Ludzie są wygodni i mam tego potwierdzenie. Po zeszłotygodniowym mym fotoreportażu z placu budowy okolic dworca przez cały tydzień odbierałem podziękowania za materiał: „Ale to rośnie, wspaniale, że zadałeś sobie trud pokazania”, „Naprawdę już tyle zrobione”? „Ładnie będzie, zrobiliśmy aż z żoną oczy”! Do tych ochów i achów doszła przypadkowa ma wizyta na Podleśnym, w Spółdzielni Mieszkaniowej „Praca”, gdzie szukałem łazienki, bo pragnienie na wodę wzięło, taką wprost z kranu!
Tam łazienki zamknięte na cztery spusty, ale poradzono mi udać się do sekretariatu po klucz. Przemiła pani okazała się tego sekretariatu gospodynią i kiedy oddawałem brelok, wzięło nas na pogadanie sobie. Temat urodził się taki, że społeczeństwo znad Jezioraka w swojej masie nie wie, co Iława oferuje, bo siedzi zamknięte we własnych kokonach, tj. blokach głównie, a osiedle opuszcza się z musu, np. do szpitala czy przychodni. Na dowód tego pani z sekretariatu przytoczyła taką oto historię. „Latem byłam na Wyspie Młyńskiej na spacerze, od razu narobiłam zdjęć, tak tam uroczo. Teraz niedawno pokazuję je sąsiadkom przy kawie i słyszę gromadne: a gdzie ty byłaś, co to za wojaż/wycieczka tajna, że nie wspominałaś ni słowem? Zgłupiałam – przecież to przed starym cmentarzem ta nowa inwestycja!”. „Gdzie?”. „Tu w Iławie, a gdzie? Zdziwienie, nawet zszokowanie było, panie Leszku, niech mi pan wierzy”!
Po tej w gruncie rzeczy niesłychanej konwersacji powziąłem ideę, by właśnie sfotografować i opisać dworzec, i haczyk ów został niezwykle ochoczo połknięty po całym grodzie – jeszcze jak! Skoro jest taki rezonans – uzmysłowiłem sobie – to pora pójść dalej tym torem i pokazać grubym (a nieświadomym) tysiącom pod strzechami, co jeszcze się urobiło, skoro zbiorowa niewiedza sięga może nie Himalajów, ale Tatr na pewno. A że sięga – sterty dowodów z powyżej!
Iława ma 22 km2 powierzchni, jest ogromna jak na 30-tysięczne miasto, a my jesteśmy zasiedziali, stąd niewiedza ta w jakimś stopniu jest usprawiedliwiona. Wiem, że są miejsca, w których nie bywa z obcych praktycznie nikt. Zaprezentuję wam dziś osiedle Wyklętych – kto kojarzy? Z moich sąsiadów nikt, niby dwa kilometry dalej, ale pełna pustka. „Co to za osiedle? „Tu”? Tu!
Nazwa jest świeża, ale dobrze, że ją nadano. 15 lat temu chodziłem tamtędy i reklamowałem areał opisowo – traf tam, jest niesamowicie! Tu skręć, potem prosto, w lewo, w lewo i w prawo – coś takiego. Problem w tym, że żadna trakcja do punktu nie prowadziła, był to teren stricte nietknięty – od ukrytych działek za Animexem w siną, siną dal. Wszystko zmieniło się, gdy wydano kilka pozwoleń na budowę. Zaraz domki jęły wyrastać, słyszy się też o blokach – poczekamy, zobaczymy! Hektary te (można spacerować 200 minut) wbijają się klinem w dwa akweny, których biegu na danym odcinku stawiam, nie znacie. To Iławka na wysokości ulicy Piaskowej, idąca na północ, oraz Jezioro Iławskie, wieńczące klin od góry i wschodu – zupełne novum. Świetnie widoczny jest wlew rzeki do jeziora, osiedle tonie w atrakcjach przyrodniczych!
