Kiedy dwa lata temu Jarosław Maśkiewicz, ówczesny burmistrz Iławy, zwolnił kierownika Wydziału Integracji Europejskiej w ratuszu Włodzimierza Ptasznika, ów odpowiedział cytatem ze Stefana Żeromskiego: „Człowiek to rzecz święta, której krzywdzić nikomu nie wolno”.
Andrzej Kleina
Historia ta – indywidualnych losów ludzkich dotycząca – przewrotna i jednocześnie powtarzalna jest ogromniście. Wrócił bowiem Włodzimierz Ptasznik do ratusza w glorii naturalnego zwycięzcy z woli ludu, nie tylko jako pełną gębą burmistrz. On wrócił jako Człowiek przede wszystkim, czyli rzecz święta, której skrzywdzić nie wolno. Krzywdziciel natomiast – z mocy Prawa! – przerwać karierę swą zmuszony został.
Jarosław Maśkiewicz tyle lat mamił iławian nową fabryką IKEA i miejscami dobrze płatnej pracy. I co? No i sam się u nich zatrudnił, ale nie w Lubawie, lecz w... Wielbarku koło Szczytna. Niewykluczone, że jako „witacz” gości z całego świata bez mała. Aparycja bowiem, luz, języki, a ponadto troska Szwedów o „czystego” Jarosława (dla nich atrakcyjnego ongiś biznesowo), spowodowała być może kolejne zawodowe wcielenie tej, bądź co bądź, niezwykle wszechstronnej, charyzmatycznej i interesującej osobowości. Dla niepoznanki daleko zabunkrowany został, ukryty w pewnej odległości od macierzy, skąd, z perspektywy popilotuje budowę obiecanej nowej fabryki w Iławie... I na pewno głównym jej technologiem zostanie...
Kolejny tuz wierchuszki samorządowej, kiedy zauważył, iż odezwał się w nim lew (ssak z rodziny kotów) polityczno-salonowy, zdecydował się na udział w wyborach do sejmiku województwa i wszedł doń na luzie. Ba, żeby tylko. Wszedł i członkiem zarządu województwa został. Mówię o „wizjonerze i strategu”, jak sam o sobie skromnie mówi Adam Żyliński. Pomyślał zapewne ten lew, że w województwie czas najwyższy zacząć gromko ryczeć. Jednym z jego pierwszych zadań ma być doprowadzenie do reaktywacji lotniska w Szymanach, co – jako profesjonalista w każdym calu – skoreluje zapewne ze zdobyciem uprawnień przynajmniej pilotażowych, niekoniecznie od razu na myśliwce F-16...
Piotr Żuchowski sam, bądź jego najbliższe otoczenie, wykazał doskonałą ocenę realiów lokalnej sceny politycznej, co skutkowało koncentracją na udziale w wyborach do sejmiku województwa. Sugestie, jakoby Żuchowski miał startować w gonitwie o fotel burmistrza Iławy, w połączeniu z doskonałą oceną własnej osoby, spowodowały, iż Żuchowski gonitwy tej na szczęście dla siebie nie rozpoczął, ponieważ zakończyłaby się sromotą, podobną do tej, którą przeżyła Aleksandra Skubij. Realizm więc polityczny, w połączeniu z mistrzowskim budowaniem słów „okrągłobrzmiących” (niezwykła to kompetencja, bodajże najważniejsza), zdaje się sugerować, że prawdziwa kariera polityczna dopiero przed panem Piotrem...
Wicemarszałek skromnie też zauważył (skromni ci chłopcy z Iławy), że bardzo dużo zrobił w wojewódzkiej służbie zdrowia. Nie dość, że obniżył zdecydowanie zadłużenie szpitali (ciekawe, jak on to zrobił?), to szpitale te zaczęły zbierać wysokie noty. A ja uważam, i tu się znowu wielu osobom narażę, że szpitale nie powinny być oddłużane. Szpitale powinny być własnością kapitalisty, co będzie skutkowało tym, że będą permanentnie zagrożone bankructwem, jeśli nie będą dopasowywały się do potrzeb pacjentów, czyli prawdziwych dysponentów szpitali. Może warto, aby pan Piotr przynajmniej prywatnie, nie jako zawodowy polityk, zastanowił się nad taką opcją... A co mi tam, skoro się już rozkręciłem: lekarze i pielęgniarki nie powinni nic mieć do gadania w szpitalach. Oni są nie od gadania, a od pracy w białych kitlach. Od gadania są pacjenci... Tak, panie Piotrze, pacjenci! I basta.
