Iława z pocztówek winna być inna niż na… pocztówkach! Myślę też o folderach reklamowych, wielu materiałach, które przeglądałem. O dziwo, nie są porywające, a uwieść oko, to uwieść człowieka, wiemy to z wyborów damsko-męskich. Przedwojenny burmistrz iławski Karl Friedrich Giese (a burmistrzował w latach 1910-33!) stwierdził kiedyś: „Usytuowanie Iławy nad Jeziorakiem było zawsze określane jako dar losu”. Trafił w sedno, dlatego wokół jezior i Jezioraka powinno się wszystko kręcić – od broszur, po hasła w nich. W zasadzie nic innego nie jest potrzebne, może oprócz położenia nacisku na infrastrukturę, na jej dynamiczny rozwój, żeby każdemu weszło to do głowy i w niej trwało.
Dziwiło mnie zawsze epatowanie Szymbarkiem, tymi ruinami. Fatalnie to wygląda na zdjęciach i prawdę mówiąc, nie ma kogo na co zapraszać. Typowa lokalność w stanie agonalnym, dobra na cel wycieczek rowerowych, tu rodzinnych, nie prospekt. Podobna sytuacja jest z „czerwonym” kościołem, bardzo ciężko fotografowalnym. Robi porządne wrażenie na żywo, na fotkach niczym się nie różni od dziesiątek innych w regionie. Sztampa aż boli. Kompletną pomyłką jest zaś ratusz, budynek, jakich świat widzi miliony. Co w nim takiego eksportowego, iżby się nim szczycić? Nic. Jego tyły są ładne, fosa, zejście z kina na Mały Jeziorak, ale też niefotografowalne praktycznie. Jak turystę już uda się zwabić, to trafi i na pewno mu się te tyły spodobają i bardziej kino niż ratusz, chociaż kino też… niefotografowalne, średnie na ulotki.
Słuchajmy Giesego, a daleko zajdziemy. Zresztą na wizytówkach Zakopanego też nie znajdziemy Krupówek czy Wielkiej Krokwi, a Tatry, Tatry i jeszcze raz Tatry – przyroda rozdaje karty, nie budynki czy parki. „Przyrodą” Nowego Jorku są wieżowce, tutejszą zaś wody, szuwary, alejki nad nimi i szlaki na nie. Wszystko, co grodzkie, odpada w pierwszej selekcji! Widziałem paskudną pocztówkę z ulicą Niepodległości. Eufemistycznie rzecz ujmując – nie wyszła. Do tego miasto powinno mieć slogan: jeden, mocny, który go całkowicie odróżnia od innych i nim szafować, wszędzie – na prawo i lewo! Na targach, w reklamie, w pociągach Pendolino, itd. Proponuję trawestację kawałka Czerwonych Gitar – „Wróćmy na Jeziorak” i dalej np. „Iława 2018”. To powinno brzmieć w uszach krajan z roku na rok coraz silniej! I dalej wyłącznie takie zdjęcia, że oglądających weźmie bezdech. Żadnych dworców i amfiteatru.
Dzisiejsi fotografowie to prawie zawsze pstrykacze, bez zmysłu estetyki obrazowej. Wsadzisz do helikoptera, pstryknie Wielką Żuławę, wysadzisz – pstryknie plażę i za nic to niefajne. Z lotu ptaka źle wygląda i jezioro, i wyspa. To jak Ziemia z Księżyca – nic konkretnego, miszmasz. A chodzi o szerokość toni, o wyrazistość drzew, o trzciny, żagle – na cholerę z kosmosu to kadrować? To absurd podobny do konotowania nowego marketu czy szpitala. Nie tego oczekujemy z pozycji krakowianina wsiadającego do pociągu. Za to wyraźną różnicę robi uwypuklenie jednej rzeczy (i to macie na dwu zdjęciach poniżej) – skadrowana magia to tereny miejskie! Tędy biegamy, spacerujemy, tu przysiadamy na zachody Słońca… Ile mi razy nie wierzono „w Polszcze”, że duże jezioro wpisane jest kilometrowo w miasto – o proroku były burmistrzu Giese!
A ja tłumaczyłem, że ze szkół miałem jezioro za oknem (z podstawówki i LO), że inne szkoły też to mają – zwykle brano mnie za kawalarza. Świetny kadr jest z Małego Jezioraka na „mechanik”, jego skarpę, „czerwony” kościół i spacerowiczów – taka fotka z majowego, letniego dnia zrobiłaby furorę. A takowej nie ma. Widać absolutny brak żyłki, jaką w Hollywood muszą posiadać operatorzy zdjęć, wymyślający kolejne ujęcia, zbliżenia, fokusy. A zaręczam, że to elitarna profesja. Nie wystarczy mieć kamerę (jak tu aparat), trzeba widzieć więcej. Za to ci płacą i utrzymujesz się w branży. Powinniśmy dosłownie zalać odbiorców taflami jezior, kolejnych i kolejnych! Jasne za Siemianami „rządziło” w ten weekend na jednym z większych portali internetowych. Rozpływano się nad jego niebywałą przejrzystością (14-15 m), to i my je wtłaczamy. Oto kolejny pokemon do odwiedzenia!
