Lato latem, wakacje wakacjami, ale to, co się dzieje z miejskimi śmieciami, powiem wam to skandal. Nie tylko o cenę w takich wypadkach chodzi, ale przede wszystkim o jakość usługi, a ta jest na dennym poziomie.
Napiszę z własnego podwórka w Iławie, chociaż wiem, że to szersza całość. Nigdy czegoś podobnego nie było, a teraz to cotygodniowa śpiewka. Przez całą sobotę i niedzielę toniemy w odpadach.
Nie będę robił zdjęć, bo wszyscy wiemy, że toniemy. Zresztą z pewną dezynwolturą napiszę – jeśli będzie trzeba, zrobię te fotki bez najmniejszego problemu w kolejny weekend i kolejny. W każdy weekend będę mógł oddać uwłaczający, pełny album do druku. Albo tu, do wspomożenia tekstu. Społeczeństwo nie jest wkurzone, jest mega wk...wione, agresywne się przez to robi.
Faktycznie już od piątku wieczorem rzygamy następnym odcinkiem „sagi syfu”. Śmieciarki trzy dni nieobecne, kontenery całkowicie niewydolne, wokół nich rozlatujące się po okolicy plastiki, folie, ubrania, butelki. Cholera wie, co jeszcze – krajobraz rodem z republik bananowych.
Cykliczny ten widok z balkonu, wiosenno-letniego teraz, przy słońcu, błękitnym niebie denerwuje poczwórnie. „I tak będzie już zawsze?” – rzuciła do mnie leciwa sąsiadka, a pani obok z bloku się nawet popłakała z niemocy, że żal za dawną, permanentną czystością niszczy jej już nerwy. Tsunami śmieci mam pod samochodem (35 m od kontenerów), oblepiony jest nimi płot szkoły Włodkowica (na długości 50 metrów), zawisa to na płotach, fiurga koło drzew, ozdabia choinki. Od piątku. Dobę później jest apogeum (Alpy), następnego dnia – Himalaje. Ot, przewidywalność po iławsku – w dzień święty (zaczerpnąwszy z Biblii) – widok przeklęty. I w sumie słownik przeklęty, bo czuję nawet świętego Piotra i Pawła wzięłoby na otwarte słowa, gdyby w tym miejskim gównie pomieszkali. Mam znajomych z pierwszych i sto pierwszych stron gazet. Bez nazwisk, ale uwierzcie, że mam. Szczególnie tych pierwszych.
Wiedzą, gdzie mieszkam, więc często przejazdem zapowiadają się, iż wpadną. Bo to z Wybrzeża do Warszawy lecą albo odwrotnie, albo jakkolwiek gdzieś w pobliżu, zatem po południu jesteśmy. Kilku po zaparkowaniu już podziwiało weekendowy porządek po iławsku. Niektórzy dwukrotnie, nabierając pewno przekonania, że w dzień powszedni tu tak samo i w ogóle, przystanęli w krajowej stolicy syfu. Nie tłumaczę, nie wchodzę w szczegóły – widzą to, co widzą i to, musimy zdać sobie sprawę, zawożą w świat. We wspominkach oraz słowach. Jest to poniżające dla mnie jako ich gospodarza a także dla mieszkańca. Jesteśmy tu wszyscy poniżeni zafundowaną nam sytuacją – szanowni urzędnicy od ery syfu, zapoczątkowanej w 2017 r. To warto zapisać w kapsule i wmurować ją w ratusz.
Firma, już kilkakrotnie stawiana pod pręgierzem, broni się – mamy więcej wozów, na okrągło jeździmy, jak gdzieś widzisz bajzel – zadzwoń, itp. Primo, od piątku od 15:00 do poniedziałku rano nie jeździcie, a to prawie trzy doby. Ludzie zaś – wyobraźcie sobie panowie firmowi sprzątacze – śmiecą wtedy chyba nawet bardziej wzmożenie niż w inny czas i dotychczas nie było z tym problemów. Tj. z tendencją ludzi i wysprzątaniem po nich na bieżąco. Secundo – czy poważny człowiek jest od stałego kontaktu ze śmieciarzami, ich numer ma mieć w komórce i utrzymywać ten kontakt z tygodnia na tydzień żywym? Kpina jakaś czy próba dennego żartu? Wy jesteście od każdego kryzysu, skoro wygraliście przetarg, a ja dzwonię pod lubiane i pożądane numery.
Ale bynajmniej nie do jakiegoś „Czyścika S.A.” Olsztyn czy Suwałki, który mnie tyle zajmuje, co zeszłoroczna burza w kwietniu. Swoją drogą źle to świadczy, jeśli na moim osiedlu wystawił ktoś jeden kontener pod około 10 klatek schodowych i w piątek ten status quo pozostawia na pastwę losu. A jedna klatka to kilkanaście rodzin, w większości dzietnych. Nawet nie wiem, czy jedna obciach-firma za to odpowiada czy dwie, wiem za to, jak wygląda to „w praniu” i jaki blamaż przechodzimy. Napiszę za wszystkich: nie interesują nas czyste poniedziałki, wtorki czy środy, interesuje nas czysty cały okrągły tydzień – 168 godzin w tygodniu, 100% czasu!
W tej chwili około 70 godzin jest rodem z rosyjskich blokowisk na prowincji, z mafijnego południa Włoch, to całkowicie niedopuszczalne. I dlatego składam z całą mocą wielki protest – to musi się skończyć, to musi zostać przecięte! Nie nawykliśmy dotąd (nawet przez ułamek minionych czasów) do podobnych faktów, nigdy odpady nie poniżyły tego miasta, a obecnie je poniżają. Bardzo mi było miło gościć legendarną polską aktorkę tydzień temu, prosząc o postawienie auta nieopodal śmietniska – lepszej reklamy folderowej tu nie trzeba, wszystko jest powiedziane i podpisane. Reorientacja, która się dokonała, jest strzałem w usta, jakąś próbą samobójczą, tylko kogo? Wymieniono mechanizm sprawdzony i działający. Nowy okazał się dziwnym trafem niewydolny.
Nie można zacytować słynnego filmu „Spokojnie to tylko awaria”. Nad Jeziorakiem jest niespokojnie, bo to odnawiająca się awaria, cieknąca co niedzielę z rana, która ponownie pocieknie za 7, 14, 21, 28 dni. I co, mamy siedzieć cicho i udawać, że nadeszłe porządki, tj. weekendowy ocean śmieci, to bagatela, małe piwo, deszcz, gdy pluje nam się w twarz? Bo pluje się i tego znosić nie będziemy.
Róbcie z tym musztrę i porządek, bo czara się przelała i dziwne, że dziś dopiero proszony przez tłumy zdecydowałem się wyrzucić te zbiorowe lamenty na sztandar.
Ten problem MA zniknąć, czego żąda w imieniu wkurzonych (darujemy sobie formę wyższą):
LESZEK OLSZEWSKI