Maciej Rygielski, kiedy został przyparty do muru w związku z niewyobrażalną dla zwykłego Kowalskiego pensją prawie 9.000 zł, nie bardzo sobie z napastnikiem poradził. Bo dla skromnego nauczyciela pensum ponad 4x większe od dotychczasowego sporo zamieszania w głowie własnej uczynić może i brak uczciwego postawienia sprawy, że dla kasy również, a może przede wszystkim bierze się udział w tego typu politycznych przepychankach, powoduje moją nieufność.
Odnotować muszę rezygnację Edmunda Standary z podwyżki pensji burmistrza, która aktualnie wynosi 8.200 zł. Zastanawiająca jest motywacja, a więc odkrycie pobudek, dla których pchany mu przez zaprzyjaźnionych radnych szmal został kułakiem odgarnięty. Czy kierował się burmistrz mizerią magistrackiej kasy? Czy raczej był na tyle przebiegły, że pewna debata, która znalazła odzwierciedlenie zarówno w Kurierze, jak i na forum internetowym „e-Lubawa”, spowodowała, że burmistrz zareagował klasycznie, czyli uruchomił reakcję odroczoną „co się odwlecze, to nie uciecze”.
Są w Lubawie też dwie nominacje. Stanowisko Stanisława Kieruzela, którego Adam, jak sądzę Żyliński, wycofał do pomocy Włodzimierzowi Ptasznikowi, zostało zaordynowane Maciejowi Radtke, dotychczasowemu sekretarzowi urzędu. Aktem tym burmistrz Standara pokazał światu swego naturalnego zastępcę i następcę, którego od tej pory będzie w prasie lubawskiej bardzo dużo. Będzie Radtke realizował teraz zdecydowanie bardziej odkryty drugi półmetek swego 8-letniego planu, którego zwieńczeniem ma być funkcja burmistrza.
Stanowisko sekretarza objęła Katarzyna Żuchowska, dotyczczasowy pracownik lubawskiego MOPS-u. Zasiłki dla bezrobotnych są niezwykle szkodliwe – nie dla budżetu, co oczywiste, a dla bezrobotnych właśnie, bowiem uczą ich żyć bez pracy, demoralizując ich włącznie z własnymi dziećmi...
Przyglądać się będę zanurzonej i plewostronnie przechylonej łajbie o wdzięcznej nazwie „Magistrat Lubawski”. Bo dopóki morze było tylko czasmi spienione, kasa pełna od kredytów, spiżarnia pełna smakołyków (szczególnie w końcówce kadencji), to łajbą mógł kierowań nawet szympans, mający do pomocy stado pawianów. Ale w tej chwili spiżarnia pusta, szkwał zaś będzie narastał. Oj, sternicy będą potrzebni. Po kursie katapultowania...
Bogdan Pawłowski, burmistrz Prabut, w ramach ekwiwalentu, zapewne związanego z poszukiwaniem olbrzymiego kamienia, zażyczył sobie podwyżkę 1.000 zł i zarabia aktualnie 9.000 zł. Niby takie „zapyziałe” Prabuty (mam nadzieję, że mnie tam zaproszą, żeby pokazać, iż tak nie jest), a burmistrz zarabia raptem dwie stówki mniej od iławskiego doktora...
Burmistrzem być i więcej nic. Do siego roku! Temat kasy, szczególnie cudzej, jest tak frapujący, że należy do niego wrócić. Tanecznym krokiem po Sylwestrze...
Andrzej Kleina