Julian Tuwim mawiał, że jeśli w jakiejś sytuacji nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się z klasą. My ostatnio tępimy przypadki skrajnie bezklasowe, jak choćby śmiecenie w lasach czy aprobatę właścicieli psów dla faktu codziennego obsrywania przez swych pupili przestrzeni miejskiej. Dziś przyjrzymy się bliżej kolejnej grupie docelowej – całkiem pokaźnej kaście kierowców, którzy wobec remontu połowy jezdni w Iławie ustalają własne reguły ruchu drogowego.
Leszek Olszewski
Sytuacja, drodzy państwo, jest na tyle do napiętnowania, że nie zawahałem się ruszyć z aparatem na łowy, by ukazać wam, jaki bajzel na lokalnym asfalcie ma teraz miejsce.
Policja wobec masowej skali patologii mogłaby w godzinę nałożyć chociażby na ulicy Ostródzkiej kilkadziesiąt mandatów. Fotoreportaż jasno bowiem uwidacznia, że doświadczamy zjawiska absolutnego terroru drogowego. W skrócie: są odcinki w mieście (ulice Ostródzka, Sienkiewicza, Lipowy Dwór), gdzie przejechać dany kawałek jezdni można jednym pasem, wskutek niefunkcjonalności drugiego powodu remontu. W takim wypadku ruchem steruje sygnalizacja świetlna, powinien się więc ów odbywać wahadłowo – płynnie, z lekkimi, nieuciążliwymi przestojami.
Byłoby tak, gdyby nie zachowanie tzw. królów szos, którzy (w sile kilku/kilkunastu sztuk na każdej świetlnej zmianie), widząc zapalającą się czerwień, ani myślą karnie stawać i doczekać swojej kolejki wjazdowej w następnej turze, a dociskają ostro pedał gazu, by na chama utorować sobie przejazd do końca szlaku. Tam z kolei na zielonym świetle stoją i przyglądają się temu procederowi bezradni i klnący na czym świat stoi kierowcy uziemieni.
Byłem świadkiem, jak pewien Niemiec grzecznie zatrzymał swe auto, widząc światło „stop” i w tej samej chwili został wytrąbiony przez mijające go z piskiem opon zastępy „tutejszych”. Minęło go (liczyłem) 10 aut i TIR. Niemiec, widać było, nic nie rozumiał. Albo tyle, że chyba w Polsce jeździ się na odwrót, bo gdy zapaliła mu się w końcu zieleń, nie miał (podobnie jak inni stojący za nim) najmniejszych szans na ruszenie z miejsca – z naprzeciwka walił sznur „czerwonych”.
Ja w imieniu doświadczających codziennie powyższej wolnoamerykanki postanowiłem w końcu powiedzieć „dość” dyktaturze piratów i bezkarności dla łamiących prawo. Prawo bowiem o ruchu drogowym jasno definiuje gros sfotografowanych przeze mnie jako sprawców wykroczeń drogowych. Ci więc po opublikowaniu tego reportażu z pewnością przestaną się czuć komfortowo, a na wielu padnie blady strach, bo a nuż policja ustali, na kogo są zarejestrowane widoczne wehikuły i kim są ci, którzy tak jawnie mają gdzieś reguły, według których winno poruszać się po drogach.
Żałować nie ma kogo. Zdjęcia to pokłosie kilkunastominutowej dosłownie wizyty na jednej z iławskich „stref zero”. Wizyty – dodajmy – w niedzielne popołudnie, gdy natężenie ruchu jest niewielkie. Jak jest w dzień powszedni, np. po godz. 15? Może „sprawdzam” padnie w końcu z ust policji?
LESZEK OLSZEWSKI
Ulica Ostródzka w Iławie. Jeden z iławskich taksówkarzy przejeżdża już na czerwonym świetle. Może nie zdążył zahamować…
... ale w ślad za nim mkną kolejne dwa auta na lokalnych numerach...
... a za moment dobijają do nich kolejni bezkarni królowie szos!!!
Ul. Ostródzka od strony Europa Center. Honda na ostródzkich numerach rejestracyjnych kpi sobie z czerwieni na sygnalizatorze...
... do wesołej trupy dołączają dwa auta o iławskich namiarach
...kierowca pewnego fiata nie chciał być gorszy
Kierujący fordem mondeo sam wyznacza sobie i innym reguły poruszania się na sygnalizacji świetlnej
Karkołomny manewr fiata panda: ominięcie (na podwójnej linii ciągłej!) auta karnie stojącego na czerwieni, byle tylko znaleźć się w trupie dowodzonej przez forda mondeo