Starałem się być lojalny wobec swoich poprzednich pracodawców – PRZEMYSŁAWA KAPERZYŃSKIEGO i RAFAŁA JARNUTOWSKIEGO – jednak ich milczenie i wręcz uniki w sprawie realizacji zobowiązań finansowych, a także rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o moim odejściu z tygodnika „Iławski Tydzień” i w ogóle o mnie, zwalnia mnie z tej lojalności.
Okoliczności odejścia z IT innych dziennikarzy – np. Tomasza Więcka, Tomasza Dobeckiego, Edyty Kocyły czy Mateusza Partygi – również wskazują na determinację tych osób, spowodowaną ze strony spółki Kaperzyński & Jarnutowski brakiem rozliczania się finansowego z pracownikami, a także innymi względami, o których na razie nie będę tu mówił.
Rozumiem wielowątkowe, poważne problemy redakcji IT, jednak nie umiem telefonować do byłych szefów – tak jak np. Mateusz Partyga po kilka razy dziennie – w tak oczywistej sprawie, jak realizacja zobowiązań finansowych wobec pracownika. To przykra sytuacja, gdy pracodawca, którego jak najbardziej szanowałem, dziś unika kontaktu i nie odbiera nawet telefonu…
Nawet nie wiem do czego to porównać…
Panowie! Wielokrotnie mówiłem o tym, że przyczyny mojego odejścia leżą wyłącznie po stronie redakcji IT, a nie – jak to jest przedstawiane przez obu szefów IT – po stronie Jarosława Synowca z Kuriera. Rozumiem, że takie przedstawianie spraw poprawia obu panom z IT samopoczucie, jednak odejście innych pracowników powinno co najmniej zastanawiać.
Jeśli za moim odejściem z IT stał rzekomo Jarosław Synowiec z Kuriera, to kto stał za odejściem np. Mateusza Partygi? Może Magdalena Rogatty, naczelna lokalnego dodatku „Gazety Olsztyńskiej”? A kto w takim razie stał za odejściem Tomasza Dobeckiego? A pozostałe osoby? Ile trzeba wymyśleć jeszcze kłamstw i kalumnii, żeby usprawiedliwić własną indolencję…?
Do tej pory milczałem na ten temat. Zasady są ważne. Przez cały czas pracy dla IT pozostawałem lojalny wobec wydawców – Przemysława Kaperzyńskiego & Rafała Jarnutowskiego. Mimo tego, iż wielu ich decyzji organizacyjnych nie rozumiałem, pracowałem dla dobra IT. Tymczasem dziś rozpowszechnianie kłamstw o mojej pracy i moim odejściu jest niezrozumiałe i wręcz żenujące.
Pracowałem bardzo wydajnie i włożyłem w „Iławski Tydzień” bardzo dużo pracy. Dziś cały mój wysiłek został oceniony jako… agentura. Czyżby tylko dlatego, że śmiałem upomnieć się o swoje wynagrodzenie? Przykro mi.
Nie umiem zrozumieć tej sytuacji. Zmiana zamków w redakcji IT, krótko po moim odejściu, jest równoznaczna z posądzeniem mnie o możliwość kradzieży. Przeżyłem to już po odejściu Tomasza Więcka, ale nie sądziłem, że sam znajdę się w takiej żenującej sytuacji.
Zdaje się, że mój głos trafi w… ścianę. Szkoda. Muszę się pogodzić z tym, że dla dwóch facetów tydzień bez szkalowania i rzucania obornikiem, to zmarnowany „Tydzień”…
Szanowni panowie z „Iławskiego Tygodnia”!
Postaram się poprawić wam samopoczucie! Jeśli tak bardzo tego chcecie, to ja chętnie na forum publicznym przedstawię się jako domniemany „agent i zdrajca”, a następnie szeroko ujawnię bardzo „ciekawe” informacje o kulisach IT.
Czy o to chodzi?
Bartosz Gonzalez