Iławski Klub Ruchu Poparcia Palikota zapowiedział uroczyste przywiezienie do naszego miasta Iławy kopii obrazu „Upadła Madonna z wielkim cycem” – van Klompa, znanego z serialu „Allo, allo”. Oczywiście żartuję sobie. Nic takiego nie miało miejsca, ale pewnie nie zdziwiłby państwa taki news. Znając zagrywki szefa tej partii, tak mogłaby wyglądać prowokacja związana z przyjazdem do Iławy kopii Cudownego Obrazu Matki Bożej Królowej Polski.
Trzeba przyznać, że te awantury wychodzą Palikotowi na zdrowie. Wielu ludzi wkurzonych jest wpychaniem się Kościoła w różne sfery życia. Zszokowany odkryłem ostatnio, że księża są obecni nawet w przedszkolach. Nie mam pojęcia, jakim prawem, ale pewnie odbywa się to za akceptacją władz. Skąd w ogóle pomysł narażania dzieci na propagandę religijną?
Prawo jazdy można zrobić dopiero w wieku 18 lat, a światopogląd religijny ma się mieć w wieku lat czterech? Trochę przesada. Czemu nie wybierać wyznania, gdy jest się pełnoletnim lub gdy zaczyna się płacić podatki? Oczywiście głupie, teoretyczne pytanie, bo w tym wszystkim nie chodzi o poglądy. I nie chodzi o Boga. Chodzi o to, o co chodzi, gdy nie wiadomo, o co chodzi. Tak, o przysłowiową kasę. Więc dziś wdzięczny temat tzw. rent seekers. W trochę innym ujęciu niż podręcznikowe.
Rent seeking – to w wolnym tłumaczeniu dążenie do tego, aby przez regulacje państwowe uzyskać większy dochód dla swojej grupy (czy biznesowej, czy politycznej, czy religijnej, itp.). Po co się męczyć codzienną harówką, po co być przedsiębiorczym, aktywnym, kreatywnym, jeśli można komfort bytu osiągnąć na skróty, tworząc lub przystając do grupy, która zapewnia sobie wpływy, dzięki odpowiedniemu ustawodawstwu. W trudnych czasach pokusa uzyskania spokoju finansowego jest szczególnie duża. No i niektórzy idą na służbę do korporacji, które wywalczyły przywilej ścigania przez sądy i policję ich konkurencji wytwarzającej podobne produkty, tylko taniej.
Inni wstępują w szeregi organizacji religijnych, które z kolei wymogły na władzach prawa do indoktrynacji w instytucjach publicznych. A za tym prawem do tej swoistej reklamy oczywiście idą późniejsze wpływy do kas kościołów, meczetów, itp. Kolejni idą do polityki, gdzie można podstawić usta pod złoty kran z gotówką, bo nie jest to praca społeczna. Problem w tym, że aby dostarczyć środków finansowych do życia tym wszystkim zwolennikom drogi na skróty, liczba uczciwie pracujących musi być na tyle duża, żeby można ich było „kasować”. I to tak, aby w miarę tego nie czuli i sami jakoś tam sobie żyli. A z tym zaczyna być problem. Chyba mamy już na świecie za dużo sprytnych zwolenników łatwego życia.
Zresztą, czy to jest łatwe życie, to kwestia gustu. Aby załapać się na dobrobyt w ramach którejś z grup rent seekers, trzeba bywać z ludźmi, których niekoniecznie się lubi, mieć akceptowalne społecznie poglądy i naginać je w kierunku poglądów grupy, którą się wybrało. Trzeba wchodzić w odpowiednią wymianę uprzejmości, no i wódkę pić w odpowiednich kręgach. Jak dla mnie to są horrendalne koszty. Oczywiście, można sobie wmawiać, że idzie się do stanu duchowego na służbę Bogu, do polityki – aby pomóc ludziom, ale osoby, które tak myślą, muszą mieć niezły dar ignorowania faktów. Choć jak zwykle i tu zdarzają się wyjątki i pojawiają się ludzie wielcy rozumem i duchem. Niektórzy płacą za swoją wielkość niestety ostateczną cenę, jak Popiełuszko czy Jezus Chrystus.