Tylko ujęcie brzegowe, jak je zobaczy turysta. Nie z gościnnego myśliwca Bundeswehry i w portalu takowe faktycznie zamieszczono, przepięknie się broniło. Uważam, że więcej zmysłom da leśny zagajnik, dolina, most nad strumykiem niż eksperymenty z góry, z dronami włącznie. Stamtąd nawet puszcza Amazonii wydaje się stołem, równą podłogą. Ludzie wolą perspektywę 180 cm powyżej gruntu. Wieżowce też podziwia się, spacerując Manhattanem, ewentualnie obserwując je z drugiej strony East River, z Brooklynu. I tędy powinna iść ścieżka promotorom, pomniki z parku zostawmy w spokoju! Jednakże winniśmy i od siebie coraz więcej wymagać, eksterminować wręcz pewne zjawiska i o tym na zakończenie.
Psie kupy wciąż nam zalegają i jedna oto stanie się najsłynniejsza, biała, o dziwo, znalezisko z ostatniej niedzieli. Niech jej zdjęcie posłuży za flagę, że wciąż w Iławie jest źle i w gruncie rzeczy nie ściga się winowajców, z braku pomysłu. Będę o tym co jakiś czas wspominał, aż policja i (u)rząd wezmą się do działania, mieszkańcy nie zasługują na podobnie osrane realia. A te – jak pisałem kilka miesięcy temu – ujarzmiono gdzie indziej przykładnie, ukryte kamery, itd. Jaskiniowcy się powystraszali i sprzątają. Iława zaś majem ad. 2018 tradycyjnie bezradna. Secundo – zacni ludzie zbierają leśne śmieci, macie poniżej fotkę z wlotu lasu na Wikielec, ścianą działek, tych za Podleśnym. Poraża, ile uzbierano jedynie w tamtym punkcie! Takich worków widziałem więcej i akcje tę trzeba powtarzać co moment. Prymityw nie śpi i śmieci, metodycznie, stale. Tych ludzi się nie wychowa, to raczej patologia. Zawsze będą przyległy sobie las traktować jak wysypisko, wieczorem do niego skrycie podjeżdżać. A może to czytają i przestaną?
Dwa zdjęcia więc macie Iławy pięciogwiazdkowej, pozostałe dwa Iławy speluniastej, jakiej nie chcielibyśmy oglądać, ale ona jest wciąż niewykorzeniona. Przy czym kupy drażnią mniej od sponiewieranego lasu, ale czy to pociecha? Marna. W sumie wszystko, o czym dziś pisałem, jest do zredefiniowania, poprawy. Nie martwi też skala pejoratywów, ale skoro są – poradźmy sobie z nimi. Żeby Giese miał satysfakcję u góry!
LESZEK OLSZEWSKI
Na tym zdjęciu jest wszystko, by usidlić nieznajomego: żaglówka na jeziorze, zadbana aleja, sportowy tor, cudowny dzień. Nie jesteś w stanie się oprzeć miejscu, chęci dotarcia doń! Oto różnica między perspektywą ludzką a ujęciem z lotu ptaka... „Wróćmy na Jeziorak!”
Pożądane, najbardziej optymalne zdjęcie do folderu reklamowego Iławy. Dlaczego najbardziej optymalne? Bo przedstawia widok osiedlowy, dla nas może powszedni, a jakże, nieziemski. Żadnych pomników, parków, ratuszy! Komu, gdy je zwidzi, drgnie jakaś struna?
Oto najsłynniejsza psia kupa Iławy, bo doczekała premiery prasowej. Niech pokłuje to w oczy kogo trzeba. Wszyscy chcemy ukrócić praktyki ostatnich Mohikanów, których sprzątanie po swoich czworonogach przerasta. Pora na koncepcję kończącą ów fetor – czekamy na nią!
Wspaniali ludzie „naprawili” las po kolejnych tsunami.
To jeden z kilku zauważonych przeze mnie punktów, początek drzewostanu w kierunku Wikielca. Może ktoś z rzucających ujrzy ten artykuł. Bardzo prosimy o zaprzestanie procederu – opony, butelki do śmietników!