiS skupiającego w swoich rękach coraz więcej władzy:
Kiedy próbowałem namówić Stacha do dyskusji na powyższy temat, popatrzył na mnie znacząco i z właściwym dla siebie przekąsem zauważył:
– Chłopie! Masz za mało problemów? Przecież, to przerasta twoje możliwości. Nie wiem nawet, czy lokalny „bard” tematyki społeczno-politycznej, Janusz Ostrowski poradziłby sobie. On, jako jeden z pierwszych wycofał się do swojej prywatności. I, z egoistycznego punktu widzenia, ma do tego pełne prawo. Z drugiej jednak strony, jeżeli wycofują się ludzie, którzy trochę czytali, trochę świata widzieli, którzy mają coś do powiedzenia, to o czym, my chłopie mówimy? Kto, w takim razie więc, ma próbować aktywizować lokalne społeczeństwo, bo przecież o takim winniśmy rozmawiać? O Warszawie niech warszawka rozmawia.
Poza tym – Stachu kontynuował – z trzech punktów, o których mówi Śpiewak, my, tutaj na nizinach, z lotu ptaka odrzucić musimy „działania prawne”, bo to nie ten poziom. To jest rola sejmu! Czyli kolejna lipa, skoro sejm, jaki jest, każdy widzi. Nawet mój kumpel Zdzichu, po niepełnej podstawówce.
Hmm... Czy w wyborach samorządowych, w Lubawie konkretnie, zaistnieje PiS? Powątpiewam! Chyba, że Edmund Standara uzyska błogosławieństwo PiS-u. Nie takie numery przecież pisowcy wyczyniają. Partia prawa i sprawiedliwości, przytuliła i bezprawie i ksenofobię i wiele, wiele więcej, żeby cię nie zanudzać, a samemu nie narażać się na szykany. W komitywę wchodząc z leperiadą i getrychiadą. Tak więc żaden to dla nich problem, przytulić pezetpeerowskiego funkcjonariusza, z-cę naczelnika miasta w stanie wojennym. Wprowadzonym dla utrzymania status quo władzy ludowej, którą Standara wyrażał i reprezentował.
Moi kumple z Pigalaka powiadają, że mówi się w Lubawie, że jeden z mizernych kandydatów na burmistrza, jakim jest Janusz Pszczoliński, ustępuje pola Standarze po to, by go PO poparło, on natomiast jaką ciekawą przedemerytalną fuchę dostanie. Ot choćby dyrektora lubawskiego gimnazjum, zależnego od Standary i przewodzenie za tysiaka miesięcznie lubawskiej bezradzie miejskiej. Żyć, nie umierać!
Tyle więc masz – gada Stachu – „śpiewakowatej” przeciwwagi dla PiS-u. A tak na marginesie. Czy poruszy ktoś, w tej twojej gazecie, dla której Prawda (wcale nie moskiewska, żebyś dziwnych skojarzeń nie posiadał), jest ponoć najważniejsza, problem ten w Iławie? Tylko nie szalej, i nie próbuj dla szpanu, ty tego czynić... To musi zrobić ktoś, kto iławskie klimaty zna i rozumie.
Jeśli zaś chodzi o „aktywizację społeczną” i pobudzenie milczącej większości, to ja, pomysłu na to nie mam. Nie jestem socjologiem, psychologiem, filozofem, czy historykiem idei, cokolwiek to znaczy. Tym zajmuj się ty, bo widzę, że próbujesz znać się na wszystkim, tym niech zajmuje się Janusz Ostrowski.
Myślę też, i mówię to z odrobiną tylko złośliwości, że w Lubawie, pole do popisu (bez skojarzeń z PiS-em) ma bezwzględnie Lubawskie Towarzystwo Patriotyczne, które przez prawie 4 lata tylko „gruchę wali” i tylko w okresie jakichkolwiek wyborów z nory wyłazi i namaszcza jedynie godnych i słusznych, ich zdaniem, co moc niemalże aksjomatu posiada, kandydatów.
A społeczeństwo, jak to społeczeństwo. Na gapę jedzie, żadnej ochoty na wysiłek, poza ten z pracy zawodowej wynikający, się nie sili. Uczestnictwo w życiu społecznym ograniczając do konsumpcji darmowej strawy serwowanej przez zainteresowany biznes lokalny, no i przede wszystkim aktualne „władze”, które chcą kontrakt na znaczenie, prestiż i pieniądze przedłużyć o kolejne 4 lata...
No, i wkomponowują w swoją strategię i taktykę wyborczą, różne dziwne pomysły, w stylu iście gierkowskim. Propaganda „sukcesu” przede wszystkim. Z tym, że ów pozorny sukces, jak choćby oddanie stadionu w Lubawie, to w niedalekiej perspektywie klęska. Nikt już więcej dłużnikowi pomocy finansowej przecież nie udzieli.
Nie wiem, czy LTP posiada jakąkolwiek legitymację społeczną. Wiem natomiast, że można by wykorzystać jego istnienie, ażeby wszech obecne narzekanie przekuć w swoisty rodzaj misji, iż udział , nie „elit” przecież, a zwykłych, szarych zjadaczy chleba w życiu publicznym, jest zarówno rodzajem obowiązku, wyzwaniem jak i szansą (może na tym powinien polegać „patriotyzm”?).
Lista oddolnych posunięć, mogących służyć lokalnej społeczności jest niebywale obszerna. Poczynając od skutecznej kontroli poczynań władzy, skoro lubawska rada miejska, całkowicie się „zpsiła”.
I powiem ci jeszcze, że gdyby Maśkiewicz mógł startować w wyborach samorządowych, to wygrałby je w cuglach. I tyle! Zagadka to dla ciebie, czy Lubawę, czy też Iławę mam na myśli? No i dla mnie też to jest zagadką – czy Synowiec to puści...
Andrzej Kleina