I tu nie mogę oprzeć się naszkicowaniu kilku zdań o Krzyżu. Dużą literą, bo to jeden z najmocniejszych symboli naszej cywilizacji. Wyobraźcie sobie państwo, że mieszkacie w jednej z pogańskich wiosek w Europie, do której wkracza orszak zbrojnych, na czele którego idzie gość niosący krzyż z przybitą do niego figurą człowieka. Treść jest jasna. Czy widzicie, co zrobi nowa władza z nieposłusznymi? Chyba nie chcecie skończyć jak on? Czy ulatuje z was chęć oporu? No właśnie.
Pomysł nie był nowy, bo np. czaszki, które miały działać na psychikę wroga, to standardowy element ozdoby wojowników. Ale ten symbol był bardziej obrazowy. I zwyciężył. No może nie nauki Chrystusa, o których można poczytać w Nowym Testamencie, ale ludzie ten symbol przywdziewający.
Na symbolu tym i otoczce z nim związanej jeździ sobie Palikot jak po łysej kobyle i nabija punkty. Nawet jeśli udałoby mu się odciąć Kościół od wpływów i zrobić z Polski państwo laickie, podobne np. do Francji, to co? Nadwyżki finansowe z ludzi będą zgarniać absolwenci czegoś jak Sorbona czy Narodowej Szkoły Administracji, czy koledzy partyjni? Co to dla Kowalskiego za różnica?
Niestety, z uwagi na kompetencje naszych rządów teraz i w ubiegłych wiekach, Kościół jest potrzebny, by w czasach kolejnych okupacji dawać narodowi wsparcie i stanowić centra wymiany myśli niezależnej od reżimów. Lewica też nam jest potrzebna, bo jak nikt wskazuje bolączki zwykłych ludzi i ich problemy. Tyle że lewicowe propozycje rozwiązań to kompletna masakra – idealizm lekceważący mechanizmy działania tak indywiduów, jak i zbiorowości.
Ta konstatacja nasiliła się u mnie po lekturze książki „Mike kontratakuje” sławnego Michaela Moorea z Hollywood. Mówiąc krótko, rozwiązania lewicowe są wspaniałe, tylko ludzie nie dorośli (i nie dorosną, dopóki ktoś im DNA nie zmieni). Oczywiście mam na myśli lewicę bliską ludzi, a nie kawiorowców czy gości, którzy zainwestowali w badania opinii publicznej i im wyszło, że najłatwiej zbić kapitał polityczny na atakach na Kościół i „blablabla” na temat sprawiedliwości społecznej i równym dostępie do wszystkiego.
Walenie w Kościół to temat zastępczy. SLD po dojściu do władzy zlikwidowało religię w szkołach? Ani im się śniło. Nie lepiej rozmawiać o prawdziwych problemach, np. o pakiecie klimatycznym, który wkrótce rozłoży nam gospodarkę?
A co my możemy zrobić, broniąc się przed rent seekers i ich chęcią na nasze dobro, którego mamy coraz mniej? No cóż, nie ma drogi na skróty. Musimy się organizować i pilnować naszych interesów. Jak głosiło dawno, dawno temu przesłanie programu dla harcerzy – „Niewidzialna ręka to także ty”. Każdy z nas może znaleźć całkiem blisko partnerów mających podobne cele, interesy. I to nie tylko w celu protestowania, ale w celu budowania własnej przyszłości, wbrew wszystkim, którzy chcą nas skłócić, podzielić i czerpać z tego profity.
Jak głosi przysłowie chińskie: Łatwo jest złamać patyk, ale trudniej całą wiązkę. Do tego można dodać radę Brucea Lee: Sztywne drzewo łatwo jest złamać, ale bambus czy brzoza wytrzymają każdy podmuch wiatru, odchylając się na chwilę. I już mamy receptę na sukces.
KRZYSZTOF KURPIECKI