Zdaniem lewicowego prof. Tomasza Nałęcza, dyspozycyjny dziennikarz działa jak alkohol na kierowcę: nawet jak poprawia samopoczucie, to na krótką metę, i prędzej czy później doprowadzi do katastrofy.
Andrzej Kleina: Czy potrzebna jest informacja
Na ogół nie zgadzam się z quasi-lewicowymi poglądami profesora. Niewykluczone, że również dlatego, iż posiadam własne niezbyt kompletne i miałkie. Niemniej powyższe sformułowanie ma charakter bezdyskusyjny.
Lokalna tzw. prasa, wykazująca postawę wierno-poddańczą wobec magistratów i rządzących, przekracza coś, co górnolotnie nazywać etosem się winno, a mniej pompatycznie: najzwyklejszą przyzwoitością dziennikarską.
Z drugiej zaś strony, można by sądzić, że nikomu nie zależy ani Iławie, ani w Lubawie na kompetentnej informacji. Informacji uczciwej, rzetelnej, prawdziwej. I przyzwoicie opiniotwórczej czasami też.
Burmistrz lubawski Edmund Standara podjął decyzję o likwidacji lubawskiego basenu. Nie raczył jednak poinformować społeczeństwa, dlaczego to uczynił. W żaden dostępny mu sposób. Jestem w stanie zrozumieć sytuację (a nawet jej oczekuję) wykreowaną przez któregoś z dociekliwych radnych, który podczas sesji pytanie tego typu burmistrzowi być może zada. Rozumiem też życzliwość przewodniczącego rady Edwarda Pokojskiego, który zezwoli burmistrzowi na „odpowiedź po przerwie”, podczas której i myśli zebrać można, i odpowiedź jako-taką przez najtęższe głowy magistratu ulepić. Zważywszy, iż burmistrz ma fundamentalne kłopoty z formułowaniem myśli, postawa Pokojskiego jest ze wszech miar humanitarna...
Fakt utajnienia likwidacji basenu z całą mocą potwierdza nie tak dawno wypowiedziane przeze mnie przekonanie, że brak informacji to też formowanie, czy raczej deformowanie opinii. A nic tak nie deformuje opinii jak dezinformacja – jedna z nielicznych specjalności „Burmistrzowskiego Tygodnia” z Iławy czy „Głosu Magistrackiego” w Lubawie...
* * *
Firma turystyczna CAMPUS TRAVEL z Iławy (związana z posłem Krzyszofem Liskiem) poszukuje konsultanta ds. obsługi klienta. Mam dla niej niezwykle interesującego kandydata, zważywszy, iż oferta dotyczy osób niepełnosprawnych. Za owo znalezienie odpowiedniego typa oczekuję jednak 10 procent. Conditio sine qua non stawiane kandydatowi to niepełnosprawność (szeroko rozumiana). Jarosław Maśkiewicz więc jak znalazł.
Chorowity, słabowity, po ciężkiej operacji, a tak kocha pracę, że jak go zoperowali, to już po jednym dniu ze szpitala uciekł... Tak oddany sprawie miasta Iławy...
Znajomość języka obcego? Maśkiewicz bez dwóch zdań. Znajomość obsługi komputera? Maśkiewicz jako żywo. Miły, łagodny głos i dobra dykcja? Maśkiewicz, radni mogą zaświadczyć. Komunikatywność i dobra organizacja pracy? Maśkiewicz. Widać to i słychać. Bez pomocy radnych. Umiejętność pracy w warunkach stresu i presji czasowej? Maśkiewicz. Bezwzględny mistrz! Wysoka kultura osobista i zdolność do nawiązywania dobrych relacji z klientami, wróć – inwestorami? Maśkiewicz! Po trzykroć: Maśkiewicz!
Zastanawiam się, nie ukrywam, czy czasem nawet do 20 procent gaży swej nie podnieść...
* * *
„Mądry Polak po szkodzie” – przysłowie powiada. A skoro tak, to może warto się zastanowić, póki jest czas, w jaki sposób dojedzie straż pożarna ratować palące się lubawskie gimnazjum (3 razy splunąłem przez lewe ramię do tyłu), boć to dojechanie przecie niemożliwe jest...
Droga kończy się na parkingu, dalej jej po prostu nie ma. Czyli strażacy sprzęt będą nosili kilkadziesiąt metrów. No tak, burmistrz Edmund Standara odpowie, ale to nie ja, to przecież Maśkiewicz budował... Niewykluczone, że Standara tak powie, o ile w ogóle wie, że drogi dojazdowej tam nie ma. Tylko, czy jeśli tak powie, a dojdzie do tragedii, to takie samousprawiedliwienie wystarczy?
A co z drogą ewakuacyjną, towarzyszu burmistrzu, w samym magistracie? Bo, nie daj Boże, gdybyście musieli towarzyszu z najbliższymi podczas pożogi uciekać i zatrzymalibyście się na kracie metalowej (na amen zaryglowanej...). Lubawa niepowetowaną stratę by poniosła... Boć, przecie „nie ma w Lubawie lepszego, od Edmunda naszego”...
* * *
Prawo prasowe w artykule 31. nakłada na redaktora naczelnego obowiązek opublikowania na wniosek zainteresowanego: sprostowania wiadomości nieprawdziwej lub nieścisłej i odpowiedzi na stwierdzenie zagrażające dobrom osobistym.
Na medialnym rynku lubawskim egzystuje gazetka wydawana przez firmę Hermes, której formalnym właścicielem jest żona Romana Krauze (radnego gminy Lubawa i p.o. dyrektora MOK w Lubawie). W „Gazecie Romana” nie występuje redaktor naczelny, co oznacza, że w praktyce nie ma z kim rozmawiać na temat potencjalnego sprostowania, czy też odpowiedzi. Ba, żeby to tylko.
Z faktu braku redaktora naczelnego wynikają kolejne implikacje, a raczej komplikacje. W potencjalnej sprawie sądowej o ochronę dóbr osobistych i opublikowanie odpowiedzi, żądanie pozwu musi być skierowane przeciwko konkretnej osobie oznaczonej z imienia i nazwiska, konkretnie redaktorowi naczelnemu, gdyż tylko on jest legitymowany biernie w procesie o nakazanie dopełnienia publikacji...
A więc jak będzie z „Gazetą Romana”? Jest poza prawem! Może więc pluć, obrażać, dezinformować etc. i nie można zainicjować procesu o naruszenie dóbr osobistych choćby. Bo nie można go zaadresować. Coś niebywałego!
Jest w Iławie jakaś prokuratura?
Andrzej Kleina