Drogi Zygmuncie, nie doczekasz się! Spławik nie drgnie. Jest z betonu. Beton idzie na dno. Wszak pisałeś wiele razy o tym, jak to iławianie mieli być piękni, zdrowi i bogaci, a najbardziej ci, którzy za namową pewnego posła-meblarza głosowali na Przybysza z Lubawy.
Wiesław Niesiobędzki
Przybysz gwarantował każdemu dobrze płatną pracę, tanie mieszkania, bogate szkoły i bezpieczne boiska sportowe na wszystkich osiedlach. No i teraz wszyscy mają „wszystko”. Tylko dzieci mają najgorzej. Nie wierzysz? Drogi Zygmuncie, sam zobacz. W głowie ci się zakręci, gdy zobaczysz te hektary podwórek, boisk i placów zabaw na osiedlach i szkołach, zabetonowane, okrawężnikowane, wybrukowane i zastawione setkami aut, tudzież innego złomu.
Kiedyś rozbrzmiewał gwar wesoły dzieciarni bawiącej się w piaskownicach i na huśtawkach lub za piłką biegającą po trawiastych boiskach. Dzisiaj zaś – w czwartym roku rządów Pana z Lubawy, który wiele obiecywał – wszędzie tylko cisza martwa, ciasnota, smród spalin i narzekania dzieci panują. Ale co tam dzieci, kto by sobie nimi głowę zawracał. One głosu nie mają! Nie mają gdzie się bawić? To do lasu z nimi, albo do piwnicy, bo jeszcze lakier na autku podrapią lub piłką szybkę wytłuką albo reflektor.
Dzieciaki wypatrzyły, że na osiedlu jest przychodnia zdrowia, a dookoła chyba z hektar pustego placu porośniętego trawą i ogrodzonego płotem. Po co lekarzom potrzebne tyle placu pustego i ogrodzonego w środku osiedla zabetonowanego, nie wiadomo. Dzieciaki umiejące czytać, odkryły, że zdrowia nic tak nie poprawia, jak zabawa w piłkę i gonitwa po trawie. A jeśli tak, to co w tym dziwnego, że po powrocie ze szkoły biegną na plac koło przychodni i przeskakują płot. Bo po co tu on w środku osiedla i kogo przed kim chroni? Lekarzy z przychodni osiedlowej przed mieszkańcami, czy mieszkańców przed lekarzami? Przeskakują więc przez ten płot z poprzedniej jeszcze epoki i stosownie do swego wieku z zapałem wielkim kopią piłkę, biegają tam i nazad, regenerując siły.
Lekarzom się jednak nie podoba ta dbałość dzieciaków o kondycję i zdrowie, i dlatego – mimo biedy i znanego braku środków na leczenie – zatrudnili sobie pana dozorcę. On tylko czeka na to, kiedy te dzieciaki przez płot przejdą i się bawić zaczną, a gdy już się rozbawią, to wtedy piłka im gdzie poleci. Wtedy on cap i już ma tę piłkę, a czasem nawet to i któregoś z chłopaków złapie i nakrzyczy, nawrzeszczy, tudzież policją zastraszy. Taki on sprawny.
Straszny bohater z tego dozorcy w przychodni. Czy on sklep z piłkami chce otworzyć? Bo już zabrał dzieciakom niejedną. Może sklep z odzieżą chłopięcą mu się marzy. Bo gdy tylko wychyli się ze swego kantora i wrzeszczeć a straszyć zacznie, to przestraszone dzieciaki zmykają ile sił w nogach, zostawiając na placu sweterki, skafandry i inną odzież.
Takie to mamy nowe zwyczaje i sposoby na zajęcia sportowe dla naszych dzieci i dorabianie się dozorców, więc jednak w tej naszej Iławie da się jakoś żyć i zarabiać.
Byleby tylko nie bać się dzieci...
Wiesław Niesiobędzki