„Mój mąż ma zwyczaj spóźniania się. Właściwie to bez przerwy się spóźnia. Jesteśmy małżeństwem od roku, a ja czasami myślę o ucieczce gdzieś daleko. Nie mam już siły ciągle tłumaczyć, że tak nie wolno, grozić, że mu coś tam zrobię jak jeszcze raz się spóźni lub płakać z bezsilności. Niech Pani nie myśli, że przesadzam.
Katarzyna Echt: Psycholog radzi
Mieliśmy pójść do kina. Umówiliśmy się, że ja kupię bilety, bo on ma coś jeszcze do załatwienia. Kupiłam i stałam pod kinem czekając na męża. Seans się dawno rozpoczął, a ja wciąż czekałam. Zjawił się w końcu, ale z filmu były nici, bo ja już nie chciałam wejść do środka. Do kina nie chodzi się codziennie, więc mogłabym to przeboleć. Sęk w tym, że każdy ranek jest dla mnie udręką, ponieważ to ja budzę męża, przygotowuję śniadanie i wołam, żeby łaskawie je zjadł. Przeciąga wstawanie do ostatecznych granic i mimo mojej pomocy, niemal spóźnia się do pracy. Wiem, że przychodzi w ostatniej chwili, ale ja wciąż przeżywam, że się spóźni. Kiedy chodził do szkoły, to matka z nim wojowała. Nie wiem co robić” – pyta Mariola.
* * *
Kiedy czytałam Twój list, to aż zazdrościłam Twojemu mężowi (dam mu imię Bolek), rozkosznego stanu dzieciństwa: najpierw mama odpowiada za „starego byka”, a teraz żona. Świetny układ za sprawą odpowiedzialnych kobiet. Tylko za kogo odpowiedzialnych?
Tak się składa, że odziedziczyłaś po matce Bolka niedorosłego faceta. Po prostu, jak wiele kobiet, traktowała ona miłość do dziecka jako „ułatwianie mu życia”, a nie „stawianie go na nogi”. Dlatego Bolek uważa, że troska o jego punktualność spoczywa na was, kobietach jego życia. Nie znaczy to oczywiście, że Bolek nie wie co robi. Owszem, wie doskonale, bo nie jest idiotą, ale nic nie zmienia, bo tak jest mu wygodnie. Piszesz Mariolu, że Twoje gadanie nie ma wpływu na Bolka. I nie może mieć, bo mówisz co innego, a robisz co innego. Mocno Cię podejrzewam, że mówisz coś takiego: „Nigdy więcej cię nie obudzę, mam już tego dość!” i... budzisz go następnego ranka. Pytasz co zrobić? Myślę, że jest już czas, aby pozwolić Bolkowi dorosnąć. A robi się to bardzo prosto: masz pozwolić, aby ponosił konsekwencje swojego zachowania.
Zacznijmy od codziennych batalii o wstawanie. Możesz mu powiedzieć dziś, w środę, że oto przestajesz dbać o budzik, jego śniadanie i decyzję o tym czy wstać czy nie wstać. Od dziś on sam ma się o to zatroszczyć. I kiedy wstanie czwartkowy świt, a budzik zadzwoni przy waszym łóżku, po prostu wstaniesz, umyjesz się, ubierzesz, pójdziesz do kuchni, zrobisz sobie śniadanie, zjesz je spokojnie i spokojnie wyjdziesz do pracy. Jeśli w trakcie tych przygotowań Boluś zrobi Ci wymówkę, że go nie obudziłaś, to spokojnie potwierdzisz, że nie obudziłaś i nie obudzisz więcej. Jeśli zrobi wymówkę po odnotowanym spóźnieniu do pracy, to przypomnisz równie spokojnie, że za jego pracę odpowiada on sam. I już. Oczywiście na początku będzie Ci trudno nagle wyzbyć się przekonania, że to Ty odpowiadasz za punktualność Bolka. Pierwszy tydzień będzie najtrudniejszy. Jeśli wytrwasz, to poczucie satysfakcji nagrodzi Ci wszelkie wewnętrzne rozterki. Ale kluczem do tej satysfakcji jest Twoja konsekwencja!
Zwróciła się kiedyś do mnie mama 17-letniego syna z prośbą o pomoc. Młody wkręcił się kolejny raz w jakieś towarzystwo i uczestniczył w rozbiciu kiosku. Policja, rzecz jasna, zatrzymała „dzielnych wojaków”, a wśród nich i syna mojej znajomej. Jego mama zapłakana pytała mnie, co właściwie ma zrobić, bo przecież czeka syna noc w areszcie. Kiedyś już coś takiego się zdarzyło i ona uruchomiła wówczas wszelkie znajomości, żeby syna wyciągnąć z aresztu. Wtedy się to udało, więc może i teraz?
Zapytałam:
– Czy chcesz przez całe życie „wyciągać” syna z różnych tarapatów?
– Nie – odpowiedziała.
– Czy wobec tego chcesz, żeby stał się dorosły?
– Jasne, że chcę – odpowiedziała.
– Dlaczego więc nie pozwalasz synowi ponieść konsekwencji swoich czynów?
– Bo go kocham – odparła ze łzami.
– Czy dla Ciebie miłość kłóci się z odpowiedzialnością?
– Skądże?! – miała zdumienie w oczach.
– Czy chcesz, aby Twój syn był odpowiedzialnym człowiekiem?
– Oczywiście, nie zadawaj głupich pytań – zirytowała się nieco moja znajoma.
– To pozwól mu ponieść konsekwencje tego, co zrobił. Co mu się stanie w areszcie?
– Będzie przerażony. Już jest i prosi mnie, żeby go wyciągnąć.
– Czy przypadkiem nie chodzi o to, żeby wreszcie najadł się strachu i przestał zadawać się ze złym towarzystwem?
– Dałabym wiele, żeby tak się stało – mama westchnęła głęboko.
– W tym konkretnym wypadku wystarczy, że nic nie zrobisz.
Po jakimś czasie dowiedziałam się, że Młody posiedział przez noc i skończyły się kłopoty samotnej matki. Na marginesie podejrzewam, że nasi policjanci wykorzystali czas, żeby uświadomić młodym ludziom w jakim fatalnym kierunku zmierzają.
Oczywiście spóźnianie się, to nie jest przestępstwo, ale mechanizm wychowawczy jest dokładnie taki sam. Jeśli kochany Bolek spóźni się do pracy kolejny raz, to nie dostanie premii, będzie miał nieprzyjemności w kadrach, nasłucha się o nieodpowiedzialnych pracownikach itd. A czy przypadkiem nie chodzi o to, żeby najadł się strachu i wstydu? Jeśli uzna, że cena za nieodpowiedzialne zachowanie jest zbyt wysoka, to przestanie się spóźniać.
Na zakończenie chciałabym podsunąć Ci pomysł chodzenia do kina z przyjaciółką lub wchodzenia na salę kinową zostawiając bilet dla męża w kasie. Jeśli przyjdzie mąż – to dobrze. Jeśli nie – to przynajmniej obejrzysz film i będziesz mogła mu powiedzieć po powrocie do domu: „Żałuj skarbie, och żałuj”.
Katarzyna Echt
tel. 501 24-26-91
opinie@kurier-ilawski.pl