„Pracuję ze starszym panem, który uwielbia prawić złośliwości. Nie mówię, że robi to codziennie, ale przy różnych okazjach wbija szpilę i kiedy protestuję lub informuję go, że mnie zranił, on wtedy udaje, że nic się nie stało, że mi się wydaje albo że jestem przewrażliwiona. Sprawa dotyczy nie tylko mnie, ale i innych osób. Za to wobec naszego dyrektora jest słodki jak miód, nigdy nic złośliwego, ba, nawet niestosownego nie powiedział i nie zrobił. Nie ukrywam, że po dwóch latach pracy z tym, dajmy mu na imię Barnaba, nie mogę na niego patrzeć. Złość do niego aż kipi we mnie. Jakbym mogła, to bym mu zrobiła coś złego. Oczywiście nie skopię go, nie wyleję mu kwasu na głowę, nie spalę ważnych dla niego dokumentów i… bardzo tego żałuję. Niech mi Pani powie, co ja mam robić?” – pyta Monika.
Katarzyna Echt: Psycholog radzi
Z Twojego opisu Moniko wynika, że Barnaba czerpie przyjemność z dokuczania innym. I nie jest w tym momencie ważne, czy mamusia mu w dzieciństwie odebrała smoczek i dlatego, czy musiał się kiedyś bronić przed starszym bratem, czy… Wszystko jedno dlaczego: ten pan nie ma prawa robić tego, co robi, za to my, normalni ludzie, mamy prawo takie jednostki eliminować ze swojego otoczenia. Jak to zrobić?
Napisałaś Moniko, że mimo Twoich protestów, Barnaba nadal Ci dokucza, prawi złośliwości i udaje, że wszystko gra. Być może dla niego, bo dla Ciebie na pewno nie. Twoja złość jest wynikiem innych zasad gry lub w ogóle innej gry wobec tej, którą prowadzi Barnaba: Ty szanujesz cudze uczucia – on nie, Tobie zależy na dobrych relacjach z ludźmi – jemu nie. Dlatego tacy ludzie wydają się silni, gdy tymczasem są zwyczajnie ułomni. Jedni nie mają ręki lub nerki, a taki Barnaba jest opóźniony w rozwoju emocjonalnym i społecznym.
Zgodnie z czterostopniową procedurą postępowania asertywnego wobec osób, które naruszają nasze prawa (w tym wypadku prawo do szacunku), Ty wykorzystałaś pierwsze dwa kroki:
1. Poinformowałaś Barnabę, że nie życzysz sobie złośliwości, ponieważ Cię to rani.
2. Zaprotestowałaś wobec złośliwych zachowań i zażądałaś zmiany.
I co? I nic, ponieważ dowiedziałaś się jedynie, że Barnaba dokucza nie przez przypadek, ale z całą świadomością własnych celów, dla których Ty i inni ludzie jesteście przedmiotami, a nie osobami. Każdy normalny człowiek, jeśli zrobi komuś przykrość lub niezamierzoną złośliwość, to gdy się zorientuje, zrobi „krok do tyłu”, czyli przeprosi. Brzmi to na przykład: „nie zdawałem sobie sprawy, że tak to odbierzesz, przepraszam”.
Pierwsze dwa kroki Procedury Obrony Swoich Praw w Sytuacjach Społecznych diagnozują, czyli pozwalają oddzielić ziarno od plew: komu się coś „wymsknie”, a kto ma stałą tendencję do przemocy. Bo to jest rodzaj przemocy, nazywany w pracy mobbingiem.
Napisałam powyżej, że procedura ma 4 stopnie, więc masz jeszcze do wykorzystania następujące kroki:
1. Poinformuj Barnabę, co zamierzasz zrobić, jeśli jeszcze raz dopuści się złośliwości wobec Ciebie.
2. Zrób to, co zapowiedziałaś.
Co możesz zrobić? Skorzystać z naturalnego zaplecza, jakim jest wasz przełożony. Skoro Barnaba omija szefa z daleka, to znaczy, że szef może o niczym nie wiedzieć. Możesz poinformować szefa na wiele sposobów, ale forma pisemna pozwala na przemyślenie, wielokrotne przeczytanie, zebranie i wykorzystanie dowodów nagannego postępowania. Być może dołączą się do skargi jeszcze inni pracownicy. Jaki jest cel skargi: po pierwsze „nałożenie kagańca” Barnabie. Ma wiedzieć, że każde kolejne potknięcie skończy się wypowiedzeniem z pracy. Mam nadzieję, że szef będzie miał dość rozwagi, żeby waszą skargę potraktować poważnie. Mobbing jest karany przez prawo, a więc podobna skarga złożona w prokuraturze jest podstawą do ścigania Barnaby z mocy prawa. I to jest również zaplecze, z którego możesz skorzystać i Ty Moniko, i Twoi współpracownicy.
Żyjemy na szczęście w czasach, w których prawa człowieka są ważne i przestrzegane w większości przejawów życia publicznego. Chodzi jednak o to, żeby zwykli ludzie, tacy jak my, głośno protestowali, jeśli stykają się z łamaniem praw człowieka, nawet w mikroskali.
A jeśli czasami zdarzy się, że ktoś zrobi jakąś złośliwość, to koniecznie o tym powiedz głośno i równie głośno domagaj się przeprosin. Przypadkowa złośliwość, przypadkowe zranienie lub przykrość jest szansą na krok do tyłu, chwilę zastanowienia i… na słowo przepraszam. W naszej kulturze tak zwani „twardziele” nie przepraszają. To znaczy nie mówią tego słowa, ale czasami zachowują się w taki sposób, żeby wynagrodzić przykrość. Dobre i to. Nie zmienia to w niczym faktu, że już dzieci w przedszkolu uczą się trzech słówek-wytrychów do serc innych ludzi: proszę, dziękuję, przepraszam.
Życzę Ci Moniko, żeby robili krok do tyłu ci, którzy sprawią Ci przykrość i żeby tych „ułomnych” było wokół Ciebie jak najmniej, najlepiej wcale.
Wszystkim Czytelnikom składam najlepsze życzenia noworoczne.
Katarzyna Echt
tel. 501 24-26-91