To jakby płaskowyż ograniczony kanałami – te kilka pięter niżej. Do tego lasy jak ze stworzenia świata, nieprzebyte. Zakręciły mnie w tamtym roku tak, iż nie wiedziałem w końcu, jakie domy się nagle pojawiły i majaczą przede mną, a było to osiedle Lubawskie, ostatnie chaty, nieznane mi. Cywilizacja o tyle wzięła to w obroty, że niemałym nakładem sił szeroka, acz szutrowa jezdnia przyłączyła tę odepchniętą kolonię do miasta. I jest to dla mnie kopernikański zwrot, bo warto to wszystko zinwigilować osobiście – do głowy by mi nie przyszło kiedykolwiek namawianie chociażby seniorów na wycieczkę w tamte strony! Dziś czynię to z przyjemnością – Antarktyda mniej was zaskoczy niż to, co stanie wam przed oczami u Wyklętych, klnę się na swą trzeźwość umysłową, zaufajcie jej. Droga, istny route 66, by znaleźć się za widnokręgiem, to ledwie przedłużenie ulicy Usługowej, tę namierzycie.
Kończy się asfalt, zaczynają kamyki – i te was zabierają w inny wymiar, o którym całą zimę będziecie prawić – gwarantuję! Powita was ulica… Cieplińskiego – słyszeliście o takiej nad Jeziorakiem? Jeśli nie, potraktujcie to jako najlepszy pulsometr i przywołanie, zew ciekawości niech zwycięży u dziesiątek i setek z was, z leniuchami z Lipowego Dworu włącznie! Będąc ościennie, udałem się jeszcze nieopodal, po finalną fotografię pokreacyjną (nie mylić z „prokreacyjną”)! Specjalnie dla rzesz domatorów, siedzących na wersalce z gazetą, którzy czekają na kawę na ławę i konkrety, także wizualne! Domator, a leniuch, to dwie różne kategorie, trzeba uszanować każdą. Tak czy siak „nadejszła otóż wiekopomna chwiła” i buldożery z dźwigami zniknęły jak przegnane stado dzików spod nadleśnictwa. Ten gmach u wylotu na Dziarny już wycackany i uśmiechnięty!
Zerknijcie, że naprawdę elegancja, niemożliwa do złapania przez statystycznego przejeżdżającego tamtędy, tak jak niemożliwa do zobaczenia jest Wyspa Młyńska z samochodu czy autobusu miejskiego. O ile pierwsza niesie atrakcje, to budynek nadleśnictwa nie, ale wypada się inauguracyjnie poznać – witaj synu, miłego stania na posterunku! Wykonany projekt wpisuje się w klimat, aurę naszych 22 km2, nie urąga im – więcej – dodaje splendoru. 2019 październik oto on – super! „Cudze chwalicie, swego nie znacie” jest głupim zdaniem, bo bardziej drugi jego człon zdaje się zwykle prawdziwy.
Ja, na przykład, cudzego nie chwalę, bo co chwalić – Niderlandy, Portugalię, Turka? Nie ma czego. A podobnymi tekstami otwieram, wiem, świadomość, źrenice, temu, tamtemu, tej, tamtej. Odprysk wielkich podziękowań mi dociera, pyta się mnie o wioski, trasy, skróty, Widłągi. Słowem chłonni jesteście, grono już urosło i rośnie, jestem z tego dumny, bo tutejsze znać trzeba, Jamielnik dla tak wielu ostatnio odkryłem, no to jedziemy dalej, czekajcie!
LESZEK OLSZEWSKI
Iława, Wyspa Młyńska przy ul. Kościuszki,
niewidoczna w tej krasie z autobusu miejskiego czy auta.
Okazuje się, nie jest kojarzona przez ogół społeczny.
A tu trampoliny, siłownie, ławki, marszruty –
nic tylko wysiąść na przystanku vis a vis i ją poznać,
namawiam ciepło seniorów
Iława, ul. Cieplińskiego – dajecie wiarę?
Osiedle Żołnierzy Wyklętych, wbite w tygiel rzeki Iławki
z lewej i Jeziora Iławskiego z prawej strony.
Kilkanaście nowych domów, laski, ścieżki,
a my łapiemy niesamowite widoki za wodą:
ulice Piaskową, Świerkową, w oddali Kałduny/Dół.
Iława. Tego nie ma nawet na mapach Google,
dobrze zapamiętajcie ów widok! To jedyny wjazd
na Osiedle Żołnierzy Wyklętych
z tyłów ul. Usługowej – pełne nieoznakowanie.
Nie wiadomo, dokąd trakt wiedzie.
Wkraczamy jakby w półwysep/zatokę,
to terra incognita, absolutnie nieznana…
Koniec wieńczy dzieło. Nadleśnictwo Iława
w nowej szacie. Ta nieruchomość robi różnicę!
Kraniec Osiedla Lubawskiego zyskał nowoczesną bryłę,
niech cały gród ją teraz ujrzy.